Sporej części polskiej prawicy Zachód kojarzy się już tylko ze "zgnilizną moralną"
Sejm upoważnił prezydenta RP do ratyfikowania traktatu waszyngtońskiego z 4 kwietnia 1949 r. W ten sposób najwyższy organ władzy państwowej otworzył ostatnie drzwi na drodze prowadzącej Polskę do NATO. Uczynił to niemalże jednomyślnie, acz nie bez przykrego zgrzytu. Siedmiu posłów z prawicowego Naszego Koła głosowało przeciwko tej decyzji. Większość komentatorów zlekceważyła ich demonstrację, traktując ją jako objaw politycznej niepoczytalności. Trudno się zresztą nie zgodzić, że lider owej grupy, poseł Jan Łopuszański, krytykując NATO, plótł przysłowiowe duby smalone. Błędem byłoby wszakże nieodnotowanie tego incydentu. Trudno bowiem o lepsze świadectwo dokonującej się właśnie geopolitycznej reorientacji polskiej sceny politycznej. Zachowanie posła Łopuszańskiego jest aż nadto wymownym zerwaniem przez liczącą się część polskiej prawicy z orientacją zachodnią, wiernie wyznawaną co najmniej od 1917 r. Tej konstelacji Polska zawdzięczała swój sukces na kończącej I wojnę światową paryskiej konferencji pokojowej. Ona też była gwaran- cją suwerenności II Rzeczy- pospolitej, zdruzgotanej dopiero zmową Hitlera ze Stalinem. Wiara w ponowne związanie Polski z Zachodem krzepiła też serca i poglądy naszych środowisk prawicowych w najczarniejszych godzinach nocy pojałtańskiej. W tym samym okresie komunistyczna lewica zapatrzona była na Wschód, w nim widząc najpierw mekkę ideologiczną, a potem także gwaranta bezpieczeństwa Polski w postpoczdamskich granicach. Szokujące, wręcz aberracyjne zachowanie posła Łopuszańskiego ukazuje bez żadnych już osłonek, że wśród epokowych konsekwencji upadku komunizmu w Europie znajduje się radykalne odwrócenie polskich sojuszy ideowych i politycznych. Dzisiaj to lewica, w znaczącej części wywodząca się z dawnych szeregów komunistycznych, szczerze i trwale szuka związków z Zachodem. Widzi w nich bowiem nie tylko zagwarantowanie międzynarodowego bezpieczeństwa, ale i demokratycznego ładu ustrojowego oraz przyzwoitych, europejskich rozwiązań socjalnych. Natomiast polskiej prawicy, a przynajmniej sporej jej części, Zachód kojarzy się już tylko ze "zgnilizną moralną", laicyzacją życia i rządami socjaldemokratów. Stąd postępująca wobec niego wstrzemięźliwość, w skrajnych wypadkach przybierająca postać otwartej wrogości. W rozpoczynającej się debacie o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej owo przewartościowanie sympatii stanie się jeszcze bardziej widoczne.
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.