Zjednoczenie? "Nie z Millerem i Palikotem"
Janusz Palikot i Leszek Miller to zaprzeczenie możliwości jednoczenia lewicy - mówi w odniesieniu do tych deklaracji prof. Kik. Jego zdaniem do lewicy, na której czele stoi Palikot nie przyłączą się lewicowi katolicy, a do takiej, na czele której stoi Miller - ludzie Solidarności. Politolog przekonuje, że obecnie mamy w Polsce do czynienia z "wyraźnym procesem pogłębiającego się rozbicia polskiej lewicy". - Obraz lewicy maszerującej 1 maja, obradującej, to będzie obraz lewicy okaleczonej - lewicy, która nie tworzy gruntu pod przyszłą, nową lewicę, która może powstać dopiero wtedy, gdy niby-lewica, postkomunistyczna, lub palikotowska zejdzie z pola walki – podkreśla, a Millera i Palikota nazywa "samozwańczymi przywódcami polskiej lewicy".
"Symbole lewicy zostaną w domu"
Kik jest zdania, że 1 maja najważniejsi ludzie lewicy zostaną w domu. Wyjaśnia, że podczas obchodów 1 maja zabraknie lewicy, która jest "na obrzeżach Platformy Obywatelskiej" - i wymienia w tym kontekście: Bartosza Arłukowicza, Marka Borowskiego i Dariusza Rosatiego. - Nie będzie też Aleksandra Kwaśniewskiego, Włodzimierza Cimoszewicza, czyli wszystkich tych ludzi lewicy, którzy utożsamiani są z symbolami lewicy, powiedziałbym nawet: symbolami intelektualnymi lewicy - podkreśla Kik. Politolog zauważa, że w pochodzie nie pójdzie także Solidarność. - Jeżeli mówimy o lewicy w Polsce, to nie możemy jej utożsamiać z SLD, bo to jest tylko jedna część lewicy postkomunistycznej. Jeżeli przyjmiemy, że lewica w Polsce to wszystkie siły polityczne, które w swoich działaniach mają na uwadze interesy ludzi słabszych, pracujących, zmarginalizowanych, to wtedy musimy pamiętać, że taką lewicą jest również - obok OPZZ - Solidarność. Z przyczyn historycznych Solidarność znajduje się w kręgu oddziaływania ugrupowań prawicowych, ale to tylko "błędy przy porodzie polskiej demokracji" - ocenia prof. Kik. Politolog dodaje, że elementy lewicowe widzimy w programie PiS, choć - jak dodaje - "jest to koniunkturalne i wynika z tego, że SLD opuściło lewicę i elektorat socjalny, a elektorat ten zagospodarował PiS".
Milioner nie może być liderem lewicy?
Z kolei socjolog, prof. Zdzisław Krasnodębski wyraża opinię, że zarówno Ruch Palikota jak i SLD to ugrupowania "lewicowe tylko z nazwy". - Łączą się z wielkim biznesem - Palikot jest milionerem, a Miller jako premier nie uprawiał polityki lewicowej - argumentuje. Zaznacza przy tym, że Miller i Palikot to liderzy, których dzielą pokolenia, temperamenty i wyobrażenia. - Mimo wszystko te środowiska mają wspólny interes, one się łączą, m.in. poprzez Stowarzyszenie Ordynacka, reprezentują pewien odłam polskiego establishmentu, na razie trochę odsunięty - zaznacza prof. Krasnodębski. Socjolog zwraca jednocześnie uwagę, że dla Palikota wejście w związek z SLD oznaczałoby utratę poparcia ludzi młodych, którym zależy na hasłach typu „legalizacja miękkich narkotyków". Krasnodębski ocenia, że partia Palikota w sprawach gospodarczych jest mało lewicowa, natomiast jest "bardzo libertyńska, jeśli chodzi o obyczaje". - U Millera jest trochę odwrotnie - dodaje.
"Odbudowa SLD? Nie ma szans"
Również socjolog prof. Ireneusz Krzemiński uważa, że współpraca SLD z Ruchem Palikota jest "raczej niemożliwa". Przyczyny upatruje w postawie Millera, który - jego zdaniem - "postanowił odbudować wpływy i siłę SLD". Prof. Krzemiński przewiduje jednak, że mu się to nie uda.
Krzemiński spodziewa się natomiast rozwoju partii Palikota. Warunkiem tego ma być jednak poparcie Ruchu Palikota przez młodszych wyborców, którym nie odpowiada "dotychczasowy partyjny establishment". - Palikot ma bez porównania większe szanse od Millera na pozyskanie nowego, młodego elektoratu - ocenia socjolog, który zwraca jednocześnie uwagę, że Palikotowi brakuje spójnej wizji przyszłości Polski. - Palikot gra rolę lewicowca, a wśród młodszego pokolenia mamy taki wyraźny lewicowy zwrot, Palikot dobrze wyczuwa te nastroje - zauważa Krzemiński.
PAP, arb