Zdaniem Jarmoszynej prowokacją są nielegalne publikacje przedstawiające w negatywnym świetle władze i wybory, wrzucane do skrzynek pocztowych wyborców. Za prowokację szefowa CKW uznała również próby zarejestrowania grup inicjatywnych na rzecz zbierania podpisów pod kandydaturami wyborczymi dwóch osób, z których jedna odbywa wyrok w zakładzie karnym, a druga przebywa za granicą. Jarmoszyna nawiązała w ten sposób do dwóch byłych kandydatów opozycji na prezydenta z 2010 r.: Mikoły Statkiewicza, odbywającego wyrok 6 lat kolonii karnej, oraz Alesia Michalewicza, który dostał azyl polityczny w Czechach.
- To próba przeniesienia zwykłej sprawy karnej na arenę republikańską, przyciągnięcia uwagi międzynarodowych obserwatorów – cytuje Jarmoszyną państwowa agencja BiełTA. Szefowa CKW nawiązała też do agitacji za bojkotem wyborów, prowadzonej przez niektóre siły opozycyjne. Wyraziła nadzieję, że obserwatorzy odpowiednio ocenią te działania. „W białoruskim prawie bojkot jest dozwolony, ale z punktu widzenia międzynarodowych tradycji politycznych nie uważam, żeby był racjonalny” – dodała.
23 września będzie wybierana niższa izba białoruskiego parlamentu, Izba Reprezentantów. Wśród opozycyjnych ugrupowań na Białorusi nie ma zgody co do przedwyborczej strategii. Choć wszystkie białoruskie siły prodemokratyczne uważają, że zbliżające się wybory nie będą uczciwe, nie wypracowały wspólnego stanowiska co do tego, czy należy je bojkotować. Kampanię bojkotu ogłosiły dotąd Białoruska Chrześcijańska Demokracja oraz rada koordynacyjna opozycyjnego ruchu Zjazdów Narodowych. Wysunięcie kandydatów zapowiedziały natomiast ruch "O Wolność", lewicowa partia Sprawiedliwy Świat i Zjednoczona Partia Obywatelska. Partia Białoruski Front Narodowy podjęła zaś decyzję, że weźmie udział w wyborach, ale zastrzegła sobie prawo wycofania swoich kandydatów.
Po wyborach prezydenckich z 2010 r. brutalnie zdławiono w Mińsku protest przeciwko oficjalnym wynikom, dającym prawie 80 proc. poparcia prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence. Do aresztów trafiło wtedy ponad 600 osób. Kilkadziesiąt z nich stanęło przed sądem w sprawach karnych dotyczących masowych zamieszek, ponad 20 skazano na pobyt w kolonii karnej.
eb, pap