Dorabiajcie dziurki w paskach - idzie kryzys

Dorabiajcie dziurki w paskach - idzie kryzys

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyszłość Grecji wydaje się przesądzona - przyspieszone wybory parlamentarne w tym kraju dadzą władzę skrajnej lewicy, która obiecuje Grekom, że pokaże język UE i MFW i będzie rządzić tak, aby Grekom żyło się wygodnie. UE pokaże wówczas język Grecji - i wyprosi ją ze strefy euro. A wtedy na rynkach finansowych może rozpocząć się prawdziwy Armageddon.
W 2008 roku Amerykę i świat pogrążył w trwającym do dziś kryzysie upadek banku Lehman Brothers. Upadek Grecji może mieć jednak znacznie poważniejsze konsekwencje. Precedens w postaci kraju strefy euro, który upada pod ciężarem własnych długów mimo iż - teoretycznie - stoją za nim uważane za solidne gospodarki krajów Europy północnej (Niemcy!) każe każdemu inwestorowi zastanowić się dwa razy przed zakupem europejskiej waluty, albo podżyrowaniem długów łaknącym pieniędzy jak kania dżdżu Włochom, Hiszpanom czy Portugalczykom. W efekcie wspomniani Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy będą mieli do wyboru - zacisnąć pasa jeszcze mocniej (bo pożyczanie pieniędzy stanie się po prostu za drogie), lub pójść w ślady Grecji. A jeśli w ślady Grecji poszłyby wszystkie te trzy kraje - to w finansowych posadach mogłaby się zatrząść nawet Francja. Zwłaszcza, że Francois Hollande nie wygląda na polityka, który lubi oszczędzać. Kłopoty Francji postawiłyby zaś pod poważnym znakiem zapytania przyszłość całej UE - ponieważ Niemcy mogłyby w takiej sytuacji skorzystać z opcji "Uciekamy z tonącego okrętu póki jeszcze mamy głowę ponad poziomem wody". A bez Niemców UE dziś praktycznie nie istnieje.

Polsce udało się w miarę bezboleśnie prześlizgnąć przez kryzys roku 2008 - głównie dzięki optymizmowi Polaków, którzy - nie zważając na uderzanie w alarmowe dzwony przez analityków - przejadali oszczędności (ich poziom spadł w ciągu ostatnich czterech lat drastycznie), tudzież brali kredyty, nakręcając tym samym konsumpcję i ratując polską gospodarkę od zbytniego schłodzenia. Polsce pomogło również to, że jest w dużej mierze krajem peryferyjnym dla światowej gospodarki - przez co trzęsienie ziemi w USA odczuliśmy co najwyżej jako lekkie drżenie. Teraz jednak trzęsienie ziemi czeka Europę, a Polacy nie za bardzo mają już co przejadać. Idzie kryzys.

Polscy politycy przespali lata koniunktury gospodarczej (2004-2008), przespali szansę jaką dało nam ominięcie finansowego sztormu w latach 2008-2011 i dopiero gdy deficyt budżetowy niebezpiecznie zbliżył się do ostrożnościowych progów (a być może nawet pierwszy z tych progów przekroczył - co jednak bardzo sprytnie maskuje minister Jacek Rostowski) postanowili, że dziurę w naszym okręcie trzeba jednak czymś załatać, bo to okręt - a nie łódź podwodna, więc lepiej, aby utrzymywał się na powierzchni wody. Dobrze, aby dziś powagę sytuacji rozumiała zarówno koalicja, jak i opozycja. Ta druga ma bowiem w zwyczaju obiecywać gruszki na wierzbie - problem jednak w tym, że już wkrótce w Europie może zabraknąć nie tylko gruszek, ale nawet wierzb.

O nadciągającym kryzysie czytaj więcej na Wprost.pl:

Grecja: będą nowe wybory

Rostowski do Greków: opamiętajcie się!

Grecja bije w Polskę. Złotówka coraz słabsza

Grecja wyleci ze strefy euro? To coraz bardziej prawdopodobne

 

Balcerowicz: Grecy uwierzyli w św. Mikołaja. To zawsze źle się kończy

RPP: Grecja opuści strefę euro. To już przesądzone

Artur Bartkiewicz