Holbrooke, Miles, Hill, Petritsch, Holst, Walker i inni
Wielotygodniowe zabiegi dyplomatyczne amerykańskiego negocjatora Christophera Hilla przekonały Serbów i Albańczyków do podjęcia rozmów pokojowych w Rambouillet pod Paryżem. Wcześniej dzięki determinacji i umiejętnościom międzynarodowych mediatorów doszło do podpisania porozumień w Dayton i Wye Plantation.
"Poglądy Serbów i Albańczyków na temat przyszłości Kosowa są krańcowo różne. Ambasador Hill podjął się karkołomnego zadania zmniejszenia tej przepaści. Wiedzieliśmy, że musi to nastąpić przed końcem zimy, by nie dopuścić do eskalacji działań zbrojnych, gdy zaczną puszczać mrozy" - tak przedstawiał dziennikarzom swojego młodszego kolegę najsłynniejszy amerykański mediator Richard Holbrooke.
Hill przyjechał na Bałkany w 1996 r. jako ambasador USA w sąsiadującej z Kosowem Macedonii. W Skopje bywa jednak dość rzadko. Większość czasu spędza na trasie Belgrad - Pri?tina, prowadząc "wahadłową" dyplomację między przywódcami Serbów i Albańczyków. Uchodzi za zręcznego negocjatora i świetnego znawcę regionu. W Belgradzie wspiera go Richard Miles, charge d?affaires w tamtejszym przedstawicielstwie dyplomatycznym USA.
"Hill i Miles są odpowiedzialni za najtrudniejszą część naszych negocjacji - przekonanie obu stron, by zgodziły się rozpocząć rokowania. W swoich zabiegach oprócz zorientowania w sytuacji politycznej muszą się wykazywać doskonałą znajomością psychologii. Obie strony są tak wrogo do siebie nastawione, że sama taktyka i dyplomacja nie wystarczają. Bardzo często trzeba oddziaływać na uczucia i emocje" - tłumaczy Holbrooke.
Richard Holbrooke wielokrotnie spotykał się z podobnymi problemami w swojej karierze dyplomatycznej. Były zastępca sekretarza stanu USA, a obecnie kandydat na ambasadora Stanów Zjednoczonych przy ONZ, znany jest przede wszystkim jako twórca porozumienia pokojowego z Dayton, które doprowadziło do zakończenia wojny w Bośni i Hercegowinie w 1995 r. Wzorem swojego mistrza Henry?ego Kissingera potrafił doskonale wyczuć moment, gdy dzięki naciskom politycznym i wojskowym strony "dojrzały" do zajęcia miejsc przy stole rokowań. W przeciwieństwie do swoich poprzedników Holbrooke dobrze wiedział, że odtworzenie wielonarodowościowego państwa nie jest na tym etapie możliwe, a klucz do powodzenia znajduje się w rękach przywódcy Serbów Slobodana Milo?evicia. Wiele wcześniejszych misji zakończyło się fiaskiem, gdyż negocjatorzy nie chcieli rozmawiać z Milo?eviciem, oskarżając go o rozniecanie konfliktu i udział w zbrodniach wojennych.
Do historii przeszły spotkania amerykańskiego dyplomaty z przywódcą Serbów w dawnej willi myśliwskiej marszałka Tito pod Belgradem. Jedno z nich trwało jedenaście godzin bez przerwy. Współpracownicy Holbrooke?a twierdzą, że zrobi on wszystko, co możliwe, by osiągnąć wytyczony cel. Nie liczy się przy tym z biurokratycznymi przeszkodami. W czasie rozmowy potrafi ująć swych rozmówców erudycją i komplementami, ale potrafi też krzyczeć, grozić i nalegać, gdy wymaga tego sytuacja. W Departamencie Stanu opowiada się, że dla negocjujących stron najlepszym argumentem na rzecz zawarcia kompromisu jest perspektywa skrócenia czasu, jaki będą musiały spędzić w towarzystwie Dicka Holbrooke?a.
"Nie zgadzam się ze Zbigniewem Brzezińskim porównującym politykę zagraniczną z architekturą. Architekt sporządza plan budynku od początku do ostatniej śrubki i na podstawie tego planu przystępuje do budowy. Według mnie, polityka zagraniczna bardziej przypomina jazz, oparty na improwizacji i częstej zmianie rytmu" - twierdzi Holbrooke.
Holbrooke zrezygnował ze stanowiska w administracji po zakończeniu pierwszej kadencji prezydenta Clintona. Objął wtedy funkcję wice- dyrektora banku inwestycyjnego Credit Suisse First Boston, lecz bankierem z powołania nie jest. Na prośbę prezydenta Clintona bez wahania zgodził się być mediatorem w konfliktach w Kosowie i na Cyprze. W październiku ubiegłego roku po raz drugi w ciągu trzech lat udało mu się dokonać rzeczy pozornie niemożliwej, czyli przekonać Serbów do negocjacji. W ich wyniku Milo?ević zgodził się na rozmieszczenie w Kosowie liczącej docelowo 2000 osób misji weryfikacyjnej OBWE i przeprowadzenie wyborów pod nadzorem tej organizacji. W Waszyngtonie mówi się, że jest on najpoważniejszym kandydatem na szefa amerykańskiej dyplomacji, gdyby w następnych wyborach prezydenckich zwyciężył Al Gore.
Zabiegi dyplomatyczne Holbrooke?a, Hilla, Milesa w Waszyngtonie wspiera specjalny zespół negocjacyjny w Biurze ds. Europejskich Departamentu Stanu. Na jego czele stoi James Padrew, specjalny wysłannik rządu USA ds. stabilizacji militarnej na Bałkanach. Pomaga mu Larry Rossin, dyrektor Biura Europy Południowej i Środkowej Departamentu Stanu, i Jim O?Brien, doradca Medeleine Albright i przyjaciel Holbrooke?a. Amerykanów wspiera Wolfgang Petritsch, wysłannik Unii Europejskiej, a zarazem ambasador Austrii w Belgradzie.
Ofensywę dyplomatyczną w Kosowie podjęła również Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Dla OBWE pracuje doświadczony mediator i zarazem szef misji weryfikacyjnej William Walker, który ma za sobą 37 lat kariery dyplomatycznej, głównie na placówkach w krajach Ameryki Łacińskiej. Jego przygoda z Bałkanami rozpoczęła się dwa lata temu, gdy został specjalnym wysłannikiem sekretarza generalnego ONZ we Wschodniej Slawonii. Mediując wielokrotnie z prezydentem Chorwacji Franjo Tudjmanem i prezydentem Serbii Slobodanem Milo?eviciem, dał się poznać jako twardy i nieustępliwy negocjator. Po dokonaniu wizji lokalnej na miejscu egzekucji albańskich cywilów we wsi Racak w naładowanych emocjami słowach oskarżył Serbów o dokonanie zbrodni. Milo?ević uznał go wtedy za persona non grata i dał 48 godzin na opuszczenie Kosowa. W odpowiedzi Walker oświadczył, że nie zamierza opuszczać Pri?tiny i po intensywnych zabiegach dyplomatycznych Serbowie pozwolili mu pozostać.
W Kosowie mediował także szef polskiego MSZ Bronisław Geremek, który w ubiegłym roku przewodniczył OBWE. Polski minister kilkakrotnie jeździł na Bałkany, by nadzorować wcielanie w życie porozumienia zawartego w październiku przez Holbrooke?a i Milo?evicia i nakłaniać kosowskich Albańczyków do publicznego poparcia osiągniętego porozumienia. W tym roku Geremka zastąpił szef norweskiego MSZ, Knut Vollebaek. Dyplomacja norweska osiągała w ostatnich latach spore sukcesy. Były minister spraw zagranicznych Johan Jörgen Holst uważany jest za człowieka, który doprowadził do wznowienia izraelsko-palestyńskich rokowań w 1993 r. Dom Holsta stał się miejscem tajnych spotkań obu negocjujących stron, a w przełamywaniu pierwszych lodów znacznie pomógł czteroletni syn ministra, Edvard. Zmuszał on uczestników rozmów do wspólnej zabawy na dywanie w salonie państwa Holstów. Gdy w ubiegłym roku w Albanii doszło do eskalacji napięcia po zamordowaniu działacza Partii Demokratycznej Hajdaniego, to właśnie Norwegowie poproszeni zostali o mediację i pomoc w zorganizowaniu rzetelnego dochodzenia.
Październikowe porozumienie między izraelskim premierem Benjaminem Netaniahu i przywódcą Autonomii Palestyńskiej Jasirem Arafatem to w dużej mierze zasługa waszyngtońskiej dyplomacji. Oprócz Madeleine Albright, Sandy Bergera, doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa i zastępcy sekretarza stanu do spraw Bliskiego Wschodu Martina Indyka w negocjacjach w Wye Plantation brał udział sam prezydent Clinton. Fakt, że Izraelczycy i Palestyńczycy zgodzili się zasiąść do wspólnego stołu, jest jednak w dużej mierze zasługą Dennisa Rossa, specjalnego wysłannika amerykańskiego prezydenta. Ross, absolwent Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, jest świetnym znawcą problemów Bliskiego Wschodu i doskonałym dyplomatą. Przez wiele miesięcy prowadził "wahadłową dyplomację" pomiędzy Waszyngtonem, Tel Awiwem i Gazą, aż w końcu przekonał zwaśnione strony do przyjazdu na rozmowy do ośrodka rządowego w stanie Maryland. Na tym misja amerykańskiego dyplomaty się nie zakończyła. Wcielanie porozumienia w życie napotyka na duże trudności i mediacja Rossa jest ciągle w cenie.
"Poglądy Serbów i Albańczyków na temat przyszłości Kosowa są krańcowo różne. Ambasador Hill podjął się karkołomnego zadania zmniejszenia tej przepaści. Wiedzieliśmy, że musi to nastąpić przed końcem zimy, by nie dopuścić do eskalacji działań zbrojnych, gdy zaczną puszczać mrozy" - tak przedstawiał dziennikarzom swojego młodszego kolegę najsłynniejszy amerykański mediator Richard Holbrooke.
Hill przyjechał na Bałkany w 1996 r. jako ambasador USA w sąsiadującej z Kosowem Macedonii. W Skopje bywa jednak dość rzadko. Większość czasu spędza na trasie Belgrad - Pri?tina, prowadząc "wahadłową" dyplomację między przywódcami Serbów i Albańczyków. Uchodzi za zręcznego negocjatora i świetnego znawcę regionu. W Belgradzie wspiera go Richard Miles, charge d?affaires w tamtejszym przedstawicielstwie dyplomatycznym USA.
"Hill i Miles są odpowiedzialni za najtrudniejszą część naszych negocjacji - przekonanie obu stron, by zgodziły się rozpocząć rokowania. W swoich zabiegach oprócz zorientowania w sytuacji politycznej muszą się wykazywać doskonałą znajomością psychologii. Obie strony są tak wrogo do siebie nastawione, że sama taktyka i dyplomacja nie wystarczają. Bardzo często trzeba oddziaływać na uczucia i emocje" - tłumaczy Holbrooke.
Richard Holbrooke wielokrotnie spotykał się z podobnymi problemami w swojej karierze dyplomatycznej. Były zastępca sekretarza stanu USA, a obecnie kandydat na ambasadora Stanów Zjednoczonych przy ONZ, znany jest przede wszystkim jako twórca porozumienia pokojowego z Dayton, które doprowadziło do zakończenia wojny w Bośni i Hercegowinie w 1995 r. Wzorem swojego mistrza Henry?ego Kissingera potrafił doskonale wyczuć moment, gdy dzięki naciskom politycznym i wojskowym strony "dojrzały" do zajęcia miejsc przy stole rokowań. W przeciwieństwie do swoich poprzedników Holbrooke dobrze wiedział, że odtworzenie wielonarodowościowego państwa nie jest na tym etapie możliwe, a klucz do powodzenia znajduje się w rękach przywódcy Serbów Slobodana Milo?evicia. Wiele wcześniejszych misji zakończyło się fiaskiem, gdyż negocjatorzy nie chcieli rozmawiać z Milo?eviciem, oskarżając go o rozniecanie konfliktu i udział w zbrodniach wojennych.
Do historii przeszły spotkania amerykańskiego dyplomaty z przywódcą Serbów w dawnej willi myśliwskiej marszałka Tito pod Belgradem. Jedno z nich trwało jedenaście godzin bez przerwy. Współpracownicy Holbrooke?a twierdzą, że zrobi on wszystko, co możliwe, by osiągnąć wytyczony cel. Nie liczy się przy tym z biurokratycznymi przeszkodami. W czasie rozmowy potrafi ująć swych rozmówców erudycją i komplementami, ale potrafi też krzyczeć, grozić i nalegać, gdy wymaga tego sytuacja. W Departamencie Stanu opowiada się, że dla negocjujących stron najlepszym argumentem na rzecz zawarcia kompromisu jest perspektywa skrócenia czasu, jaki będą musiały spędzić w towarzystwie Dicka Holbrooke?a.
"Nie zgadzam się ze Zbigniewem Brzezińskim porównującym politykę zagraniczną z architekturą. Architekt sporządza plan budynku od początku do ostatniej śrubki i na podstawie tego planu przystępuje do budowy. Według mnie, polityka zagraniczna bardziej przypomina jazz, oparty na improwizacji i częstej zmianie rytmu" - twierdzi Holbrooke.
Holbrooke zrezygnował ze stanowiska w administracji po zakończeniu pierwszej kadencji prezydenta Clintona. Objął wtedy funkcję wice- dyrektora banku inwestycyjnego Credit Suisse First Boston, lecz bankierem z powołania nie jest. Na prośbę prezydenta Clintona bez wahania zgodził się być mediatorem w konfliktach w Kosowie i na Cyprze. W październiku ubiegłego roku po raz drugi w ciągu trzech lat udało mu się dokonać rzeczy pozornie niemożliwej, czyli przekonać Serbów do negocjacji. W ich wyniku Milo?ević zgodził się na rozmieszczenie w Kosowie liczącej docelowo 2000 osób misji weryfikacyjnej OBWE i przeprowadzenie wyborów pod nadzorem tej organizacji. W Waszyngtonie mówi się, że jest on najpoważniejszym kandydatem na szefa amerykańskiej dyplomacji, gdyby w następnych wyborach prezydenckich zwyciężył Al Gore.
Zabiegi dyplomatyczne Holbrooke?a, Hilla, Milesa w Waszyngtonie wspiera specjalny zespół negocjacyjny w Biurze ds. Europejskich Departamentu Stanu. Na jego czele stoi James Padrew, specjalny wysłannik rządu USA ds. stabilizacji militarnej na Bałkanach. Pomaga mu Larry Rossin, dyrektor Biura Europy Południowej i Środkowej Departamentu Stanu, i Jim O?Brien, doradca Medeleine Albright i przyjaciel Holbrooke?a. Amerykanów wspiera Wolfgang Petritsch, wysłannik Unii Europejskiej, a zarazem ambasador Austrii w Belgradzie.
Ofensywę dyplomatyczną w Kosowie podjęła również Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Dla OBWE pracuje doświadczony mediator i zarazem szef misji weryfikacyjnej William Walker, który ma za sobą 37 lat kariery dyplomatycznej, głównie na placówkach w krajach Ameryki Łacińskiej. Jego przygoda z Bałkanami rozpoczęła się dwa lata temu, gdy został specjalnym wysłannikiem sekretarza generalnego ONZ we Wschodniej Slawonii. Mediując wielokrotnie z prezydentem Chorwacji Franjo Tudjmanem i prezydentem Serbii Slobodanem Milo?eviciem, dał się poznać jako twardy i nieustępliwy negocjator. Po dokonaniu wizji lokalnej na miejscu egzekucji albańskich cywilów we wsi Racak w naładowanych emocjami słowach oskarżył Serbów o dokonanie zbrodni. Milo?ević uznał go wtedy za persona non grata i dał 48 godzin na opuszczenie Kosowa. W odpowiedzi Walker oświadczył, że nie zamierza opuszczać Pri?tiny i po intensywnych zabiegach dyplomatycznych Serbowie pozwolili mu pozostać.
W Kosowie mediował także szef polskiego MSZ Bronisław Geremek, który w ubiegłym roku przewodniczył OBWE. Polski minister kilkakrotnie jeździł na Bałkany, by nadzorować wcielanie w życie porozumienia zawartego w październiku przez Holbrooke?a i Milo?evicia i nakłaniać kosowskich Albańczyków do publicznego poparcia osiągniętego porozumienia. W tym roku Geremka zastąpił szef norweskiego MSZ, Knut Vollebaek. Dyplomacja norweska osiągała w ostatnich latach spore sukcesy. Były minister spraw zagranicznych Johan Jörgen Holst uważany jest za człowieka, który doprowadził do wznowienia izraelsko-palestyńskich rokowań w 1993 r. Dom Holsta stał się miejscem tajnych spotkań obu negocjujących stron, a w przełamywaniu pierwszych lodów znacznie pomógł czteroletni syn ministra, Edvard. Zmuszał on uczestników rozmów do wspólnej zabawy na dywanie w salonie państwa Holstów. Gdy w ubiegłym roku w Albanii doszło do eskalacji napięcia po zamordowaniu działacza Partii Demokratycznej Hajdaniego, to właśnie Norwegowie poproszeni zostali o mediację i pomoc w zorganizowaniu rzetelnego dochodzenia.
Październikowe porozumienie między izraelskim premierem Benjaminem Netaniahu i przywódcą Autonomii Palestyńskiej Jasirem Arafatem to w dużej mierze zasługa waszyngtońskiej dyplomacji. Oprócz Madeleine Albright, Sandy Bergera, doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa i zastępcy sekretarza stanu do spraw Bliskiego Wschodu Martina Indyka w negocjacjach w Wye Plantation brał udział sam prezydent Clinton. Fakt, że Izraelczycy i Palestyńczycy zgodzili się zasiąść do wspólnego stołu, jest jednak w dużej mierze zasługą Dennisa Rossa, specjalnego wysłannika amerykańskiego prezydenta. Ross, absolwent Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, jest świetnym znawcą problemów Bliskiego Wschodu i doskonałym dyplomatą. Przez wiele miesięcy prowadził "wahadłową dyplomację" pomiędzy Waszyngtonem, Tel Awiwem i Gazą, aż w końcu przekonał zwaśnione strony do przyjazdu na rozmowy do ośrodka rządowego w stanie Maryland. Na tym misja amerykańskiego dyplomaty się nie zakończyła. Wcielanie porozumienia w życie napotyka na duże trudności i mediacja Rossa jest ciągle w cenie.
Więcej możesz przeczytać w 7/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.