Kopacz: związkowcy "S" nie chcieli poznać reformy emerytalnej
- „Solidarność" już wcześniej zapowiadała w mediach niespodzianki, i to o spektakularnym charakterze, na dzień głosowań. Gdyby związkowcy naprawdę chcieli się czegoś dowiedzieć o reformie emerytalnej, to powinni byli przyjść do Sejmu wtedy, gdy odbywała się debata - tłumaczy polityk PO. Jej zdaniem, związkowcy chcieli wejść do Sejmu w dniu głosowań, kiedy dyskusji o zmianach w emeryturach już nie było.
Zapytana, czy nie żałuje, że debata nad emeryturami zamieniła się w niemerytoryczną kłótnię między politykami, Kopacz odpowiada, że nie jest w stanie przewidzieć, kto co powie. - Ocenianie poziomu kultury osobistej posłów też nie jest moją rolą - dodaje Kopacz.
Kary pieniężne dla awanturujących się posłów?
Marszałek Sejmu zapowiada, że chce wprowadzić zmiany w regulaminie Sejmu, by podobnym sytuacjom zapobiec. - Mamy dzisiaj w Sejmie grupę kolekcjonerów wyroków komisji etyki, którzy nic sobie nie robią z upomnień i nagan. Dlatego uważam, że komisja etyki powinna mieć narzędzia, które umożliwią jej skuteczną walkę z nieetycznymi zachowaniami. Najbardziej bolesna jest kara pieniężna. Można też pozbawiać posłów stanowisk np. w prezydium komisji - mówi dla "Rzeczpospolitej" polityk PO.
Pytana, czy martwią ją spadające notowania Platformy Obywatelskiej, Ewa Kopacz odpowiada, że nie. - Sondaże odzwierciedlają nastroje. Jeżeli się mówi o przykrych sprawach, to nikt nie będzie tryskał optymizmem. Do ludzi musi dotrzeć sens tej reformy i wtedy nas docenią - podkreśla marszałek Sejmu. - Dzisiejsza opozycja powinna być nam wdzięczna, że to my wyjęliśmy gorące kasztany z ognia. Szkoda tylko, że nie powiedziała, że PO zrobiła to, co konieczne - dodaje Kopacz.
sjk, "Rzeczpospolita"