To bowiem nie pazerne banki, brzuchaci burżuje, czy chciwi finansiści są odpowiedzialni za to, że współczesna Europa jest bliska finansowej katastrofy o skutkach trudnych do przewidzenia - odpowiedzialność za tę sytuację ponoszą politycy i - po części - społeczeństwa wybierające tych polityków i domagające się od rządzących, by rzeki w ich krajach płynęły mlekiem i miodem bez względu na koszty takiego rozwiązania. Gdyby europejskie rządy zachowywały umiar w wydawaniu pieniędzy - dziś kłopoty miałby ten i ów bank tudzież fundusz inwestycyjny, który przesadził z pompowaniem bańki na rynku nieruchomości tudzież z inwestowaniem w różne inne ryzykowne instrumenty finansowe, a nie cała Europa. Rządy jednak umiaru nie zachowywały - i nawet w czasach największego prosperity przejadały pieniądze znacznie szybciej, niż je zarabiały. A kto w czasach hossy zaciąga długi - ten w czasie bessy musi zbankrutować. A że w czasie hossy długi zaciągali wszyscy, łącznie z odgrywającymi dziś rolę finansowego sumienia Europy Niemcami ("socjalu" jaki zafundowali sobie Niemcy nie powstydziliby się Marks z Engelsem) - to dziś wszyscy czują niepokój i współczują Grekom. I rzucają sobie pytające spojrzenia - kto będzie następny?
My też nie jesteśmy w tej całej sytuacji bez winy. Tak - my wszyscy. Bo politycy nie wybierają się sami i nie obiecują nam finansowania gruszek na wierzbie dlatego, że mają taki kaprys. Oni zadłużyli nas dlatego, że my chcieliśmy zostać zadłużeni. To znaczy - chcieliśmy, aby państwo się zadłużało, by finansować nasze marzenia o dobrobycie. Bo kto z nas głosował na polityków obiecujących zaciskanie pasa?
Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie - chcieliście Grecji, no to ją macie.
Czytaj więcej na Wprost.pl:
"UE będzie pomagać Grecji, jeśli Grecja będzie słuchać UE"
Tusk o szczycie UE: wszyscy współczujemy premierowi Grecji
Artur Bartkiewicz