Zastępca prokuratora z Brindisi powiedział telewizji RAI News, że wybuch należy uznać za zamach. Według pierwszych ustaleń eksplodowały trzy butle z gazem, umieszczone na murku przy wejściu do żeńskiej szkoły zawodowej, które zostały zdalnie zdetonowane. Szkoła, w której kształci się między innymi pracowników opieki społecznej oraz turystyki, znajduje się w pobliżu sądu. Do eksplozji doszło o godzinie 7:45, gdy uczennice wchodziły do placówki.
Burmistrz Brindisi Mimmo Consales powiedział agencji Ansa, że kilka tropów przemawia za hipotezą, że zamachu mogła dokonać mafia z Apulii, czyli Sacra corona unita. To czwarta włoska mafia, po tych organizacjach przestępczych z Sycylii, Neapolu i Kalabrii. Burmistrz przypomniał, że placówka, gdzie doszło do wybuchu, nosi imię żony sędziego Giovanniego Falcone, która zginęła razem z nim w zamachu, dokonanym przez sycylijską mafię 23 maja 1992 roku. W sobotę miał przed szkołą przejść pochód, upamiętniający 20 rocznicę tej zbrodni, zorganizowany przez społeczne stowarzyszenie Libera księdza Luigiego Ciottiego, działające na rzecz praworządności i walki z mafią. Ponadto, jak podkreślił burmistrz, w Brindisi, uważanej za kolebkę mafii z Apulii, przeprowadzono przed 10 dniami wielką policyjną operację przeciwko tamtejszym gangom.
Media przypominają, że 8 maja politycy z tego regionu podczas spotkania z minister spraw wewnętrznych Włoch Anną Marią Cancellieri mówili o raptownym wzroście przestępczości mafijnej właśnie w tym mieście. Sama minister Cancellieri wyraziła opinię, że za wcześnie jest na to, by stawiać definitywne wnioski o sprawcach eksplozji, która wstrząsnęła opinią publiczną we Włoszech.
Zamach potępił już prezydent Giorgio Napolitano, nazywając go „barbarzyńskim i krwawym atakiem na obywatelską koegzystencję". Z kolei Watykan określił to co się stało jako „akt absolutnie straszny i nikczemny". Rzecznik Stolicy Apostolskiej ksiądz Federico Lombardi zachęcił całe Włochy do „zdecydowanej reakcji w odpowiedzi na przemoc i terrorystyczne prowokacje”. Media podały, że premier Mario Monti, przebywający na szczycie G8 w USA, w rozmowie telefonicznej z prezydentem Giorgio Napolitano zapewnił, że jego rząd zamierza stanowczo zwalczać przestępczość i uczyni wszystko, by nie dopuścić do „powrotu pokus wywrotowych w kraju”. Klimat, jaki zapanował w ostatnich miesiącach we Włoszech, porównuje się do napięcia z początku lat 90-tych, gdy doszło do serii krwawych mafijnych zamachów w kilku miastach. Rząd Montiego nakazał, by przez cztery najbliższe dni - w związku z żałobą po śmierci 16-latki - opuszczone zostały flagi do połowy masztu na wszystkich budynkach publicznych.
PAP, arb