"Pragniemy zatem przedstawić swoją opinię na temat Konwencji, która w wielu aspektach wcale nie dotyczy ani kobiet, ani przeciwdziałania przemocy wobec nich, ale staje się narzędziem walki z rodziną jako podstawową wspólnotą społeczną oraz macierzyństwem i ojcostwem" - czytamy w liście.
Konwencja zagraża rodzinie?
W opinii organizacji prorodzinnych, Konwencja "jest nasycona rażąco nieprecyzyjnymi i ideologicznymi sformułowaniami, godząc w zasady demokratycznego państwa prawnego i wartości określone w Konstytucji RP". Definicja rodziny zawarta w Konwencji - według autorów listu - "zagraża rodzinie i małżeństwu chronionym wprost przez art. 18 Konstytucji RP, ponieważ nakazuje uznawać dowolnie określone role i zachowania za wyznacznik płci, a w konsekwencji wymusza instytucjonalizację tzw. nowych form rodzinnych".
Ponadto organizacje prorodzinne wyraziły przekonanie, że przyjęcie tego dokumentu przez Polskę związane będzie z "rezygnacją Polski z suwerennego prawa do decydowania o sprawach moralności i rodziny". W ich ocenie polskie prawodawstwo ma dostateczne narzędzia, aby zwalczać przemoc wobec kobiet i przemoc domową, a oczekiwanym dokumentem nie jest Konwencja, ale program polityki prorodzinnej rządu. Pod listem podpisali się przedstawiciele Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia (zrzeszającej 130 organizacji prorodzinnych), Forum Kobiet Polskich (zrzeszające 56 organizacji) oraz Związek Dużych Rodzin 3+.
Wyraz ideologii feministycznej?
3 lipca, na spotkaniu z przedstawicielkami Kongresu Kobiet premier Donald Tusk zapowiedział podpisanie Konwencji w ciągu trzech tygodni. Pod koniec lipca pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz informowała, że rząd po wakacjach zajmie się wnioskiem o podpisanie Konwencji RE ws. zapobiegania przemocy wobec kobiet, zaś do końca sierpnia trwają konsultacje w tej sprawie. Na tle dyskusji o Konwencji doszło do sporu pomiędzy Kozłowską-Rajewicz, która uważa, że dokument należy jak najszybciej ratyfikować, a ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem, który widzi w nim "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych". Zdaniem ministra niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją.
W ostatnich tygodniach Konwencję skrytykowało m.in. Prezydium Episkopatu. Według biskupów dokument w definicji płci pomija naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną, niepokój hierarchów wzbudził też "obowiązek edukacji i promowania m.in. »niestereotypowych ról płci«, a więc homoseksualizmu i transseksualizmu".
Konwencja Rady Europy ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. Nakłada na państwa strony takie obowiązki, jak: zapewnienie oficjalnej, działającej 24 godziny na dobę, infolinii dla ofiar przemocy oraz portalu z informacjami, a także odpowiedniej liczby schronisk oraz ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją; monitorowanie, zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci; prowadzenie akcji informacyjnych w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym szkoleń i informacji dla chłopców i mężczyzn.jl, PAP