Nieformalny szczyt w formie kolacji, choć oficjalnie dotyczył polityki wsparcia wzrostu, został zdominowany przez kryzys strefy euro. Prezydent Hollande namawiał do projektu emisji przez strefę euro wspólnych papierów dłużnych - euroobligacji, które zdaniem ich zwolenników są jedynym szybkim wyjściem z kryzysu w strefie euro. Na to jednak nie zgadzają się niektóre kraje z Niemcami na czele, które cieszą się obecnie najwyższą oceną wiarygodności kredytowej i w związku z tym ponoszą najniższe koszty obsługi swego długu. Tusk zaznaczył, że w sprawie Grecji na szczycie wszyscy mieli poczucie "może nie grozy, ale diabelnie ciężkiego wyzwania". - Szczególnie ciepłe uczucia i współczucie budził nowy, tymczasowy premier Grecji. Nad dzisiejszym spotkaniem wisi ponury znak zapytania, ponieważ ciągle brakuje kilku tych stricte politycznych odpowiedzi - przyznał szef polskiego rządu.
Tusk ocenił, że ogólną, ale "bezdyskusyjną" konkluzją środowego spotkania jest to, że "nie można poświęcić dyscypliny modelu niemieckiego na rzecz wzrostu, ale też nie można poświęcić wzrostu na rzecz tej dyscypliny". - Trzeba szukać rozwiązań, które umożliwią finansowanie wzrostu, ale nie poprzez zadłużanie się - dodał. Ocenił, że z tej perspektywy m.in. polski głos, żeby nie marnować narzędzia inwestycyjnego, jakim jest budżet UE, "zyskuje coraz więcej akceptacji". - Uważam, że to jest dobry wstęp, aby przekonywać do tego, żeby pieniądze na spójność, na inwestycje infrastrukturalne, nie były cięte. Takiego zapału do cięcia jest dużo mniej niż jeszcze kilka tygodni temu - zaznaczył.
PAP, arb