Jest głównym składnikiem naszego organizmu i naszej diety – bez niej możemy przeżyć najwyżej kilka dni. Czy jednak woda, którą pijemy na co dzień, jest dla nas najlepsza?
Lato. Londyn ścieka potem. Na barku niosę sześć butli mineralnej. Nagle zza rogu wyskakuje Annie, ekologicznie uświadomiona pastor: – Po co ci ta woda? – macha rękami. – Pij z kranu.
– Ale nie ma minerałów – bronię się.
– W butelkach też nie ma. Kranówka jest lepsza! Czy pastor Annie ma rację? Sprawdzam, jak rzeczy mają się w Warszawie. – Woda po opuszczeniu wodociągów jest zdatna do picia – zapewnia „Wprost” Roman Bugaj, rzecznik Wodociągów Warszawskich. I zaprasza na samo dno. A nawet poniżej dna. – Bierzemy ją z dwóch źródeł: z basenu Zalewu Zegrzyńskiego i z Wisły. Ale nie z nurtu, tylko spod dna. Wbiliśmy w rzekę dreny, które ciągną wodę. Wisła robi dobrą robotę, bo pierwsze filtry, czyli piachy, ziemia i żwir, co jakiś czas same się wymieniają. Spływają z prądem.
– Ale nie ma minerałów – bronię się.
– W butelkach też nie ma. Kranówka jest lepsza! Czy pastor Annie ma rację? Sprawdzam, jak rzeczy mają się w Warszawie. – Woda po opuszczeniu wodociągów jest zdatna do picia – zapewnia „Wprost” Roman Bugaj, rzecznik Wodociągów Warszawskich. I zaprasza na samo dno. A nawet poniżej dna. – Bierzemy ją z dwóch źródeł: z basenu Zalewu Zegrzyńskiego i z Wisły. Ale nie z nurtu, tylko spod dna. Wbiliśmy w rzekę dreny, które ciągną wodę. Wisła robi dobrą robotę, bo pierwsze filtry, czyli piachy, ziemia i żwir, co jakiś czas same się wymieniają. Spływają z prądem.
Więcej możesz przeczytać w 32/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.