Premier przypomniał, że historycy mają wielki problem, aby zidentyfikować tzw. białoruską listę katyńską. - Ostatnio sytuacja z odkryciem prof. (Natalii) Lebiediewej potwierdza, że to jest bardzo poważne zadanie nie tylko dla polityków, ale głównie dla historyków - powiedział.
21 czerwca "Gazeta Wyborcza" napisała, że prof. Lebiediewa odnalazła w Rosyjskim Wojskowym Archiwum Państwowym białoruską listę katyńską, czyli listę polskich obywateli wywiezionych do katowni w Mińsku. Białoruska lista katyńska, dotycząca 3870 polskich obywateli zamordowanych w 1940 r. przez NKWD na terenie sowieckiej Białorusi, jest jedną z największych i ostatnich tajemnic zbrodni katyńskiej.
Historycy, komentując doniesienia "GW", stwierdzili, że opisana lista nazwisk nie jest białoruską listą katyńską. W Polsce lista ta znana jest od lat 90., ale badacze doceniają jej znaczenie dla ustalenia prawdy o zbrodni. Tusk zapewnił, że "kwestia upowszechnienia i udostępnienia dokumentacji katyńskiej" była wstępem do każdej jego rozmowy z przywódcami Federacji Rosyjskiej.
- Nieraz rozmawialiśmy o potrzebie ujawnienia i udostępnienia kompletnej dokumentacji dotyczącej Katynia, w tym domniemanej - bo ciągle możemy używać tego ostrożnego sformułowania - listy białoruskiej - powiedział. Zastrzegł, że "nie mówi o domniemanych ofiarach, bo one są bezdyskusyjne, ale ciągle nie mamy potwierdzenia, że ten dokument jest, czyli ta specyficzna lista białoruska istnieje".
Białoruska lista katyńska dotyczy 3870 polskich obywateli (z liczby ok. 22 tys. wszystkich ofiar mordu). Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku osoby te zostały aresztowane przez NKWD we wschodnich województwach II Rzeczpospolitej, a następnie zamordowane z rozkazu Józefa Stalina. Najprawdopodobniej - w więzieniu NKWD w Mińsku. Przypuszczalnie miejscem pogrzebania Polaków są Kuropaty pod Mińskiem (obecnie w granicach miasta), które były terenem pochówku ofiar NKWD w latach 1937-1941.sjk, PAP