Smuda nie chce drewniaka
Że będzie sportowcem, wiadomo było od razu. Rodzice skończyli AWF. Ojciec Krzysztof był mistrzem Europy juniorów w dżudo, matka Iwona siatkarką, więc Robert wychowywał się na boiskach i w salach gimnastycznych. Jeśli nie grał w nogę, to w siatkówkę, jeśli nie w siatkówkę, to uprawiał dżudo albo grał w tenisa. Biegał, skakał, machał rakietą. Przede wszystkim jednak kopał. Rodzice zapisali go do trampkarzy Varsovii. Najpierw trenował z dwa lata starszymi od siebie. Był najmniejszy. Także wtedy, gdy zaczął grać w drużynie z rówieśnikami, fizycznie był z nich najsłabszy. – Wszyscy wołali na niego Bobek, bo był najmniejszy. Szczupły, drobniutki, chucherko takie. Dziwnie biegał na tych cieniutkich nóżkach, ale miał serce do walki – wspomina Krzysztof Sikorski, trener trampkarzy Varsovii.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.