Dziennik "Renmin Ribao", organ Komunistycznej Partii Chin, drwiąco nazwał sekretarz stanu USA Hillary Clinton "kapłanką praw człowieka", krytykując jej apele o demokrację w Azji, które szefowa dyplomacji wystosowała podczas wizyty w Mongolii.
"Kto dał Stanom Zjednoczonym prawo do aroganckiego krytykowania stanu demokracji w Azji?" - pyta gazeta w artykule reakcyjnym. Według "Renmin Ribao" kraje azjatyckie, które przyjęły amerykański model polityczny, są "opóźnione" w porównaniu do pozostałych państw regionu. "Stany Zjednoczone nie są sędziami, jeśli chodzi o prawa człowieka w Azji i na świecie. Nie istnieje jeden ogólny system, który byłby odpowiedni dla wszystkich krajów" - podkreśla dziennik i dodaje, że Azja jest w lepszej sytuacji gospodarczej niż Zachód. "Kraje azjatyckie, głównie te ze wschodu, są odporne na kryzys finansowy wywołany przez kraje Zachodu i odnotowują szybki wzrost gospodarczy" - dodaje "Renmin Ribao". Zdaniem gazety państwa Azji "mogą same rozwiązać swoje problemy i znaleźć inną drogę niż Zachód, drogę która będzie przystosowana do warunków krajowych".
W przemówieniu wygłoszonym w Mongolii Clinton sprzeciwiała się argumentom, iż demokracja nie jest odpowiednia dla krajów azjatyckich. - To dobry moment, by mówić o demokracji w Azji - gdy wiele krajów prowadzi debaty na temat modelu rządów, który jest najlepiej przystosowany do ich sytuacji i społeczeństw - oświadczyła szefowa amerykańskiej dyplomacji. - To prawda, że powstrzymywanie wolności słowa lub dokładne kontrolowanie tego, co ludzie czytają lub mówią może stworzyć pozory bezpieczeństwa. Ale złudzenia znikają, w przeciwieństwie do dążeń narodów do wolności - dodała Clinton. "Renmin Ribao" ocenia, że słowa te były skierowane do komunistycznych władz Chin.
PAP, arb
W przemówieniu wygłoszonym w Mongolii Clinton sprzeciwiała się argumentom, iż demokracja nie jest odpowiednia dla krajów azjatyckich. - To dobry moment, by mówić o demokracji w Azji - gdy wiele krajów prowadzi debaty na temat modelu rządów, który jest najlepiej przystosowany do ich sytuacji i społeczeństw - oświadczyła szefowa amerykańskiej dyplomacji. - To prawda, że powstrzymywanie wolności słowa lub dokładne kontrolowanie tego, co ludzie czytają lub mówią może stworzyć pozory bezpieczeństwa. Ale złudzenia znikają, w przeciwieństwie do dążeń narodów do wolności - dodała Clinton. "Renmin Ribao" ocenia, że słowa te były skierowane do komunistycznych władz Chin.
PAP, arb