Najpierw natrafiłem na nią w powiedzeniu „kto do wozu zaprzęga nadzieję, daleko zajedzie". Jakże wielka to prawda. Tę nadzieję znajdowałem także w zadbanych ogródkach w na co dzień niemal zapomnianych zakątkach wschodniej Polski. Odkrywałem ją na polskich wsiach, gdzie pracowite ręce budziły się już o świcie, także w sobotę. Widziałem ją w pełnych ruchu miastach, które w ostatnich 10-15 latach zaczęły wykorzystywać swoją nową szansę i w oczach piękniały. Ale nadzieję spotykałem również w politycznym sporze o tę najwłaściwszą drogę rozwoju Polski, który przy całym swoim temperamencie i odmienności argumentów mnie, Niemcowi zdradzał przede wszystkim jedno – że zawsze chodzi o kraj, który jest dla każdego sprawą osobistą, sprawą serca, do którego jest się przywiązanym ciałem i duszą.
Nadzieję tę spotkałem także w miejscu straszliwych zbrodni popełnionych przez Niemców, w pocieszającym objęciu polskiego przyjaciela. Odnalazłem ją również w smutku Polski po odejściu wielkiej poetki Wisławy Szymborskiej, która być może jak nikt inny w naszych czasach wiedziała, jak bardzo jesteśmy w naszym bycie doświadczani i sprawdzani przez zaskakujący los...
Świadomie nie mówię dziś o wielu krokach ani inicjatywach Polski na rzecz integracji Europy, nie wspominam wysiłków na rzecz pojednania niemiecko-polskiego. Mówię raczej o tej cichej nadziei, która wydaje mi się jądrem Polski, biciem jej serca, często niezauważalnym, czasem wyraźniej pulsującym, zawsze jednak dla niej samej i dla innych sygnałem trwania i przetrwania.
Tłumaczenie: Marek Orzechowski
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.