Ministerialne wykresy po prostu pomijają coraz większą część naszego zadłużenia. To tak, jakby szybkościomierz przyspieszającego samochodu odejmował coraz więcej kilometrów na godzinę, im szybciej się jedzie. Przy spotkaniu z policją mógłbym wtedy powiedzieć: panie sierżancie, wcale nie jechałem 110 km na godzinę przez teren zabudowany. To było 50 km. Proszę odjąć 60 z odczytu radaru i wszystko się będzie zgadzać.
Podobnie z „sukcesami" Jacka Rostowskiego w obniżaniu długu publicznego, które mają dwie prozaiczne przyczyny. Nasze państwo chowa dług na finansowanie budowy dróg w Krajowym Funduszu Drogowym. Dzięki długowi upchniętemu w funduszu resort Jacka Rostowskiego twierdzi, że dług publiczny Polski przekroczył dopiero 52 proc. PKB. Ale Unia Europejska, która nie uznaje tego przypadku twórczego księgowania, informuje, że nasz dług publiczny już przekroczył 56 proc. PKB. Przesuwanie pieniędzy i zobowiązań pomiędzy państwowym Bankiem Gospodarstwa Krajowego a Krajowym Funduszem Drogowym to twórcza księgowość w czystej postaci – nie eliminuje istniejącego zobowiązania, lecz tylko je chowa.
Gorszym twórczym księgowaniem, bo obciążającym wyłącznie obecną ekipę rządzącą, jest skok na składki młodych Polaków w OFE. Minister Michał Boni, reklamując tę kombinację, opowiadał, że zmniejszy ona dług publiczny Polski, ale nie zmniejszy przyszłych emerytur dzisiejszych młodych. Czy udało się ministrowi Boniemu to, czego nie potrafił król Salomon? Nie! Skok na OFE według obliczeń rządu w najbliższych 10 latach zmniejszy oficjalny dług publiczny o 195 mld zł. Jednak panowie ministrowie już nie chwalą się tym, że na koniec owych 10 lat narośnie 232 mld zł długu poza oficjalną ewidencją zadłużenia. Będą to reklamowane przez ministra Michała Boniego konta w ZUS, które podliczą obietnice obecnych polityków – składane w imieniu przyszłych podatników – sfinansowania wydatków emerytalnych, na które zaprzestano odkładać pieniądze.
Kumulacja takich drobnych oszustw jest niebezpieczna dla polskiej demokracji oraz dla polskiej gospodarki. Demokracja działa najlepiej, gdy obywatele znają prawdziwe dylematy, przed którymi stoją. Pozbawieni tej wiedzy dokonujemy błędnych wyborów. Niestety, politycy uwielbiają dziś rozdawać obywatelom obietnice na koszt jutrzejszych podatników. Bo wiedzą, że koszty często przychodzą wiele lat po ich decyzjach, gdy nie czeka ich żadna odpowiedzialność. Gierek cztery dekady temu dał rolnikom emerytury na koszt dzisiejszych podatników. Jaruzelski dał różnym grupom zawodowym przywileje branżowe, których koszt odczuwamy do dziś. Pod rządami Kwaśniewskiego SLD dało wcześniejsze emerytury i lekką ręką przyznawane renty, których koszty ponosimy do dziś. Nikt nie mówił wtedy, ile wyniosą przyszłe koszty tych decyzji. Twórcza księgowość Jacka Rostowskiego to kolejne działania z gatunku „zrobić dobrze dzisiejszym wyborcom na koszt jutrzejszych podatników".
Niestety, jest to igranie naszym dobrobytem. Od pięciu lat świat zachodni boryka się z największym kryzysem gospodarczym od czasu drugiej wojny światowej. Można oczywiście – jak Jacek Rostowski rok temu – twierdzić, że Grecja została już uratowana. W tym duchu wielu rozsądnych i mądrych znajomych przekonuje mnie, że może warto trochę naoszukiwać, by się prześliznąć kolejny rok do przodu. Optymizm zawsze wygrywa – mówią. Wydawajmy, by podtrzymać krajową koniunkturę do czasu, gdy gospodarka światowa się rozkręci.
Niestety, bycie optymistą na siłę, który fałszuje statystykę długu, by podtrzymać optymizm, jest obecnie zbyt ryzykowne. Nasi główni partnerzy gospodarczy borykają się z kryzysem nadmiernego zadłużenia. Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku oficjalny dług publiczny zachodnich państw rozwiniętych wynosił ok. 40 proc. PKB. Obecnie wzrósł do ok. 80 proc. PKB. Państwa nadmiernie zadłużone mają to do siebie, że rosną wolniej i częściej popadają w niewypłacalność. Teraz nie jest dobry czas, by się zadłużać, a dług chować.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.