Nie da się ukryć, że Polska - kraj, który w 2007 roku nie miał ani jednego porządnego stadionu - w ciągu ostatnich kilku lat zmieniła się w związku z przygotowaniami do Euro 2012. Ale chwalenie się tym, że organizator piłkarskich mistrzostw Europy zdołał zbudować stadiony, dzięki czemu piłkarze nie będą biegać po kartofliskach - jest ciut groteskowe. Podobnie jak chwalenie się tym, że UEFA nie odebrała nam Euro 2012 - a przecież mogła. Owszem mogła - ale w historii światowego sportu takie odebranie mistrzostw jest ewenementem - przytrafiło się to bodaj raz Kolumbii, która miała organizować piłkarskie mistrzostwa świata w 1986 roku. Kolumbię nawiedziło jednak w tamtym czasie tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi, które Polsce raczej nie groziło. Więc obronienie Euro w Polsce jest sukcesem dość umiarkowanym.
W dyskusji o przygotowaniach do Euro nie chodzi rzecz jasna o to, by odsądzać rząd od czci i wiary za to co zrobił dobrze - ale nie może być też tak, że fakt iż powinniśmy dziękować rządzącym, że zbudowali stadiony i nie pytać o te 20 proc. dróg i autostrad, które nie powstały na czas, żeby nie psuć atmosfery piłkarskiego święta. O te drogi i autostrady trzeba pytać, choćby po to, byśmy przy okazji kolejnej wielkiej sportowej imprezy przyznanej Polsce nie usłyszeli znów, że najważniejsze jest to, iż udało nam się jej nie stracić.
O przygotowaniach do Euro czytaj więcej na Wprost.pl:
Rząd przyznaje: drogi na Euro skończymy po Euro. "Ale stadiony mamy"Drzewiecki o Euro: autostrad nie ma, ale wielki skok zrobiliśmy
Kurski: rząd się chwali, że traktor, który nie ma koła, trzy pozostałe ma sprawne
PO: Kaczyński chyba jest ślepcem, niech nie psuje atmosfery
Kaczyński apeluje z autostrady A2: nie dajmy Tuskowi zepsuć Euro