Poseł PO, Paweł Suski relacjonował na antenie Radia Zet incydent. - Uderzano mnie transparentem, później także kijem. Policja nie reagowała - mówił.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła już śledztwo z urzędu w sprawie uderzenia kijem w rękę posła Suskiego, który chciał przejść przez blokadę związkowców przed Sejmem. Podstawą śledztwa jest artykuł Kodeksu karnego przewidujący grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do 3 lat pozbawienia wolności za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Ślepokura dodał, że do prokuratury okręgowej wpłynęło już doniesienie posła PiS Marcina Mastalerka o możliwości popełnienia przestępstwa przez posła PO Stefana Niesiołowskiego wobec Ewy Stankiewicz. Nie wykluczył, że sprawa trafi do prokuratury rejonowej.
- Stefan Niesiołowski jest przez nas oskarżany o to, że po pierwsze, dopuścił się groźby karalnej - zniszczenia mienia, to jest kamery; naruszył nietykalność cielesną dziennikarki, a także uniemożliwiał dziennikarce wykonywanie swoich czynności zawodowych - oświadczył Mastalerek.
W serwisie Youtube można zobaczyć nagranie, gdy Stankiewicz (autorka m.in. filmu "Solidarni 2010") filmowała pod Sejmem. Niesiołowskiego, mimo że mówił, by tego nie robiła. "Won stąd" - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę. Niesiołowski zadeklarował, że zrzeknie się immunitetu, jeśli do prokuratury trafi doniesienie ws. rzekomego zaatakowania przez niego dziennikarki. Zapewnił, że nie dotknął Stankiewicz, a jedynie odsunął od swojej twarzy jej kamerę. - Kto używa przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia dziennikarza do opublikowania lub zaniechania opublikowania materiału prasowego albo do podjęcia lub zaniechania interwencji prasowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 - stanowi Prawo prasowe.
ja, Radio ZET, PAP