Apelację składał tylko oskarżyciel, który chciał surowszej kary łącznej - 12 lat więzienia. Kilka dni przed rozprawą, Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, która reprezentowała oskarżenie przed sądem odwoławczym, zdecydowała że apelacja jest niezasadna i ją cofnęła. - W takiej sytuacji sąd zostawia ją bez rozpoznania, a wyrok uprawomocnia się - powiedział rzecznik sądu apelacyjnego Janusz Sulima.
Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Janusz Kordulski powiedział, że w apelacji oskarżyciel (Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ) chciał jedynie zmiany kary łącznej, na 12 lat więzienia, ale nie kwestionował kar jednostkowych. Prokuratura apelacyjna uznała, że przy żądaniu kary o dwa lata wyższej, trudno mówić o "rażącej niewspółmierności kary" orzeczonej w pierwszej instancji.
Napad miał miejsce w grudniu 2010 roku. Właściciel kantoru wychodził rano z banku w centrum Białegostoku z torbą pieniędzy, był z nim pracownik kantoru. Dwaj napastnicy zaatakowali ich w przedsionku banku. Używali paralizatorów, próbowali wyrwać torbę, w której była znaczna kwota w zagranicznych walutach. Szarpanina przeniosła się na chodnik przed bankiem. Jeden z napastników zbiegł, drugiego udało się obezwładnić, także dzięki pomocy przechodniów. Mężczyzna zdołał jednak wyciągnąć broń i oddać kilka strzałów. Właściciel kantoru został ranny w stopę i trafił do szpitala, ale - jak podawała wówczas policja - jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
Drugi z przestępców wsiadł do seata i odjechał. Porzucony samochód policja znalazła kilkaset metrów od miejsca napadu. W śledztwie nie udało się jednak ustalić, kim był drugi napastnik oraz personaliów kierowcy auta. Zatrzymany 45-letni przestępca przyznał się do próby napadu, ale nie wydał kompanów. Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał go na 10 lat więzienia za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia oraz nielegalne posiadanie broni, a także za groźby karalne i podrobienie prawa jazdy. To recydywista. W przeszłości karany m.in. właśnie za rozboje z użyciem broni.
sjk, PAP