Oskarżeni wzajemnie zrzucają winę na siebie. Wacław W. utrzymuje, że on tylko trzymał psa na smyczy, a jego towarzysz zadał psu kilka uderzeń w głowę siekierą. Sylwester G. miał też wcześniej przygotować dla psa dół w odludnym miejscu. Zabójstwo psa miało być wcześniej uzgodnione z właścicielką zwierzęcia. Sylwester G. miał za to otrzymać 20 zł. Sylwester G. temu zaprzecza i oskarża swojego znajomego, który miał według niego uderzyć psa jeden raz, po czym zwierzę mu się wyrwało i zaczęło uciekać.
Sylwester G. zeznał, że, co prawda, przygotował się do zabicia psa swojej znajomej: pogłębił dół, w którym po śmierci zwierzę miało być zakopane i przyniósł z domu siekierę, ale w trakcie wykonywania wyroku, trzymał jedynie psa na smyczy. Mężczyzna tłumaczył, że ma niedowład prawej ręki i nie wykonuje nią czynności, które wymagają siły.
Po nieudanej próbie zabicia psa mężczyźni rozeszli się do domów. Po jakimś czasie okaleczone zwierzę wróciło na swoje osiedle. Pies wbiegł do mieszkania sąsiadki właścicielki i położył się na podłodze. O sprawie zawiadomiono straż miejską i policję. Pies trafił do schroniska i tam został poddany leczeniu. Właścicielka psa zmarła w trakcie śledztwa. Oskarżonym grozi do 2 lat pozbawienia wolności.
ja, PAP