Taką wersję zdarzeń przedstawia dla "Wprost" podpułkownik Andriej, wówczas jeden z adiutantów Korabielnikowa. - Atmosfera w sztabie, delikatnie mówiąc, była napięta. Wiedzieliśmy, że "Kursk" zatonął. Wtedy to była jednak tajna informacja. Brakowało nam szczegółów. Admirał Popow z krążownika "Piotr Wielki", który składał pierwsze meldunki, mówił coś o zderzeniu z obcym okrętem podwodnym. Wiedzieliśmy, że manewry na Morzu Barentsa są pilnie obserwowane przez zagraniczne wywiady, m.in. przez Amerykanów, ale brakowało nam konkretnych danych - wspomina.
Oficjalna wersja mówi, że na pokładzie "Kurska" doszło do wycieku paliwa z jednej z 30-letnich torped ćwiczebnych 65-76 PW Wieloryb. Część materiałów śledztwa zostaje utajniona. Dostęp do wraku "Kurska" po podniesieniu jest ograniczony. Na prawej burcie widoczny jest jednak wyraźny, wyjątkowo równy, wgnieciony do środka ślad po uderzeniu torpedą uranową Mk 48. Po podniesieniu wrak z tej strony sfotografowano tylko raz.
Czy 12 sierpnia 2000 r. świat cudem uniknął jądrowego konfliktu między dwoma mocarstwami, Rosją i USA, oraz wybuchu III wojny światowej? Co szef CIA robił w Rosji? Jakie decyzje podjął Władimir Putin? Dlaczego 118 marynarzy "Kurska" zginęło? Dramat rosyjskiego okrętu podwodnego "Kursk" w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".
"Amerykański ślad" - historia tragedii "Kurska" już na Wprost.pl