Marszałek pytana przez dziennikarzy w Sejmie, czy ze stenogramów wynika, kto wypowiedział słowa pod adresem prezesa PiS powiedziała, że nie. - Jest tylko i wyłącznie dopisek, że "z sali pada niezidentyfikowany głos" - dodała.
Zaznaczyła, że osoba, która pisała stenogram z debaty, nie dostrzegła, kto wypowiedział te słowa. - Niekiedy się zdarza, jeśli poseł blisko siedzi i pani, która odnotowuje taką reakcję, dopisuje. Ale jeśli siedzi dalej i krzyknie, to trudno, żeby ta pani widziała kto i w jakim momencie to powiedział - podkreśliła. - Na pewno to nikt z pierwszego rzędu - dodała.
Wcześniej marszałek Sejmu zapowiedziała, że stenogramami z piątkowych obrad zajmie się sejmowa komisja etyki poselskiej. Kopacz powiedziała później dziennikarzom, że podczas Konwentu Seniorów przeciw takiej decyzji opowiedział się przedstawiciel PiS i Ruchu Palikota.
PiS złożyło na posiedzeniu Konwentu wniosek o wykluczenie z obrad Janusza Palikota. Powodem - zdaniem polityków PiS - jest to, że w czasie przemówienia Kaczyńskiego na sali sejmowej ze strony, gdzie zasiada Palikota i posłowie jego ugrupowania padły słowa "zadzwoń do Lecha, zadzwoń do brata".
Z kolei Palikot mówił, że te słowa mógł wypowiedzieć poseł SLD Marek Balt, który jednak temu zdecydowanie zaprzeczył nazywając Palikota kłamcą.
Kopacz zaznaczyła, że poziom debat w Sejmie może czasem przerażać. - I to nie przeraża tylko tych, którzy tam spokojnie siedzą na sali i się dziwią, że można mówić takim językiem. Ale przeraża przede wszystkim tych, którzy oglądają te obrady - podkreśliła.sjk, PAP