Rozmowa z MARIUSZEM WALTEREM, prezesem TVN
Wiesław Kot: - Z informacji udało się w TVN zrobić towar, który się doskonale sprzedaje.
Mariusz Walter: - Zawsze byłem przekonany, że informacja w telewizji to świetny towar. Dziś dodam, że jego wartość rośnie wprost proporcjonalnie do szybkości przekazu i szacunku dla czasu teraźniejszego. On jest przecież istotą telewizji. Warto jednak podkreślić, że przygotowanie informacji jest w telewizji wyjątkowo drogą zabawą: trzeba inwestować w kosztowny sprzęt, biura, tworzenie filii, należy zatrudniać najlepszych reporterów.
- Jest to jednak bardzo opłacalna inwestycja, ponieważ zapotrzebowanie na profesjonalną informację nie znika wraz ze zmianą mody czy koniunktury.
- Zwłaszcza w kraju, który rozwija się w takim tempie jak Polska. Tu widzowie coraz częściej przekładają wiadomości zasłyszane w dzienniku na realia własnego życia. Wiążą je ze swoimi możliwościami i szansami życiowymi. Każdy stan zagrożenia jest odbierany personalnie, lecz także każda nadzieja, jaką widzowie znajdują w naszych informacjach, ma charakter bardzo osobisty. Jeśli w dodatku odbiorca uznaje, że informacja jest obiektywna, bardzo szybko przekonuje się, iż sporo zyskał: pogłębił swoją wiedzę, lepiej rozumie świat, ma więcej możliwości.
- "Fakty" zawdzięczają swoją pozycję także odnowie języka informacji.
- Aby je stworzyć, musiałem zgromadzić wokół siebie ludzi, którzy o telewizji myślą podobnie jak ja - nie tylko doświadczonych dziennikarzy, liderów, jak Tomasz Lis, Grzegorz Miecugow czy Marcin Wrona, lecz także o wiele młodszych od nich reporterów. Oni nie są skażeni nowomową, posługują się żywym i zrozumiałym językiem. Są inteligentni i dociekliwi, umieją stawiać trafne pytania. Może nie jest to jeszcze dociekliwość na poziomie Moniki Olejnik, jest to jednak ta sama liga.
- "Fakty" to także pierwszy w polskiej telewizji dziennik autorski. Nasza informacja telewizyjna opierała się dotychczas na zupełnie innych tradycjach.
- Mam za sobą wystarczająco długie lata doświadczeń z widzem, by wiedzieć o tym, że jakikolwiek fałsz na ekranie zostanie wychwycony i że to jest wyłącznie kwestia czasu. A nic tak nie zraża widza do telewizji jak fałsz. W związku z tym nie mogę udawać, że pan X tworzy właśnie na oczach widzów wiadomość, jeżeli wcześniej przygotował ją pan Y, a pan X czyta ją z telepromptera. Chcąc wdrożyć zasadę tworzenia dziennika autorskiego, musiałem zgromadzić sztab dziennikarzy, dla których oczywiste jest to, że każda wiadomość, jeśli ma być publiczna, musi być profesjonalnie sprawdzona, i że osoba, w którą wymierzony jest atak, jeśli informacja ma takie znamiona, powinna mieć możliwość odparcia go w tym samym czasie. Bez Tomasza Lisa, Grzegorza Miecugowa, Piotra Radziszewskiego i Marcina Wrony nie zgromadziłbym znakomitej reszty zespołu, nie byłoby takich "Faktów". Znalazłem więc współpracowników, dla których te zasady są równie oczywiste jak dla mnie. Nie muszę tu już niczego pilnować.
Mariusz Walter: - Zawsze byłem przekonany, że informacja w telewizji to świetny towar. Dziś dodam, że jego wartość rośnie wprost proporcjonalnie do szybkości przekazu i szacunku dla czasu teraźniejszego. On jest przecież istotą telewizji. Warto jednak podkreślić, że przygotowanie informacji jest w telewizji wyjątkowo drogą zabawą: trzeba inwestować w kosztowny sprzęt, biura, tworzenie filii, należy zatrudniać najlepszych reporterów.
- Jest to jednak bardzo opłacalna inwestycja, ponieważ zapotrzebowanie na profesjonalną informację nie znika wraz ze zmianą mody czy koniunktury.
- Zwłaszcza w kraju, który rozwija się w takim tempie jak Polska. Tu widzowie coraz częściej przekładają wiadomości zasłyszane w dzienniku na realia własnego życia. Wiążą je ze swoimi możliwościami i szansami życiowymi. Każdy stan zagrożenia jest odbierany personalnie, lecz także każda nadzieja, jaką widzowie znajdują w naszych informacjach, ma charakter bardzo osobisty. Jeśli w dodatku odbiorca uznaje, że informacja jest obiektywna, bardzo szybko przekonuje się, iż sporo zyskał: pogłębił swoją wiedzę, lepiej rozumie świat, ma więcej możliwości.
- "Fakty" zawdzięczają swoją pozycję także odnowie języka informacji.
- Aby je stworzyć, musiałem zgromadzić wokół siebie ludzi, którzy o telewizji myślą podobnie jak ja - nie tylko doświadczonych dziennikarzy, liderów, jak Tomasz Lis, Grzegorz Miecugow czy Marcin Wrona, lecz także o wiele młodszych od nich reporterów. Oni nie są skażeni nowomową, posługują się żywym i zrozumiałym językiem. Są inteligentni i dociekliwi, umieją stawiać trafne pytania. Może nie jest to jeszcze dociekliwość na poziomie Moniki Olejnik, jest to jednak ta sama liga.
- "Fakty" to także pierwszy w polskiej telewizji dziennik autorski. Nasza informacja telewizyjna opierała się dotychczas na zupełnie innych tradycjach.
- Mam za sobą wystarczająco długie lata doświadczeń z widzem, by wiedzieć o tym, że jakikolwiek fałsz na ekranie zostanie wychwycony i że to jest wyłącznie kwestia czasu. A nic tak nie zraża widza do telewizji jak fałsz. W związku z tym nie mogę udawać, że pan X tworzy właśnie na oczach widzów wiadomość, jeżeli wcześniej przygotował ją pan Y, a pan X czyta ją z telepromptera. Chcąc wdrożyć zasadę tworzenia dziennika autorskiego, musiałem zgromadzić sztab dziennikarzy, dla których oczywiste jest to, że każda wiadomość, jeśli ma być publiczna, musi być profesjonalnie sprawdzona, i że osoba, w którą wymierzony jest atak, jeśli informacja ma takie znamiona, powinna mieć możliwość odparcia go w tym samym czasie. Bez Tomasza Lisa, Grzegorza Miecugowa, Piotra Radziszewskiego i Marcina Wrony nie zgromadziłbym znakomitej reszty zespołu, nie byłoby takich "Faktów". Znalazłem więc współpracowników, dla których te zasady są równie oczywiste jak dla mnie. Nie muszę tu już niczego pilnować.
Więcej możesz przeczytać w 8/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.