Premier jednak użył zbyt wielkiego kwantyfikatora - powinien był bowiem powiedzieć, że nikt z krajowych polityków nam Euro nie rozwali - bo z tego grona, jak pokazał 3 maja, "rozwalać Euro" chce tylko prezes PiS, podczas gdy nawet Zbigniew Ziobro uważa to za głupi pomysł. A cała reszta - od SLD po PSL - stoi murem za premierem i za Euro i kpi z Kaczyńskiego, że ten nic nie rozumie, bo jak się Ukraińców bojkotem obrazi, to oni wezmą swoje zabawki i pójdą do rosyjskiej piaskownicy, a my stracimy miliardy, które wpakowaliśmy w organizację Euro. Czego Kaczyński oczywiście nie rozumie, bo nie zna się na piłce, nie zna się na polityce i w ogóle na niczym się nie zna.
I świetnie - Kaczyński został zakrzyczany, więc problem mamy z głowy? Otóż niekoniecznie. Bo o ile prezes PiS zazwyczaj w swoich tezach (pancerne brzozy, sondaże wskazujące na 120-procentowe poparcie dla PiS) jest odosobniony, o tyle teraz to prezes PiS jest w europejskim mainstreamie (swoją drogą - ciekawe jak on się z tym czuje?), a cała reszta polskich polityków mówi jednym głosem z Putinem i Janukowyczem. A raczej milczy z nimi jednym głosem - bo oburzenie na pojawiające się propozycje bojkotu Euro 2012 jest zachowywane na potrzeby polityki wewnętrznej. Na zewnątrz zachowujemy pokorne milczenie w czasie gdy kolejne kraje UE i przedstawiciele samej UE deklarują, że ani do Jałty na spotkanie z Janukowyczem, ani na ukraińskie stadiony się nie wybierają. Ba - poważni niemieccy ministrowie mówią, żeby Ukrainie turniej zabrać - i oddać go Niemcom, albo choćby i Polakom. A my dalej milczymy, bo Merkel locuta, causa finita - a niemiecka kanclerz powiedziała już, że ona na żadne Euro jechać nie zamierza, dopóki Janukowycz nie zmieni sposobu w jaki traktuje Tymoszenko. To co jednak tak bardzo oburza Donalda Tuska, Andrzeja Rozenka, Tomasza Nałęcza, Tadeusza Iwińskiego i Stanisława Żelichowskiego u Jarosława Kaczyńskiego, to w ustach Angeli Merkel brzmi już najwyraźniej na tyle sensownie, że nikt nie zwraca niemieckiej kanclerz uwagi na fakt, że przecież to wpychanie Ukrainy w objęcia Rosji, że sport to nie polityka, że my tyle na to Euro wydaliśmy, iż po prostu nie godzi się psuć nam tej zabawki na 40 dni przed rozpoczęciem turnieju.
Casus bojkotu Euro pokazuje dobitnie, że polityka w Polsce sprowadza się dziś do śmiania się i wytykania palcami Kaczyńskiego, podczas gdy gdzieś tam za Odrą i Bugiem rozmaici ważni ludzie załatwiają ważne sprawy w taki sposób, aby było to dla nich korzystne. A my za jakiś czas znów ze zdziwieniem odkryjemy, że historia się wcale nie skończyła - tylko my, jak zwykle, zostaliśmy daleko w tyle.
Bojkot Euro 2012 - PiS kontra reszta Polski - czytaj więcej na Wprost.pl:
PiS wzywa rząd do... zbojkotowania Euro 2012. "Europa powinna rozważyć odebranie turnieju Ukrainie"
Tusk: Kaczyński strzelił samobója, ale my, Polacy, odrobimy tę stratę
Poseł PO radzi Kaczyńskiemu: niech pan się uczy historiiPSL: Kaczyński chce bojkotować Euro, bo obrońcy krzyża już mu nie wystarczają
Ruch Palikota: Kaczyński bojkotuje Euro? Kibice będą szczęśliwi, że go nie zobaczą