Co z tego zostało dwa lata później? Jak zwykle w Polsce - nic. Oto prezydent Bronisław Komorowski (nr 1 w państwie), marszałek Sejmu Ewa Kopacz (nr 2) i premier Donald Tusk (nr 4) koniecznie muszą obejrzeć, jak piłkarze z Polski kopią piłkę z piłkarzami z Grecji. Najwyżsi przedstawiciele władzy bardzo chcą być na Stadionie Narodowym. Bo i cóż to za okazja, dać się sfotografować z szalikiem w ręku. Wiadomo, że bezpieczeństwo państwa musi w obliczu takiego wydarzenia jak mecz zejść na dalszy plan.
Rozbrajające jest podejście, z jakim o sprawie mówią politycy PO. - Obraz Komorowskiego, Tuska i Kopacz siedzących obok siebie podczas meczu otwarcia bardzo mnie ucieszy - to Waldy Dzikowski.
- Czuję, że wszystko jest bardzo bezpieczne - to (naprawdę!) powiedziała posłanka na Sejm RP Małgorzata Kidawa-Błońska. Samolot prezydencki też był bardzo bezpieczny. A patrzcie...
"Niedojrzałość" to najbardziej subtelne ze słów, jakie cisną się na usta, gdy widzi się wyścig "mężów stanu" do krzesełek na Narodowym. Jakich jeszcze przykładów - po katastrofach CASY i tupolewa - potrzebują decydenci by zrozumieć, że procedury są najważniejsze?
Najwidoczniej dotychczasowe lekcje od losu były niewystarczające.