Rozmowa z JANEZEM DRNOVSSKIEM, premierem Słowenii
Tomasz Wojciechowski: - Słoweński boom ekonomiczny nie tylko wyróżnia pański kraj wśród państw powstałych na gruzach dawnej Jugosławii, ale zapewnia mu także czołowe miejsce wśród kandydatów do Unii Europejskiej. Czy Słoweńcy mają swoją własną "technologię sukcesu"?
Janez Drnovs'ek: - Rzeczywiście, od kilku dziesięcioleci Słowenia rozwija się dość intensywnie. Wydaje mi się, że dobrą sytuację ekonomiczną zawdzięczamy w pierwszej kolejności zrównoważonej polityce gospodarczej, prowadzonej konsekwentnie od momentu uzyskania niepodległości w 1991 r. Udało się nam osiągnąć znaczny wzrost gospodarczy, unikając przy tym poważniejszych napięć społecznych i nie tracąc równowagi w finansach państwa i handlu zagranicznym. Dziś jej zachowanie jest dla nas największym wyzwaniem. Szczególne znaczenie dla Słowenii jako niewielkiego kraju miał także rozwój eksportu. Nasze firmy szybko odnalazły się w nowej sytuacji - miejsce utraconych po 1991 r., ważnych dla nas rynków zbytu w byłej Jugosławii zajęły kraje Unii Europejskiej.
- Zdaniem części zachodnich ekonomistów, w Słowenii nadal jednak można zauważyć zbyt dużą skłonność do etatyzmu.
- Raporty i opinie ekspertów różnią się w zależności od zastosowanych kryteriów. Uważam, że najbardziej obiektywnym wskaźnikiem jest w tym wypadku równowaga rozwoju, a nasza gospodarka rozwija się w sposób jak najbardziej zrównoważony i to ma największe znaczenie. W tym kontekście tempo prywatyzacji nie jest aż tak istotne. Czasem korzystniej jest prywatyzować nieco wolniej, ale robić to lepiej. W każdym razie systematycznie zdążamy w odpowiednim kierunku.
- Czy krytyczna opinia Komisji Europejskiej przyspieszy prace nad przystosowaniem słoweńskich regulacji prawnych do standardów europejskich?
- Nie jest łatwo zaadaptować tak ogromną liczbę aktów prawnych. Pracujemy i tak szybciej niż Unia Europejska, która potrzebowała przecież aż trzydziestu lat, by opracować acquis communautaire. My musimy to zrobić zaledwie w ciągu trzech lat, a demokratyczne procedury legislacyjne są wszak dość czasochłonne. Myślę jednak, że nie jest to poważna przeszkoda na naszej drodze do unii. Będziemy kontynuować ten proces, by udało się zharmonizować nasze prawo z europejskim najpóźniej w chwili, gdy Unia Europejska zreformuje swoje instytucje, przygotowując się na przyjęcie nowych członków.
- W Słowenii, która dopiero kilka lat temu uzyskała niepodległość, można usłyszeć ostrzeżenia przed utratą narodowej tożsamości po wstąpieniu do UE.
- Owszem, pojawiają się takie głosy. Prowadzone są też na ten temat poważne debaty polityczne. Słowenia jest małym krajem i część społeczeństwa rzeczywiście obawia się, że integracja z Europą może nam zagrozić. Ludzie ci boją się, że nasz kraj zostanie "wykupiony" przez obcokrajowców, choćby przez znacznie bogatszych Włochów, Austriaków czy Niemców. Pojawiają się żądania ustanowienia odpowiednich instrumentów ochronnych, które zapewniłyby obronę naszej suwerenności i pozycji w zjednoczonej Europie. Sądzę, że te obawy uda się nam przezwyciężyć. Nie ma przecież dla nas innej drogi. Nie będziemy lepiej prosperować, jeśli pozostaniemy poza Unią Europejską. Integracja z nią jest priorytetem naszej polityki.
- Mimo usilnych zabiegów, Słowenia nie znalazła się wśród państw, które w pierwszej kolejności mają wstąpić do NATO. W jaki sposób wpływa to na politykę zagraniczną pańskiego rządu?
- Członkostwo w Unii Europejskiej ma dla nas zdecydowanie największe znaczenie. Integracji z NATO z pewnością byśmy sobie życzyli, ale nie jest ona koniecznością. Nie czujemy się zagrożeni. Ani teraz, ani w przyszłości nie widzimy realnych zagrożeń dla Słowenii. Chcielibyśmy jednak stać się członkiem sojuszu, gdyż postrzegamy nowe NATO jako czynnik stabilizacji w Europie i na świecie.
- Nie obawia się pan, że nie będzie drugiego etapu rozszerzenia NATO? Sojusz może nie chcieć komplikować i tak już nadwerężonych stosunków z Rosją.
- Wśród kandydatów do NATO Słowenia jest prawdopodobnie jedynym państwem, którego przyjęcie do sojuszu nie powinno w żaden sposób prowokować Rosji. Nie byliśmy przecież nawet członkami Układu Warszawskiego. Jeśli na skutek rozszerzania NATO miałoby dojść do zaostrzenia stosunków z Moskwą, to z pewnością nie z powodu Słowenii. Co innego zadecydowało o tym, że nie znaleźliśmy się w grupie państw uczestniczących w pierwszej turze rozszerzenia paktu. W USA nie ma tak wielu wyborców słoweńskiego pochodzenia jak na przykład polskiego, dlatego z politycznego punktu widzenia nie jesteśmy tak interesujący dla tamtejszych czynników decyzyjnych. Poza tym Polska, Czechy i Węgry były predestynowane do członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim od chwili upadku muru berlińskiego. W tym czasie Słowenia wchodziła jeszcze w skład Jugosławii i nie była niepodległym państwem. Myślę jednak, że niedługo nasze członkostwo w NATO stanie się faktem.
- Czy udało się rozwiązać problemy, jakie pojawiły się w stosunkach z sąsiadami po uzyskaniu przez Słowenię niepodległości?
- Utrzymujemy bardzo dobre kontakty z Austrią i Węgrami. Przed kilku laty cieniem na naszych stosunkach z Włochami kładła się kwestia roszczeń majątkowych obywateli tego kraju, domagających się zwrotu dóbr utraconych po II wojnie światowej. Problem ten udało się rozwiązać i teraz nasze kontakty z Rzymem są doskonałe. Utrzymujemy też bardzo dobre stosunki polityczne z Chorwacją, choć do rozstrzygnięcia pozostało jeszcze kilka problemów związanych z sukcesją po byłej Jugosławii.
- Można odnieść wrażenie, że Słowenia za wszelką cenę chce zapomnieć o swej jugosłowiańskiej przeszłości. Jakie znaczenie gospodarcze i polityczne mają dla pańskiego kraju stosunki z innymi państwami wchodzącymi niegdyś w skład Jugosławii?
- Rzeczywiście, gdy udało nam się oddzielić od Jugosławii, pojawiła się naturalna chęć zachowania dystansu i pokazania światu, że staliśmy się niepodległym państwem i nie mamy nic wspólnego z zawirowaniami, do jakich doszło w tym regionie. Teraz znów staramy się być aktywni: uczestniczymy w międzynarodowych siłach powołanych do rozwiązania problemów Bośni i Kosowa oraz utrzymujemy możliwie jak najlepsze stosunki z państwami byłej Jugosławii.
- Specyficzne położenie geopolityczne Słowenii predestynuje ją do roli naturalnego stabilizatora w tym bodaj najbardziej niespokojnym regionie Europy.
- Wkrótce staniemy się członkiem Unii Europejskiej. Wniesiemy do niej nasze bogate doświadczenia we współpracy z państwami bałkańskimi. Znamy te kraje i żyjących w nich ludzi. Słowenia może odgrywać w tym regionie konstruktywną rolę jako łącznik między instytucjami europejskimi a Bałkanami.
- Czy jest pan zadowolony ze stanu stosunków między Słowenią a Polską?
- Udało się nam zbudować bardzo dobre kontakty polityczne i ekonomiczne, rozwijając wymianę handlową. Polska jest dla Słowenii bardzo ważnym partnerem politycznym i gospodarczym. Z premierem Jerzym Buzkiem łączą mnie - poza politycznymi - także przyjacielskie stosunki. Dlatego jestem niezmiernie zadowolony z możliwości odwiedzenia Polski i myślę, że ta wizyta jest kolejnym krokiem ku wzmocnieniu przyjaźni między naszymi krajami.
Janez Drnovs'ek: - Rzeczywiście, od kilku dziesięcioleci Słowenia rozwija się dość intensywnie. Wydaje mi się, że dobrą sytuację ekonomiczną zawdzięczamy w pierwszej kolejności zrównoważonej polityce gospodarczej, prowadzonej konsekwentnie od momentu uzyskania niepodległości w 1991 r. Udało się nam osiągnąć znaczny wzrost gospodarczy, unikając przy tym poważniejszych napięć społecznych i nie tracąc równowagi w finansach państwa i handlu zagranicznym. Dziś jej zachowanie jest dla nas największym wyzwaniem. Szczególne znaczenie dla Słowenii jako niewielkiego kraju miał także rozwój eksportu. Nasze firmy szybko odnalazły się w nowej sytuacji - miejsce utraconych po 1991 r., ważnych dla nas rynków zbytu w byłej Jugosławii zajęły kraje Unii Europejskiej.
- Zdaniem części zachodnich ekonomistów, w Słowenii nadal jednak można zauważyć zbyt dużą skłonność do etatyzmu.
- Raporty i opinie ekspertów różnią się w zależności od zastosowanych kryteriów. Uważam, że najbardziej obiektywnym wskaźnikiem jest w tym wypadku równowaga rozwoju, a nasza gospodarka rozwija się w sposób jak najbardziej zrównoważony i to ma największe znaczenie. W tym kontekście tempo prywatyzacji nie jest aż tak istotne. Czasem korzystniej jest prywatyzować nieco wolniej, ale robić to lepiej. W każdym razie systematycznie zdążamy w odpowiednim kierunku.
- Czy krytyczna opinia Komisji Europejskiej przyspieszy prace nad przystosowaniem słoweńskich regulacji prawnych do standardów europejskich?
- Nie jest łatwo zaadaptować tak ogromną liczbę aktów prawnych. Pracujemy i tak szybciej niż Unia Europejska, która potrzebowała przecież aż trzydziestu lat, by opracować acquis communautaire. My musimy to zrobić zaledwie w ciągu trzech lat, a demokratyczne procedury legislacyjne są wszak dość czasochłonne. Myślę jednak, że nie jest to poważna przeszkoda na naszej drodze do unii. Będziemy kontynuować ten proces, by udało się zharmonizować nasze prawo z europejskim najpóźniej w chwili, gdy Unia Europejska zreformuje swoje instytucje, przygotowując się na przyjęcie nowych członków.
- W Słowenii, która dopiero kilka lat temu uzyskała niepodległość, można usłyszeć ostrzeżenia przed utratą narodowej tożsamości po wstąpieniu do UE.
- Owszem, pojawiają się takie głosy. Prowadzone są też na ten temat poważne debaty polityczne. Słowenia jest małym krajem i część społeczeństwa rzeczywiście obawia się, że integracja z Europą może nam zagrozić. Ludzie ci boją się, że nasz kraj zostanie "wykupiony" przez obcokrajowców, choćby przez znacznie bogatszych Włochów, Austriaków czy Niemców. Pojawiają się żądania ustanowienia odpowiednich instrumentów ochronnych, które zapewniłyby obronę naszej suwerenności i pozycji w zjednoczonej Europie. Sądzę, że te obawy uda się nam przezwyciężyć. Nie ma przecież dla nas innej drogi. Nie będziemy lepiej prosperować, jeśli pozostaniemy poza Unią Europejską. Integracja z nią jest priorytetem naszej polityki.
- Mimo usilnych zabiegów, Słowenia nie znalazła się wśród państw, które w pierwszej kolejności mają wstąpić do NATO. W jaki sposób wpływa to na politykę zagraniczną pańskiego rządu?
- Członkostwo w Unii Europejskiej ma dla nas zdecydowanie największe znaczenie. Integracji z NATO z pewnością byśmy sobie życzyli, ale nie jest ona koniecznością. Nie czujemy się zagrożeni. Ani teraz, ani w przyszłości nie widzimy realnych zagrożeń dla Słowenii. Chcielibyśmy jednak stać się członkiem sojuszu, gdyż postrzegamy nowe NATO jako czynnik stabilizacji w Europie i na świecie.
- Nie obawia się pan, że nie będzie drugiego etapu rozszerzenia NATO? Sojusz może nie chcieć komplikować i tak już nadwerężonych stosunków z Rosją.
- Wśród kandydatów do NATO Słowenia jest prawdopodobnie jedynym państwem, którego przyjęcie do sojuszu nie powinno w żaden sposób prowokować Rosji. Nie byliśmy przecież nawet członkami Układu Warszawskiego. Jeśli na skutek rozszerzania NATO miałoby dojść do zaostrzenia stosunków z Moskwą, to z pewnością nie z powodu Słowenii. Co innego zadecydowało o tym, że nie znaleźliśmy się w grupie państw uczestniczących w pierwszej turze rozszerzenia paktu. W USA nie ma tak wielu wyborców słoweńskiego pochodzenia jak na przykład polskiego, dlatego z politycznego punktu widzenia nie jesteśmy tak interesujący dla tamtejszych czynników decyzyjnych. Poza tym Polska, Czechy i Węgry były predestynowane do członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim od chwili upadku muru berlińskiego. W tym czasie Słowenia wchodziła jeszcze w skład Jugosławii i nie była niepodległym państwem. Myślę jednak, że niedługo nasze członkostwo w NATO stanie się faktem.
- Czy udało się rozwiązać problemy, jakie pojawiły się w stosunkach z sąsiadami po uzyskaniu przez Słowenię niepodległości?
- Utrzymujemy bardzo dobre kontakty z Austrią i Węgrami. Przed kilku laty cieniem na naszych stosunkach z Włochami kładła się kwestia roszczeń majątkowych obywateli tego kraju, domagających się zwrotu dóbr utraconych po II wojnie światowej. Problem ten udało się rozwiązać i teraz nasze kontakty z Rzymem są doskonałe. Utrzymujemy też bardzo dobre stosunki polityczne z Chorwacją, choć do rozstrzygnięcia pozostało jeszcze kilka problemów związanych z sukcesją po byłej Jugosławii.
- Można odnieść wrażenie, że Słowenia za wszelką cenę chce zapomnieć o swej jugosłowiańskiej przeszłości. Jakie znaczenie gospodarcze i polityczne mają dla pańskiego kraju stosunki z innymi państwami wchodzącymi niegdyś w skład Jugosławii?
- Rzeczywiście, gdy udało nam się oddzielić od Jugosławii, pojawiła się naturalna chęć zachowania dystansu i pokazania światu, że staliśmy się niepodległym państwem i nie mamy nic wspólnego z zawirowaniami, do jakich doszło w tym regionie. Teraz znów staramy się być aktywni: uczestniczymy w międzynarodowych siłach powołanych do rozwiązania problemów Bośni i Kosowa oraz utrzymujemy możliwie jak najlepsze stosunki z państwami byłej Jugosławii.
- Specyficzne położenie geopolityczne Słowenii predestynuje ją do roli naturalnego stabilizatora w tym bodaj najbardziej niespokojnym regionie Europy.
- Wkrótce staniemy się członkiem Unii Europejskiej. Wniesiemy do niej nasze bogate doświadczenia we współpracy z państwami bałkańskimi. Znamy te kraje i żyjących w nich ludzi. Słowenia może odgrywać w tym regionie konstruktywną rolę jako łącznik między instytucjami europejskimi a Bałkanami.
- Czy jest pan zadowolony ze stanu stosunków między Słowenią a Polską?
- Udało się nam zbudować bardzo dobre kontakty polityczne i ekonomiczne, rozwijając wymianę handlową. Polska jest dla Słowenii bardzo ważnym partnerem politycznym i gospodarczym. Z premierem Jerzym Buzkiem łączą mnie - poza politycznymi - także przyjacielskie stosunki. Dlatego jestem niezmiernie zadowolony z możliwości odwiedzenia Polski i myślę, że ta wizyta jest kolejnym krokiem ku wzmocnieniu przyjaźni między naszymi krajami.
Więcej możesz przeczytać w 8/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.