- Akt "Cum primum" był wymuszony na papiestwie, potępienie powstania było jednak całkowicie świadome i dobrowolne, wcześniej czy później w ówczesnych warunkach nieuniknione – wyjaśniał ks. Mieczysław Żywczyński („Watykan wobec powstania listopadowego").
Stosunek papiestwa do rozpoczętego w nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. powstania w Królestwie Polskim był uzależniony od wpływów, jakie w Watykanie posiadali dwaj polscy zaborcy, Rosja i Austria. Stolica Apostolska zmagała się w tym czasie także z problemami wewnętrznymi, gdyż 30 listopada zmarł papież Pius VIII.
5 grudnia – za sprawą nuncjusza papieskiego w Wiedniu Hugona Spinoli – w Watykanie dowiedziano się o wybuchu w Polsce „strasznej rewolucji" (ona terribile rivoluzione). Spinola ze smutkiem donosił, że większość polskiego duchowieństwa poparła powstańców.
Na rzecz potępienia przez papiestwo powstańców listopadowych aktywnie działał urzędujący w Rzymie poseł rosyjski Grigorij Iwanowicz Gagarin. - Gagarin był na miejscu, miał dostęp do podsekretarza stanu i dyplomatów papieskich, działać mógł zatem swobodnie. Chodziło o to, aby papież nie oświadczył się na rzecz sprawy polskiej, owszem, by wypowiedział się przeciw niej, co ze względu na katolicki charakter mieszkańców Królestwa byłoby rządowi rosyjskiemu bardzo na rękę – wyjaśniał ks. Żywczyński.
Na audiencjach u nowo obranego 2 lutego 1831 r. papieża Grzegorza XVI Gagarin mówił, że car był gotów wybaczyć Polakom niewierność, byleby złożyli broń. Przekonywał, że przywódcy powstania są zafascynowani jakobinizmem francuskim i jawnie antyklerykalni, co więcej, rebelię przeciw carowi „niezgodnie ze swym powołaniem" poparło polskie duchowieństwo. - Pragnę tylko upomnienia ogólnego i czysto ojcowskiego – tłumaczył.
W Watykanie podejrzewano, że powstanie w Polsce było inspirowane rewolucją belgijską, która wybuchła 25 września 1830 r. Podobnych rebelii obawiano się także na Półwyspie Apenińskim.
Ponaglany przez Gagarina papież nie mógł się długo wahać, tym bardziej, że Watykan zawsze potępiał powstania przeciw prawowicie panującym władcom. Odmowa podważyłaby autorytet Grzegorza XVI w Rosji i Austrii. Na zbrojną pomoc tej ostatniej Watykan liczył w związku z obawą przed ruchami rewolucyjnymi we Włoszech.
Rozpowszechniona w Watykanie nieprawdziwa informacja o masowym udziale polskiego duchowieństwa w postaniu była tematem papieskiego breve „Impensa charitas", które wydano 15 lutego 1831 r. Grzegorz XVI wzywał w nim polskich biskupów do posłuszeństwa wobec legalnej władzy i przypominał, że duchowni nie powinni mieszać się do spraw świeckich, a „zawieruchy zbrojne obce są duchowi kościoła”.
Już w lutym 1831 r. nuncjusz Spinola donosił, że polski bunt (rivolta Polacca) rychło upadnie. - Spinola bezkrytycznie posyłał do Watykanu tylko te wieści, które mu podsuwały urzędowe sfery wiedeńskie. Toteż jego doniesienia to litania porażek polskich – tłumaczył ks. Żywczyński. W Stolicy Piotrowej z ulgą przyjęto wiadomość o zdobyciu przez Rosjan Warszawy 7 września 1831 r.
Po upadku powstania, 24 lutego 1832 r. car ogłosił statut organiczny dla Królestwa, który formalnie zastępował zawieszoną wcześniej konstytucję z 1815 r. Na mocy statutu Królestwo wcielono „na zawsze" do Cesarstwa Rosyjskiego, przy czym – aby zdobyć sobie zaufanie papieża – rosyjski władca obiecywał opiekę nad Kościołem rzymskokatolickim.
Mikołajowi I zależało na ponownym, bardziej stanowczym potępieniu niedawnej antyrosyjskiej rebelii przez Watykan. W ujęciu cara, powstanie listopadowe zagrażało staremu porządkowi na kontynencie europejskim, którego reprezentantem był także papież. Rosyjski dyplomata Karl Nesselrode przekonywał, że dobrobyt kraju zależy od postawy kleru, ten zaś – w przypadku Królestwa Polskiego – zachowywał się karygodnie.
Z kolei kanclerz Austrii Klemens von Mettetnich groził, że w przypadku dalszego poparcia polskiego duchowieństwa dla idei rewolucyjnych, car będzie zmuszony poprzeć w Polsce schizmę.
- Względy polityczne, tzn. wpływ austriacki i rosyjski w Watykanie odegrały tu pierwszorzędną rolę – to prawda, ale chcąc wytłumaczyć przyczynę tak szybkiej decyzji papieża, przypomnieć należy i to, że do potępienia powstania skłaniała Rzym i jego własna, a dawna już ideologia – tłumaczył ks. Żywczyński.
Projekt encykliki potępiającej polski zryw niepodległościowy opracował 21 maja osobiście Grzegorz XVI, po czym przedłożył go posłowi Gagarinowi. Po dokonaniu na jego wniosek poprawek, encyklikę ogłoszono 9 czerwca.
W zamierzeniu papieża encyklika „Cum primum" miała mieć charakter teologiczny, a nie polityczny. Papież dowodził w niej m.in. na podstawie treści Biblii, że powstanie listopadowe było buntem przeciw legalnej władzy, a walczący z Rosjanami Polacy – wichrzycielami porządku publicznego.
- Gdy tylko doszła do nas wieść o strasznych klęskach, które w roku ubiegłym kwitnące wasze Królestwo nawiedziły, zaraz obudziło się w nas przypuszczenie, że one nie skądinąd pochodzą, jak od niektórych podstępu i kłamstwa sprawców, którzy pod pozorem religii w czasach naszych smutnych przeciwko legalnej książąt władzy głowę podnosząc, ojczyznę swoją, spod należnego posłuszeństwa się wyłamującą, bardzo ciężką żałobą okryli – głosiła encyklika.
Papież przestrzegał przed skutkami dalszego „nielegalnego" działania przeciw caratowi. - Wiemy, że posłuszeństwo, które ze strony ludzi należy się ustanowionym od Pana Boga władzom, jest prawem bezwzględnym, któremu nikt, chyba, gdyby się zdarzyło, iż one coś boskiemu i Kościoła prawu przeciwnego rozkazują, sprzeciwiać się nie może – uzasadniał.
Dla Grzegorza XVI władza monarsza pochodziła od Boga, dlatego też każda próba targnięcia się na osobę panującego lub porządek przez niego ustalony była ciężkim grzechem. Jak argumentował, "Każda istota - powiada Apostoł - wyższym władzom winna być podległą. Nie ma bowiem władzy, jak tylko od Boga, te zaś które są, od Boga ukształtowane są. Dlatego kto władzy opór stawia, Bożemu rozkazowi opór stawia".
Zdaniem głowy Kościoła katolickiego Polacy powinni czerpać przykład z pierwszych chrześcijan, którzy, choć czcili Chrystusa, za co groziły prześladowania i śmierć, byli poddanymi rzymskich cesarzy i faktu tego nie kwestionowali.
Papież przytoczył słowa jednego z pierwszych Ojców Kościoła – Tertuliana, który pisał: - Chrześcijanin niczyim nie jest wrogiem, tym mniej cesarza, o którym ponieważ wiemy, że od Boga ustanowiony, winien go kochać i szanować i życzyć mu zdrowia.
Biskup Rzymu wyraził także przekonanie, że w przypadku skruchy powstańców nie zostaną oni ukarani przez łaskawego cara za niewierność. Obiecał także starania Watykanu na rzecz poszanowania katolicyzmu w Polsce.
Ogłoszenie encykliki potępiającej powstanie listopadowe przez Grzegorza XVI wywołało oburzenie emigracji polskiej. Po dziś dzień postać tego papieża budzi skrajne opinie. Jego przeciwnicy są zdania, że negatywny stosunek Grzegorza XVI do powstańców wynikał z faktu, że Watykan nie przyznawał Polakom prawa do niepodległej ojczyzny. Inni z kolei argumentują, że papież nie posiadał rzetelnych informacji na temat ówczesnej sytuacji w Królestwie i działał pod presją Rosji i Austrii. Ponadto jako głowa Państwa Kościelnego nie mógł otwarcie wspierać polskich powstańców, których posądzano o antyklerykalizm i szerzenie idei rewolucyjnych.
Jak wyjaśnia ks. Żywczyński, „wzmacnianie władzy prawosławnego autokraty w katolickiej Polsce nie mogło być celem szczerych życzeń żadnego papieża, a cóż dopiero głęboko religijnego Grzegorza XVI. Ale wypowiedzenie się szczere Watykanu nie pomogłoby sprawie polskiej, sprawie zaś Kościoła mogłoby przynieść szkody nieobliczalne. Poświęcono zatem prawa Polaków, sankcjonowano posłuszeństwo cesarzowi – w zamian za to chciano jednak ratować w Polsce katolicyzm".
Według niego, papieska encyklika miała położyć kres polityce religijnej Rosji w Królestwie, zwłaszcza konfiskacie dóbr kościelnych i zamykaniu klasztorów. - Zgoda papieża na encyklikę czerwcową była doskonałą okazją do tego, by tę zmianę od rządu rosyjskiego uzyskać – reasumuje ks. Żywczyński.
sjk, PAP