- Każde służby specjalne poszukują tajnych, dyskretnych danych. Nawet gdyby Rosjanie włamali się do telefonu prezydenta to takie zachowanie służb mieści się w zakresie normalnych działań - stwierdził minister sprawiedliwości Jarosław Gowin odnosząc się do informacji, jakoby po katastrofie ktoś łączył się z pocztą głosową z telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Gowin przyznał jednak, że podziela zdanie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który uznał, że prokuratura powinna była dokładniej zbadać sprawę.
"Nasz Dziennik" informował, że 10 kwietnia 2010 roku o 10.46 czasu rosyjskiego, czyli w pięć minut po katastrofie smoleńskiej, ktoś łączył się z pocztą głosową z telefonu z którego korzystał prezydent Lech Kaczyński. Prokuratura wojskowa wyłączyła sprawę telefonu ze śledztwa smoleńskiego do odrębnego rozpoznania. Cywilna prokuratura w Warszawie umorzyła postępowanie z uwagi na znikomą szkodliwość czynu (kradzież impulsów na szkodę Kancelarii Prezydenta RP).
ja, TVN24