Wojsko użyło ostrej amunicji przeciwko 15 tysiącom studentów demonstrujących przed uniwersytetem w Aleppo. Agencje piszą, że to miasto, które w ciągu 15 miesięcy walk w Syrii pozostawało raczej lojalne wobec władzy, "przeżywa teraz prawdziwe powstanie". - Liczba uczestników protestów rośnie z każdym dniem, a dziś miały najbardziej masowy charakter - powiedział Mohammed Said, działacz opozycji z Aleppo, którego cytuje agencja AP.
Zagraniczni obserwatorzy odnotowują z bezradnym niepokojem ponowne nasilanie się przemocy w Syrii i coraz częstsze stosowanie pułapek w postaci min i ładunków wybuchowych podkładanych przy drogach. Ich ofiarami stają się często cywile. Norweski generał Robert Mood, szef zagranicznych obserwatorów w Syrii, oświadczył w Damaszku, że nie są oni w stanie doprowadzić do istotnego zredukowania przemocy. Jedyną szansą, według niego, byłoby nawiązanie w Syrii i poza jej granicami dialogu między wszystkimi stronami konfliktu.
Tymczasem podziały między ugrupowaniami opozycyjnymi utrzymują się. Świadczy o tym m.in. dymisja Burhana Ghaljuna, przewodniczącego głównego organu opozycji na wychodźstwie, Narodowej Rady Syryjskiej. Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan, który spotkał się w Warnie z premierami Bułgarii i Kataru, Bojko Borysowem i szejkiem Hamadem ibn Dżasimem ibn Dżabrem as-Sanim, oświadczył: "Dla całego terytorium Syrii niezbędna jest znacznie większa liczba obserwatorów: może 1000, a nawet 3000. Nieoficjalnie przyznają to wszyscy".
zew, PAP