- Jestem nad pasem. Co się dzieje? Nie mamy paliwa żeby tak krążyć – denerwował się w rozmowie z kontrolerem lotów pilot samolotu, któremu wieża odmówiła zgody na lądowanie w Waszyngtonie. Chwilę wcześniej kontrolerzy popełnili karygodny błąd. Skierowali kilka samolotów zbyt blisko siebie. Zapanował chaos.
Na lotnisku "Ronalda Reagana" w Waszyngtonie niemal doszło do zderzenia się samolotów. Pierwszy poinformował o zdarzeniu dziennik "The Washington Post". Obliczył, że do katastrofy zabrakło 12 sekund. Władze lotniska zaprzeczają. Twierdzą, że samoloty nie znajdowały się na kursie kolizyjnym. Procedury z pewnością zostały jednak złamane. Sprawą zajmie się Federalna Administracja Lotnictwa (FAA).
Podchodzący do lądowania samolot "Brickyard 3329" w ostatnim momencie, gdy przebywał już nad pasem, został skierowany przez kontrolerów „w prawo”. Ci zorientowali się bowiem, że z przeciwnej strony startują właśnie dwa niewielkie odrzutowce US Airways. - Tak, widzę to. Czy my wciąż lądujemy? Naprawdę nie mamy paliwa, żeby tak krążyć. Był wolny pas przed chwilą, co się stało? – wściekał się pilot. Samoloty minęły się o ok. 150 i 180 metrów.
Zamieszanie zostało częściowo spowodowane przez nadchodzącą burzę. To ona sprawiła, że kontrolerzy ruchu lotniczego zmienili kierunek dla samolotów przylatujących i odlatujących. Informacja o tym nie została jednak właściwie przekazana dalej. "The Washington Post" twierdzi, że kontrolerzy "zauważyli swoją pomyłkę, ale byli wyraźnie niezdecydowani i nie wiedzieli, jak mają rozwiązać sytuację".
jl, TVN24
Podchodzący do lądowania samolot "Brickyard 3329" w ostatnim momencie, gdy przebywał już nad pasem, został skierowany przez kontrolerów „w prawo”. Ci zorientowali się bowiem, że z przeciwnej strony startują właśnie dwa niewielkie odrzutowce US Airways. - Tak, widzę to. Czy my wciąż lądujemy? Naprawdę nie mamy paliwa, żeby tak krążyć. Był wolny pas przed chwilą, co się stało? – wściekał się pilot. Samoloty minęły się o ok. 150 i 180 metrów.
Zamieszanie zostało częściowo spowodowane przez nadchodzącą burzę. To ona sprawiła, że kontrolerzy ruchu lotniczego zmienili kierunek dla samolotów przylatujących i odlatujących. Informacja o tym nie została jednak właściwie przekazana dalej. "The Washington Post" twierdzi, że kontrolerzy "zauważyli swoją pomyłkę, ale byli wyraźnie niezdecydowani i nie wiedzieli, jak mają rozwiązać sytuację".
jl, TVN24