Prezydent Chorwacji Ivo Josipović poinformował 6 czerwca, że nie weźmie udziału w inauguracji nowego prezydenta Serbii Tomislava Nikolicia. W jego ślady idzie szef kolegialnego kierownictwa Bośni Bakir Izetbegović.
Wybór nacjonalistycznego prezydenta w Serbii, przez długi czas uważanego za ideologicznego spadkobiercę Slobodana Miloszevicia, wzbudził zdziwienie na Bałkanach, które powoli dochodzą do siebie po krwawych wojnach w latach 90. Zginęło w nich ponad 125 tysięcy osób. Jak pisze Reuters, Unia Europejska, do której Nikolić chce przyłączyć Serbię, po wyborach dała do zrozumienia, że nowy prezydent jest na okresie próbnym. Bruksela ma nadzieję, że uzgadniany obecnie rząd koalicyjny z Borisem Tadiciem, byłym liberalnym prezydentem, utrzyma Nikolicia w ryzach. Nikolić już po wyborze na szefa państwa wzbudził oburzenie, twierdząc, że wymordowanie przez siły Serbów bośniackich 8 tysięcy bośniackich Muzułmanów w Srebrenicy w roku 1995 nie było ludobójstwem, a chorwackie graniczne miasto Vukovar jest serbskim miastem. - Nasze stosunki z Serbią polepszyły się w ostatnich latach i chcę ten trend kontynuować. Niestety z przyczyn, które już wcześniej wyjaśniałem, nie pojadę na inaugurację - powiedział Jospović dziennikarzom. Wcześniej mówił agencji Reutera, że pojedzie na inaugurację do Belgradu, jeśli Nikolić wyrzeknie się swej dawnej ultranacjonalistycznej retoryki. Przewodniczący Prezydium Bośni i Hercegowiny Bakir Izetbegović również nie wybiera się do Belgradu. Jego biuro prasowe poinformowało, że Izetbegović nie otrzymał jeszcze zaproszenia na zaprzysiężenie serbskiego prezydenta, ale i tak tego dnia ma inne zobowiązania. sjk, PAP