Obradująca jak zwykle w redakcji tygodnika "Wprost" kapituła nagrody w tym roku postawiła na prawdziwe celebrities polityki, biznesu i dziennikarstwa, co niektórzy uczestnicy obrad zinterpretowali jako przejaw przesadnej ostrożności, by nie powiedzieć politycznej poprawności. Żartowano, że niedługo z grona znanych polityków bez Nagrody Kisiela będą tylko Andrzej Lepper i Zygmunt Wrzodak. - Przynajmniej w wypadku Lecha Wałęsy o politycznej poprawności i ugrzecznieniu nie może być mowy - tłumaczył decyzję kapituły Jan Krzysztof Bielecki.
Najbardziej wpływowymi członkami kapituły okazali się, podobnie zresztą jak w ubiegłym roku, Leszek Balcerowicz oraz Tomasz Wołek. Każdy z nich nominował dwóch z trzech zwycięzców - prezes NBP w kategoriach "polityk" i "dziennikarz", a były naczelny "Życia" w kategoriach "polityk" i "biznesmen". Najtrudniej było wyłonić laureata wśród polityków - musiały się odbyć aż trzy głosowania. Z byłym prezydentem do ostatniej chwili konkurowali marszałek Senatu Bogdan Borusewicz oraz prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.
Iskrzenie wokół Lisa
Gdy okazało się, że w kategorii "publicysta" wygrał Tomasz Lis, wzburzony tym werdyktem Janusz Korwin-Mikke demonstracyjnie opuścił salę. Wcześniej wygłosił kilka mało cenzuralnych opinii, a najłagodniejsze były słowa o przewracaniu się Kisiela w grobie. - Zachowanie Korwin-Mikkego to nieodłączny element fenomenu Nagród Kisiela - uspokajał wieloletni przewodniczący kapituły Jan Krzysztof Bielecki.
Wśród członków kapituły są tak różne indywidualności, często ekscentryczne, że musi iskrzyć - wyjaśniał. Tradycyjnie już niejako w ostatecznym głosowaniu w tej kategorii o włos przegrał publicysta "Wprost" Bronisław Wildstein, bodaj najczęściej nominowany do nagrody kandydat, który jednak lauru dotychczas nie dostał.
Tomasz Lis przyznaje, że kiedy w piątek zastanawiał się, kto zostanie laureatem Nagród Kisiela, przyszedł mu do głowy właśnie Bronisław Wildstein. Wyróżnienia dla siebie się nie spodziewał. - Mam nadzieję, że to nagroda przyznana za moje myślenie i pisanie o Polsce, a nie za częste pokazywanie się w telewizji. Tym bardziej jestem szczęśliwy - komentuje Tomasz Lis.
Legenda legendy
Bez kontrowersji nie obyło się w wypadku nominacji dla Lecha Wałęsy, któremu - jak twierdziła część członków kapituły - żadne laury nie są już potrzebne. Przekonała ich jednak Hanna Gronkiewicz-Waltz, która dowodziła, że uhonorowanie byłego prezydenta będzie hołdem złożonym ruchowi "Solidarność", który zakładał. - Jeśli nie zrobimy tego w tym roku, w 25. rocznicę Sierpnia, w przyszłości możemy już nie mieć lepszej okazji - dowodziła była prezes NBP, obecnie posłanka PO. Inni podkreślali, że w tym roku Lech Wałęsa w pozytywny sposób wrócił do wielkiej polityki, sprzeciwiając się populizmowi Radia Maryja i popierając w wyborach kandydata głoszącego liberalne poglądy, czyli jedyne do przyjęcia przez Kisiela.
W rozmowie z "Wprost" Lech Wałęsa przyznał, że nagrodę traktuje jako wynagrodzenie niewielkiej krzywdy, jaką kiedyś Kisiel mu wyrządził. - Odbieram to jako znak dany mi od niego z nieba. Na początku lat 80. spotkaliśmy się z Kisielem w Hotelu Morskim, w pokoju naszpikowanym podsłuchami. Gdy zeszliśmy na ekonomię, powiedziałem mu, że jako związkowca sprawy gospodarcze mnie nie interesują. Kisiel nie wychwycił, że mówiłem "pod bezpiekę". Później pisał o mnie: "Co to za przywódca, który nie ma pomysłu na ekonomię" - opowiada Lech Wałęsa.
Docenione ryzyko
Ryszard Krauze w drugiej turze głosowania konkurował z Krzysztofem Olszewskim, prezesem Solaris Bus & Coach. Prezes Prokomu wygrał głownie z powodu błyskotliwego sukcesu Biotonu - firmy, która wprowadziła na rynek polską insulinę, odnosząc przy tym sukces rynkowy na skalę międzynarodową. - Ta nagroda to dla mnie wielkie wyróżnienie i radość. Pamiętam o przesłaniu jej patrona Stefana Kisielewskiego, który zwykł mawiać, że nie ma poglądów politycznych, tylko ekonomiczne. Szczególną satysfakcję daje mi to, że kapituła doceniła inwestycję w polską naukę, a przecież wiązała się ona z ogromnym ryzykiem. A dziś? Mamy już fabrykę w Rosji, w najbliższych dniach jedziemy do Chin, zyskujemy światowy zasięg - mówi "Wprost" Ryszard Krauze.
Podczas obrad kapituły niektórzy jej członkowie zwracali uwagę na niebezpieczeństwo ugrzecznienia Nagród Kisiela, który grzeczny nigdy nie był. - Boję się, by nie owładnął nas duch politycznej poprawności. Zgodnie z duchem Kisiela nasi laureaci powinny być osobami idącymi pod prąd, kontrowersyjnymi, wytyczającymi nowe szlaki. Nagrody nie tylko mogą, ale wręcz powinny wywoływać lekki skandal, być swoistą prowokacją - zwracał uwagę prof. Rafał Krawczyk.
Nagrody Kisiela są przyznawane od 1990 r. Początkowo laureatów wskazywał sam Stefan Kisielewski. Po jego śmierci robi to kapituła złożona z laureatów z poprzednich lat. W obradach biorą też udział Jerzy Kisielewski (syn twórcy wyróżnienia) oraz Marek Król, redaktor naczelny "Wprost". W poprzednich latach nagrody otrzymali m.in.: Jan Nowak-Jeziorański, Jerzy Giedroyc, Józef Tischner, Jerzy Waldorff, Leszek Balcerowicz, Jan Krzysztof Bielecki, Władysław Bartoszewski, Jan Kułakowski, Jan Kulczyk, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Donald Tusk, Jan Rokita i Roman Kluska.