Zwolennicy Platformy Obywatelskiej z nieskrywaną przyjemnością oglądają, jak popierający Jarosława Kaczyńskiego słuchacze Radia Maryja odmawiają rozmowy z dziennikarzami TVN-u czy "Gazety Wyborczej". "Nienormalni fanatycy" - emocjonują się antyfani Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem jednak rozmowy z dziennikarką odmówił w mało parlamentarny sposób nie Kaczyński, Błaszczak czy inny Suski - ale profesor, poseł PO i były wicemarszałek Sejmu, Stefan Niesiołowski.
- To jest pani od tego filmu "Solidarni", tak, tego pisowskiego paskudztwa. Niech pani idzie do Pospieszalskiego! Won stąd, won do PiS-u! - krzyczał pod Sejmem Niesiołowski do Ewy Stankiewicz, dziennikarki "Gazety Polskiej Codziennie" - Proszę odwrócić to, bo pani rozbiję kamerę, jak pani będzie mnie filmować bez mojej zgody - groził poseł na Sejm RP - ten sam, który nazywa zwolenników Jarosława Kaczyńskiego "moralnie tępymi fanatykami". Przyganiał kocioł garnkowi?
Bardzo chciałbym poznać 36 993 osób, które w październiku 2011 roku zagłosowały na Stefana Niesiołowskiego, bo bardzo chciałbym zrozumieć co nimi kieruje. Może jest po prostu tak, że zwolenników Platformy Obywatelskiej nie interesuje to kto (i jak) reprezentuje ich w Sejmie - najważniejsze, by podpisywał się obiema rękoma (z obowiązkowym entuzjazmem!) pod kolejnymi pomysłami Donalda Tuska. A może winne są stacje telewizyjne, których dziennikarze tak często narzekają na poziom debaty polskich polityków, choć sami, gdy tylko jest okazja, zapraszają do studia Stefana Niesiołowskiego, który jak magnes przyciąga widzów spragnionych wrażeń rodem z wesela w remizie. Tylko czy naprawdę chcemy, by wrażenia tego gatunku dostarczały nam obrady Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i występy osób odpowiedzialnych za tworzenie prawa w Polsce?
Gdy swego czasu Leszek Miller nazwał Zbigniewa Ziobrę zerem, w świecie polityki i mediów zawrzało. Od tego czasu w "kulturze" politycznej wiele się jednak zmieniło - i dziś na porządku dziennym znalazły się wibratory, świnskie łby, oskarżanie prezydenta o alkoholizm, "fanatycy", "zdrajcy", "tępaki" i "pedały". Z dzisiejszej perspektywy słowa wypowiedziane przez ówczesnego premiera przed tzw. komisją Rywina były kulturalną polemiką - dziś dopiero okrzyki pokroju "zadzwoń do brata" rzucone w Sejmie pod adresem Jarosława Kaczyńskiego są godne uwagi Komisji Etyki Poselskiej, która wypowiedzi typu "jest pan zerem" całkowicie ignoruje, bo inaczej musiałaby pracować 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku.
Prym w politycznym chamstwie wiodą od kilku lat Janusz Palikot i Stefan Niesiołowski. Pierwszy z nich dzięki skoncentrowanemu na skandalu i grubiaństwie show wjechał do Sejmu z 10-procentowym poparciem. Drugi zalicza kadencję za kadencją dzięki głosom dziesiątek tysięcy lubuskich wyborców, o których sondaże mówią, że należą ponoć do inteligenckiej elity naszego kraju. Program Stefana Niesiołowskiego? Powtarzanie w nieskończoność słów "podłość" i "nikczemność" w każdej audycji telewizyjnej czy radiowej, do której poseł zostanie zaproszony. Osiągnięcia Niesiołowskiego? Możliwość przerywania posłom opozycji wypowiedzi w Sejmie po upłynięciu dokładnie minuty, dzięki dzierżonej przez cztery lata twardą ręką marszałkowskiej lasce.Bardzo chciałbym poznać 36 993 osób, które w październiku 2011 roku zagłosowały na Stefana Niesiołowskiego, bo bardzo chciałbym zrozumieć co nimi kieruje. Może jest po prostu tak, że zwolenników Platformy Obywatelskiej nie interesuje to kto (i jak) reprezentuje ich w Sejmie - najważniejsze, by podpisywał się obiema rękoma (z obowiązkowym entuzjazmem!) pod kolejnymi pomysłami Donalda Tuska. A może winne są stacje telewizyjne, których dziennikarze tak często narzekają na poziom debaty polskich polityków, choć sami, gdy tylko jest okazja, zapraszają do studia Stefana Niesiołowskiego, który jak magnes przyciąga widzów spragnionych wrażeń rodem z wesela w remizie. Tylko czy naprawdę chcemy, by wrażenia tego gatunku dostarczały nam obrady Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i występy osób odpowiedzialnych za tworzenie prawa w Polsce?