Ta wolta i chronienie Polski przed samym sobą byłyby być może efektowne, gdyby nie fakt, że my to już wszystko przerabialiśmy. W maju i czerwcu 2010 roku Jarosław Kaczyński, na którego wiele osób patrzyło wówczas nieufnie, jako na potencjalnego mściciela gotowego podpalić kraj, by zemścić się za śmierć brata-bliźniaka też nieoczekiwanie ogłosił, że oto on - kochający Rosjan, Polaków i w ogóle każdego Jarosław Kaczyński - odcina się od Jarosława Kaczyńskiego mistrza politycznego knucia i miłośnika zarządzania przez konflikt. Wówczas nieoczekiwana przemiana okazała się posunięciem mądrym - prezes PiS, wydawałoby się niewybieralny w wyborach prezydenckich, był bardzo bliski wywalczenia sobie miejsca w Pałacu Prezydenckim. Ostatecznie przegrał o włos i... następnego dnia był już dawnym sobą - tym od konfliktów i knucia.
Karol Marks mawiał, że historia się powtarza - raz jako tragedia, drugi raz jako farsa. I o ile pierwsza konfrontacja Kaczyńskiego z Kaczyńskim miała w sobie dużo dramatyzmu (oto prezes PiS, po tragicznej śmierci brata, przewartościowuje swoje życie i - gwałtownie osamotniony - na nowo wyciąga rękę do ludzi - prawda, że piękna narracja?), o tyle obecne starcie jest już tylko farsą. Kaczyński najpierw stworzył wrażenie, że Euro 2012 jest zagrożone przez karne zastępy obrońców TV Trwam, którzy zablokują miasto w dniach piłkarskiego święta - a potem łaskawie obiecał, że jednak miasta nie zablokuje (choć za Solidarność nie ręczy - co było puszczeniem oka do tego elektoratu, który Euro ma w głębokim poważaniu i chce protestować). Blef o możliwych protestach był użyty na potrzeby tych, którzy wędrują za prezesem PiS po Polsce, krzyczą mu do ucha "Jarosław, Polskę zbaw" i czekają na rewolucję. A zapowiedź, że protestów jednak nie będzie - to gest w stronę milczącej większości, bez której PiS nie wróci do władzy, a która w czasie Euro chce mieć święty spokój i czas na oglądanie meczów. Niby strategia sensowna - ale przecież strasznie toporna, przewidywalna, a przez to - nieskuteczna. Bo nad nie protestowaniem PiS w czasie Euro owa milcząca większość przejdzie do porządku dziennego jako nad czymś całkowicie normalnym - a jednocześnie utkwi owej większości w pamięci, że PiS protestować chciał. A że w końcu nie protestował? Cóż poszedł po rozum do głowy (że zacytuję Rafała Grupińskiego), ale czy warto nagradzać przy urnie partię, która idzie po rozum do głowy w ostatnim momencie?
Zamiast epilogu: rząd Donalda Tuska negatywnie ocenia dwóch na trzech wyborców. Samego Donalda Tuska zdymisjonowałaby chętnie ponad połowa wyborców. A jednocześnie PO wciąż wyprzedza PiS we wszelkich możliwych sondażach (oprócz tych super tajnych sondaży, do których dostęp ma wyłącznie Ryszard Czarnecki, ale w tych sondażach PiS wygrywa zawsze...). Wnioski każdy może wyciągnąć sobie sam.
Kaczyński nie będzie protestował - czytaj więcej na Wprost.pl:
Kaczyński: PiS nie będzie protestował w czasie Euro. Ale za Solidarność nie odpowiadamyEuro 2012 ponad podziałami? Kaczyński proponuje pokój, Platforma dziękuje
Miller: Kaczyński zapowiada spokój przez 30 dni? Warto było organizować Euro...
Sondaż: rząd pracuje źle, Tusk nie powinien być premierem
Kaczyński ucieszył Komorowskiego. "Zrobił to, o co apelowałem"
Artur Bartkiewicz