- My, po odpadnięciu naszej reprezentacji z Euro, oczywiście nie będziemy już podbijać naszego optymizmu z tego powodu, że nasi piłkarze są genialni, bo są umiarkowani, ale wciąż pozostaje jednak optymizm, który może wynikać z tego, że zachowujemy się przyzwoicie, że ludzie się cieszą - mówi politolog prof. Radosław Markowski.
- Nie trzeba być tępym, ograniczonym kibolem, zapatrzonym tylko w swoją drużynę, żeby doceniać klasę innych, cieszyć się z tego, że ładnie grają Szwedzi, Czesi, czy Hiszpanie. Myśmy tutaj absolutnie zdali egzamin jako kibice, przy czym trzeba zwrócić bardzo wyraźnie uwagę, że nie są to ci kibice stadionowi, a polska klasa średnia, która oczywiście chciałaby, żeby Polacy wygrywali, ale jednocześnie ma umysł na tyle otwarty, by nie mieszać patriotyzmu z nacjonalizmem - tego, co proponuje np. PiS, aby patrzeć wyłącznie na swoich - ocenia prof. Markowski. Dodaje, że w kwestii życia politycznego w Polsce jest pesymistą. - Za chwilę mistrzostwa się skończą i wrócimy do starej narracji. Widać to już przy okazji śmierci gen. Sławomira Petelickiego. Oczywiście wiemy, jaka była przyczyna jego śmierci, ale tamci też wiedzą. Prezes Kaczyński chodzi z listą, ale wcześniej nikt się nie zjawił w prokuraturze, żeby ostrzec - mówi politolog.
- To jest zresztą większy problem, który ja nagłaśniam w swojej akademickiej działalności, że my utraciliśmy kontakt nad partiami politycznymi, że one, nie tylko Prawo i Sprawiedliwość, wiele z nich, stały się maszynami do dezinformacji, produkowania kłamstwa politycznego, a miały przecież pełnić rolę socjalizacyjną, agregacji interesów. Parę lat temu został obrany taki kurs, aby przykładnie krytykować wszystko, że zawsze jest źle i wszędzie jest źle. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że ludzie neutralni nie mogą krytykować rządu Donalda Tuska, a jednak byłoby za co, bo - wiadomo - jedne rzeczy się udają, inne nie. Nie można tego robić, ponieważ jest ugrupowanie, które w czambuł potępia wszystko, tak, że trudno w ogóle się z czymś sensownym i zasadnym zmieścić w tej lawinie, potoku krytycyzmu - podsumowuje prof. Markowski.
sjk, PAP
- To jest zresztą większy problem, który ja nagłaśniam w swojej akademickiej działalności, że my utraciliśmy kontakt nad partiami politycznymi, że one, nie tylko Prawo i Sprawiedliwość, wiele z nich, stały się maszynami do dezinformacji, produkowania kłamstwa politycznego, a miały przecież pełnić rolę socjalizacyjną, agregacji interesów. Parę lat temu został obrany taki kurs, aby przykładnie krytykować wszystko, że zawsze jest źle i wszędzie jest źle. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że ludzie neutralni nie mogą krytykować rządu Donalda Tuska, a jednak byłoby za co, bo - wiadomo - jedne rzeczy się udają, inne nie. Nie można tego robić, ponieważ jest ugrupowanie, które w czambuł potępia wszystko, tak, że trudno w ogóle się z czymś sensownym i zasadnym zmieścić w tej lawinie, potoku krytycyzmu - podsumowuje prof. Markowski.
sjk, PAP