Decyzję o przesłuchaniu Kaczyńskiego w śledztwie dotyczącym śmierci gen. Sławomira Petelickiego, podjęto po medialnej wypowiedzi szefa PiS. W zeszłym tygodniu mówił on o istnieniu "krótkiej listy osób, które bardzo dużo mówią i są w związku z tym zagrożone". Prezes PiS powiedział, że o wypowiedzi w sprawie grupy zagrożonych osób przypomniał sobie po śmierci gen. Petelickiego.
- To jest moja rozmowa z pewną osobą, która wymieniając kilka nazwisk powiedziała, że kilka osób zaczęło dużo mówić i wszystkie +dostają po głowie+. Nie w sensie fizycznym, ale mają jakieś śledztwa, procesy coś złego dzieje się w ich życiu. Wymieniła kilka znanych nazwisk, wśród nich Petelickiego. Ja nie zrozumiałem tego, że chodzi o zagrożenie życia, uczciwie mówiąc niespecjalnie zwróciłem na to uwagę, póki nie doszło do śmierci generała. Wtedy to sobie przypomniałem i zrobiło to na mnie wrażenie. Dlatego to powiedziałem - powiedział Kaczyński.
- Nie chcę mówić, co to za osoby, powiem to w prokuraturze. Nie jest to nic sensacyjnego, tych nazwisk łatwo się domyślić. Z racji pełnionych funkcji na początku lat 90. mieli bardzo duży dostęp do informacji - dodał.