Wina agenta Tomka
- Prokurator założył fałszywe przesłanki, z których wyprowadził fałszywy wniosek. A tymczasem ma on obowiązek dochodzić do prawdy materialnej, a nie traktować zebrane dowody wybiórczo. Prokurator nie potrafił się zmierzyć ze wszystkimi zebranymi dowodami w tej sprawie - dodał.
Jego zdaniem, gdyby w otoczeniu Sawickiej - wówczas posłanki PO - nie pojawił się "agent Tomek" z CBA, kobieta nie znalazłaby się na ławie oskarżonych. W jego opinii Sawicka stała się ofiarą nadużyć Biura, które nie powinno testować obywateli na uczciwość, a jedynie ścigać przestępstwa korupcyjne, o których uzyska wiarygodną informację. Dubois zaprzeczył, by Sawicka idąc na kurs dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa obnosiła się z informacją, że jest posłanką - jak twierdził oskarżyciel.
Filmowe porównania
- Były takie filmy, jak "Śniadanie u Tiffany'ego" czy "Między słowami", gdzie wszystko dzieje się w głowach ludzi. Ten drugi film nakręciła kobieta, bo żaden mężczyzna nie byłby w stanie. A kobiety czują inaczej. W tym filmie nie ma ani pół słowa o uczuciu. Nie ma dotyku. A tymczasem ta dwójka przeżywa olbrzymie emocje - wszystko się dzieje wewnątrz. Emocje i namiętności, które nie zostały wyrażone. Czy trzeba powiedzieć "kocham cię" i pójść z kimś do łóżka, żeby wyrazić emocje? - pytał adwokat.
Jego zdaniem w sprawie Sawickiej "dokonano wszelkich manipulacji, aby teraz móc na sali sądu twierdzić, że to była jedynie relacja służbowa". Tak mówił przed tygodniem prok. Rafał Maćkowiak, przywołując słowa samej Sawickiej, która drugiemu agentowi CBA miała powiedzieć, że nic ją nie łączy z agentem Tomkiem. Na dowód tych bliskich relacji Dubois przypomniał fakty znane z akt sprawy: wspólne wyjścia do kina, wizyty w pokoju hotelowym, wspólne śpiewanie piosenek, tańce, smsy po północy, wysyłanie sobie kwiatów i obdarowywanie się prezentami. - Czy ktokolwiek z nas miał taką służbową znajomość? A co na to powiedziałby nasz partner życiowy? - pytał retorycznie.
Romans to nic złego
- Sawicka przeżywała fascynację mężczyzną, a w tym czasie agent zacieśniał sieć, która doprowadziła ją na ławę oskarżonych. Weźmy takie cytaty z ich rozmów: "Pa, buziaczki". "Nie ma Ciebie, to komu mam śpiewać?", "Tak się za Tobą stęskniłem", "Pa, misiu. Lulaj". Gdyby ktokolwiek wypowiadał podobne słowa w kontaktach służbowych, to padłoby oskarżenie o mobbing - ale tutaj nikt się nie skarżył - ocenił.
Zarazem adwokat podkreślił, że jeśli nawet Sawicka przeżyła romans - to nie uczyniła nic złego. - Weszła w ferwor życia, czuła się jak nastolatka. Powiedziała kiedyś Tomkowi: "robię to dla ciebie". Właśnie taką osobą bardzo łatwo manipulować - skonkludował prawnik.
Cios w PO?
Również mec. Pietrzak, tak jak pierwszy obrońca Sawickiej mec. Jacek Dubois, uznaje, że w tej sprawie wobec ich klientki powinien zapaść wyrok uniewinniający. - Wyrażam też żal, że na ławie oskarżonych siedzą Beata Sawicka i Mirosław Wądołowski (współoskarżony z byłą posłanką urzędujący do dziś burmistrz Helu - red.), a nie osoby odpowiedzialne za tę bezprecedensową manipulację i prowokację. O dziwo, te osoby siedzą w innych ławach - powiedział adwokat, nawiązując do mandatów poselskich, jakie z list PiS zdobyli były szef CBA Mariusz Kamiński i były "agent Tomek" - poseł Tomasz Kaczmarek.
Pietrzak oświadczył, że nie wierzy w to, by przypadkiem było, że CBA kieruje swego człowieka właśnie na ten kurs dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, w którym uczestniczy pięcioro parlamentarzystów opozycyjnej wówczas PO. - Taka wiara byłaby naiwnością - powiedział. Już na wstępie swej przemowy mec. Pietrzak zapowiedział, że jej część będzie miała charakter niejawny, bo będzie się odwoływał do zgromadzonych w sprawie dowodów opatrzonych klauzulą tajności. Tę część rozprawy sąd zapewne utajni.
100 tysięcy łapówki
Sawicka jest oskarżona o przyjęcie 100 tys. zł łapówki od podających się za biznesmenów agentów CBA. Oskarżony z nią jest burmistrz Helu Mirosław Wądołowski (prokurator chce dla niego 3,5 roku więzienia i 36 tys. zł grzywny) także miał zostać przez nich skorumpowany w ramach policyjnej prowokacji. Obojgu grozi do 10 lat więzienia.
CBA zatrzymało Sawicką, ówczesną posłankę PO, w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami. Wywołało to wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta CBA. Uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, podejmując wobec niej inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał.
10 maja warszawski sąd okręgowy ma zakończyć proces. Tego dnia głos zabiorą sami podsądni.
ja, PAP