4 czerwca warszawski sąd odroczył do 25 czerwca sprawę wytoczoną przez Amway TVP i producentowi filmu pt. "Witajcie w życiu". Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył sprawę bez przeprowadzania żadnych czynności, gdyż jeden z adwokatów strony pozwanej nie został powiadomiony o rozprawie.
56 minut kontrowersyjnego obrazu
- Sprawa dojrzała do zakończenia - powiedział przed sądem pełnomocnik powoda mec. Stefan Jaworski. Zapowiedział, że 25 czerwca wniesie o zamknięcie procesu, bo wykonano już wszystkie czynności zalecone przez Sąd Najwyższy, który w 2006 r. uchylił poprzedni wyrok w tej sprawie. Teoretycznie jednak pozwani mogą jeszcze złożyć wnioski dowodowe.
Od 1997 r. trwa proces wytoczony przez Amway za film Henryka Dederki, prezentujący techniki oddziaływania na ludzi stosowane w tej amerykańskiej korporacji, prowadzącej tzw. sprzedaż bezpośrednią. W 56-minutowym filmie, zamówionym przez TVP, a wyprodukowanym przez spółkę "Contra Studio", kilku dystrybutorów Amway przedstawiało ideologię firmy, metody werbowania współpracowników i fragmenty szkoleń. Sceny z ich udziałem połączono z inscenizacjami przy udziale aktorów.
"TVP utraciła społeczne zaufanie"
Jeszcze przed emisją film został zaskarżony przez korporację i kilku jej dystrybutorów. TVP i producentowi zarzucili oni "narażenie na utratę społecznego zaufania potrzebnego do prowadzenia działalności". Twierdzili, że film, stosując manipulację, prezentuje negatywny obraz korporacji jako nastawionej tylko na sukces materialny oraz podaje o niej nieprawdziwe dane.
Już na początku jednej ze spraw sąd w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa zakazał emisji filmu w TVP. Spotkało się to z krytyką w mediach; pojawiły się głosy o powrocie cenzury (w 2010 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że sądowy zakaz publikacji nie narusza konstytucji, ale powinny być określone ramy czasowe, w jakich ma on obowiązywać - PAP). "Witajcie w życiu" pojawił się jednak w obiegu nieoficjalnym, sprzedawany był m.in. na bazarach; jest też dostępny w internecie. Nagradzano go także na festiwalach, gdzie odbywały się pokazy zamknięte.
W 2004 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Amway, uznając, że film jedynie krytycznie ocenia "dążenie do sukcesu za wszelką cenę". W 2005 r. Sąd Apelacyjny uznał apelację Amway i zmienił wyrok SO, uznając, że film wytwarza negatywny obraz korporacji. Według SA, autora filmu dokumentalnego, tak samo jak i dziennikarza, obowiązuje szczególna staranność przy zdobywaniu materiałów, jak i rzetelna ich prezentacja. SA zakazał TVP emisji filmu, a producentowi nakazał przeprosiny w mediach i wpłatę 10 tys. zł na cel dobroczynny (Amway chciał 50 tys.).
W reportażu nie ma miejsca na inscenizację?
W 2006 r. SN nakazał ponowny proces, uznając kasacje pozwanych od wyroku SA. SN uznał, że skoro film jest w części dokumentalny, a w części - inscenizowany, to nie można go oceniać tak jak materiału dziennikarskiego. Według SN, w sprawie musi się wypowiedzieć biegły od "dokumentów fabularyzowanych".
W ponownym procesie biegły uznał, że w reportażu można się posłużyć inscenizacją. Amway podkreśla jednak, że inscenizacją była większość filmu. W drodze pomocy prawnej w USA przesłuchano też członka władz Amway odpowiedzialnego za kontakty z polskim oddziałem korporacji. Zeznał on, że nie są prawdziwe tezy filmu, by większość zysków zgarniała wąska grupa dystrybutorów.
Sam Dederko zeznał, że był to film dokumentalny o przemianach świadomości społecznej. Dodał, że sceny inscenizowane odtwarzają prawdziwe sytuacje. - Film opowiadał o technikach psychologicznych, które niszczą ludzką autonomię. Powodują, że wielu dystrybutorów po zakończeniu pracy trafia pod opiekę psychologiczną - mówił Dederko.
Prawomocny jest już wyrok uznający powództwo kilku dystrybutorów Amway wobec TVP. Sąd zobowiązał w nim stroną pozwaną do zaniechania dystrybucji filmu.
sjk, PAP