Najsłynniejszym zawołaniem ostatnich lat nie jest ani popularne „Jarosław Polskę Zostaw”, ani rasistowskie „Polska cała tylko biała”, ani stare i średnio dziś aktualne (ale ciągle krzyczane, choć nie wiadomo do kogo) „Precz z komuną”, ale słynne hasło kibiców „Polacy, nic się nie stało”. Z jednej strony, takie hasło oznacza, że jesteśmy oto po kolejnej klęsce naszych zawodników, a z drugiej – jest dowodem na to, że wbrew czarnej legendzie jesteśmy jednak mocno empatyczni.
Polacy to jeden z niewielu narodów, który cieszy się nawet z klęsk. Gdy sympatyczna drużyna piłkarzy ręcznych przegrywała mecz za meczem, hasło o tym, że się nic nie stało, było stałym przebojem na trybunach. Jak wszyscy kochamy, gdy nasi zwyciężają, ale cieszymy się też, gdy przegrywają po zaciętej i honorowej walce. Liczne klęski tak nas zaprogramowały, że się do nich przyzwyczailiśmy i je polubiliśmy. Jako jedyni na świecie jesteśmy z nimi oswojeni. Zwycięstwo jest sympatyczne, ale zdarza się tak rzadko, że wręcz budzi zdziwienie. Wyjątki potwierdzają regułę. Seria zwycięstw, jak w wypadku pamiętnej kariery Adama Małysza, spowodowała narodową eksplozję euforii i narodziny zjawiska zwanego małyszomanią.
Więcej możesz przeczytać w 18/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.