Sukcesy polskiej fotografii prasowej
W polskich redakcjach i agencjach fotograficznych pracuje kilkuset fotografów, ale tylko nielicznym udaje się zdobyć silną pozycję na międzynarodowym rynku. Zdjęcie "Pierwsza lekcja zabijania" Tomasza Gudzowatego zdobyło pierwszą nagrodę w kategorii "Natura i środowisko" w 42. edycji konkursu World Press Photo. - Dziś praktycznie wszystko zostało pokazane, sfotografowane i opisane, dlatego fotografia poszukuje nowego, świeżego i inteligentnego komentarza do znanych nam zjawisk - twierdzi Tomasz Tomaszewski, fotografik, kilkakrotnie członek jury World Press Photo, który od kilkunastu lat publikuje w miesięczniku "National Geographic". W prestiżowych magazynach i na międzynarodowych konkursach mają więc szansę zaistnieć wyłącznie oryginalne ujęcia prowokujące wyobraźnię widza, nigdy kalki znanych tematów.
- Dawno skończyły się czasy, kiedy fotografia pokazywała rzeczywistość. Dziś staje się raczej odzwierciedleniem tego, co myśli i dostrzega fotograf, a to podnosi wymagania. Aby zostać zauważonym, trzeba odnieść sukces. Nagroda World Press Photo jest dla mnie ogromną motywacją do dalszej pracy - mówi Tomasz Gudzowaty.
- Sądzę, że w wypadku tego zdjęcia o zwycięstwie przesądził niebanalny sposób przedstawienia świata dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku. To chwila tuż przed śmiercią, bardzo dramatyczny, poruszający moment i temat - ocenia Tomasz Tomaszewski. Złudzenia, że dzięki takim wydarzeniom polska fotografia prasowa zostanie dostrzeżona i doceniona również przez inne międzynarodowe gremia znawców, rozwiewa jednak Witold Krassowski: - To są sukcesy jednostek, a mówienie w związku z nimi o promowaniu polskiej fotografii jest tylko próbą odreagowania naszych narodowych kompleksów.
Wcześniej Polacy trzykrotnie zostawali laureatami nagród World Press Photo. Leszka Fidusiewicza wyróżniono za zdjęcie z konkursu chopinowskiego, Witolda Krassowskiego za "Życie codzienne w Afganistanie", a Macieja Skawińskiego za "Powódź". W prasie międzynarodowej pojawiają są również inne nazwiska polskich fotografów. Cezary Sokołowski, który pracuje dla agencji AP, jest jedynym polskim zdobywcą nagrody Pulitzera. Tomasz Tomaszewski, od kilkunastu lat publikujący w miesięczniku "National Geographic", kilkakrotnie był jurorem World Press Photo. W tym roku w obradach jury tego konkursu uczestniczył Witold Krassowski.
Współczesna technologia pozwala na sfotografowanie wszystkiego w każdych warunkach. Łatwość komunikowania się i przemieszczania powoduje, że jeśli gdziekolwiek na Ziemi dzieje się coś ważnego, to prawie w tym samym momencie ląduje na miejscu stu czy dwustu fotoreporterów. - Różnice dotyczące jakości zdjęć zaczynają się na znacznie wyższym poziomie, niż to było 20 lat temu, kiedy liczyła się na przykład kondycja fizyczna fotografa czy jego znajomość terenu. Dzisiaj ma to mniejsze znaczenie, ponieważ wszyscy dysponują podobnymi środkami - twierdzi Tomasz Tomaszewski. - Dlatego bardziej liczy się to, by fotograf był wykształcony, zainteresowany światem, przygotowywał się merytorycznie do zdjęć. Przede wszystkim musi wiedzieć, z jakiego powodu będzie daną rzecz fotografował i jaką historię chce opowiedzieć.
Fotograficy przyznają zgodnie, że aby odnieść sukces w tym zawodzie, liczą się zarówno predyspozycje, jak i szczęście. - Przede wszystkim trzeba mieć szczęście, trochę talentu, a potem pozostaje już tylko ciężka praca - ocenia Cezary Sokołowski. - Trzeba mieć talent, ale czasem jego brak udaje się zatuszować ciężką pracą - dodaje Jacek Poręba. - Fachowość i doświadczenie pozwalają dobierać tzw. nośne tematy - stwierdza Lesław Wdowiński. Takimi tematami okazują się przede wszystkim konflikty międzynarodowe i lokalne tragedie. Macieja Skawińskiego za zdjęcia z powodzi wyróżniono na World Press Photo oraz przeglądzie krajowym. W Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej ?98 pierwszą nagrodę w kategorii "wydarzenia" (a także nagrody Studia Rzeczpospolita i Agencji Reutera) zdobył Andrzej Iwańczuk za zdjęcie z powodzi "Chleb i woda", przedstawiające mężczyznę zanurzonego w wodzie, który w uniesionych rękach trzyma chleb. W tym samym konkursie pierwszą nagrodę w kategorii "ludzie" przyznano Krzysztofowi Millerowi za zdjęcie "Zair", pokazujące wychudzone dzieci z plemienia Hutu w obozie dla uchodźców. - Kiedy wybucha nowy konflikt, zawsze przypomina on u swoich korzeni inny, z którym mieliśmy do czynienia dziesięć, dwadzieścia czy dwieście lat temu. Ten dekalog podstawowych ludzkich zachowań się nie zmienia, ale zmieniają się formy - mówi Tomasz Tomaszewski. Na ciekawe ujęcia mają również szanse fotoreporterzy podróżujący z politykami lub najwybitniejszymi postaciami historii współczesnej. Interpretacja zdarzenia i treść komunikatu zależą między innymi od sposobu skadrowania. Piotr Grzybowski sfotografował premiera Buzka rozmawiającego z lekarzami na korytarzu szpitalnym. Bohater zdjęcia pozostaje jednak w tle - na pierwszym planie widać leżącego na podłodze pacjenta. Radosław Pietruszka zdjęcie przedstawiające papieża Jana Pawła II, który spogląda na Tatry z Kasprowego Wierchu, opatrzył podpisem "Nigdy tu nie powrócę".
W polskich redakcjach zdjęcia często jeszcze traktowane są wyłącznie jako uzupełnienie tekstu. Czytelnicy pism znają nazwiska publicystów, rzadziej natomiast zwracają uwagę na podpisy pod zdjęciami. - Czytający najczęściej pomijają tzw. blachy, czyli strony zapełnione wyłącznie tekstem. Ich uwagę zwraca dopiero zdjęcie lub rysunek. Mimo to nazwiska fotografików nagłaśniane są dopiero na przykład przy okazji przyznania prestiżowej nagrody - mówi Lesław Wdowiński.
Fotografia w zachodnich mediach uchodzi za osobny rodzaj dziennikarstwa, operującego innymi narzędziami. Dobry dziennikarz potrafi słowami opowiedzieć ciekawą historię, zaprezentować problem. Dziennikarz-fotograf musi to samo zrealizować za pomocą obrazu. Fotograf, który czuje się dziennikarzem, potrafi zrobić zdjęcia, które w języku angielskim określa się jako "story-telling pictures". - W Polsce współpraca dziennikarza piszącego i fotoreportera to rzadkość. Pokutują tu jeszcze inne przyzwyczajenia, na przykład piszący mają na stronach więcej miejsca niż fotograf - mówi Cezary Sokołowski.
W Polsce niewiele gazet decyduje się na zamieszczanie fotoreportaży, w czym w poprzednich dziesięcio- leciach celowały "Na przełaj", "Czas" i "Perspektywy". - Z tym, że fotoreportaże bywały tu często okrojone przez cenzurę - mówi Sokołowski. Rehabilitację fotografii na polskim rynku przyniosły rodzime wersje zachodnich magazynów, jak "Viva", a także niektórych pism kobiecych, zwłaszcza tych, których serwis fotograficzny powstaje na przykład w Niemczech. Rodzime fotoreportaże zdarzają się rzadko - zamieszczają je magazyny "Gazety Wyborczej" i "Rzeczpospolitej". Podobną tendencję widać również w prasie zachodniej. Fotografię jako główny sposób komunikowania wybrał między innymi szwajcarski miesięcznik "DU". W popularnym magazynie "Die Zeitschrift der Kultur" - mimo że nie jest to fachowe pismo fotograficzne - zdjęcia zajmują nawet 90 proc. powierzchni stron. Redakcja nie zatrudnia na stałe fotografików, ale współpracuje z najznakomitszymi artystami z całego świata. Pismo, w ostatnich latach najczęściej deficytowe, wyrobiło sobie pozycję, dzięki której zamieszczanie na jego łamach fotografii w branży traktowane jest jako wysokie wyróżnienie zawodowe.
- Dawno skończyły się czasy, kiedy fotografia pokazywała rzeczywistość. Dziś staje się raczej odzwierciedleniem tego, co myśli i dostrzega fotograf, a to podnosi wymagania. Aby zostać zauważonym, trzeba odnieść sukces. Nagroda World Press Photo jest dla mnie ogromną motywacją do dalszej pracy - mówi Tomasz Gudzowaty.
- Sądzę, że w wypadku tego zdjęcia o zwycięstwie przesądził niebanalny sposób przedstawienia świata dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku. To chwila tuż przed śmiercią, bardzo dramatyczny, poruszający moment i temat - ocenia Tomasz Tomaszewski. Złudzenia, że dzięki takim wydarzeniom polska fotografia prasowa zostanie dostrzeżona i doceniona również przez inne międzynarodowe gremia znawców, rozwiewa jednak Witold Krassowski: - To są sukcesy jednostek, a mówienie w związku z nimi o promowaniu polskiej fotografii jest tylko próbą odreagowania naszych narodowych kompleksów.
Wcześniej Polacy trzykrotnie zostawali laureatami nagród World Press Photo. Leszka Fidusiewicza wyróżniono za zdjęcie z konkursu chopinowskiego, Witolda Krassowskiego za "Życie codzienne w Afganistanie", a Macieja Skawińskiego za "Powódź". W prasie międzynarodowej pojawiają są również inne nazwiska polskich fotografów. Cezary Sokołowski, który pracuje dla agencji AP, jest jedynym polskim zdobywcą nagrody Pulitzera. Tomasz Tomaszewski, od kilkunastu lat publikujący w miesięczniku "National Geographic", kilkakrotnie był jurorem World Press Photo. W tym roku w obradach jury tego konkursu uczestniczył Witold Krassowski.
Współczesna technologia pozwala na sfotografowanie wszystkiego w każdych warunkach. Łatwość komunikowania się i przemieszczania powoduje, że jeśli gdziekolwiek na Ziemi dzieje się coś ważnego, to prawie w tym samym momencie ląduje na miejscu stu czy dwustu fotoreporterów. - Różnice dotyczące jakości zdjęć zaczynają się na znacznie wyższym poziomie, niż to było 20 lat temu, kiedy liczyła się na przykład kondycja fizyczna fotografa czy jego znajomość terenu. Dzisiaj ma to mniejsze znaczenie, ponieważ wszyscy dysponują podobnymi środkami - twierdzi Tomasz Tomaszewski. - Dlatego bardziej liczy się to, by fotograf był wykształcony, zainteresowany światem, przygotowywał się merytorycznie do zdjęć. Przede wszystkim musi wiedzieć, z jakiego powodu będzie daną rzecz fotografował i jaką historię chce opowiedzieć.
Fotograficy przyznają zgodnie, że aby odnieść sukces w tym zawodzie, liczą się zarówno predyspozycje, jak i szczęście. - Przede wszystkim trzeba mieć szczęście, trochę talentu, a potem pozostaje już tylko ciężka praca - ocenia Cezary Sokołowski. - Trzeba mieć talent, ale czasem jego brak udaje się zatuszować ciężką pracą - dodaje Jacek Poręba. - Fachowość i doświadczenie pozwalają dobierać tzw. nośne tematy - stwierdza Lesław Wdowiński. Takimi tematami okazują się przede wszystkim konflikty międzynarodowe i lokalne tragedie. Macieja Skawińskiego za zdjęcia z powodzi wyróżniono na World Press Photo oraz przeglądzie krajowym. W Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej ?98 pierwszą nagrodę w kategorii "wydarzenia" (a także nagrody Studia Rzeczpospolita i Agencji Reutera) zdobył Andrzej Iwańczuk za zdjęcie z powodzi "Chleb i woda", przedstawiające mężczyznę zanurzonego w wodzie, który w uniesionych rękach trzyma chleb. W tym samym konkursie pierwszą nagrodę w kategorii "ludzie" przyznano Krzysztofowi Millerowi za zdjęcie "Zair", pokazujące wychudzone dzieci z plemienia Hutu w obozie dla uchodźców. - Kiedy wybucha nowy konflikt, zawsze przypomina on u swoich korzeni inny, z którym mieliśmy do czynienia dziesięć, dwadzieścia czy dwieście lat temu. Ten dekalog podstawowych ludzkich zachowań się nie zmienia, ale zmieniają się formy - mówi Tomasz Tomaszewski. Na ciekawe ujęcia mają również szanse fotoreporterzy podróżujący z politykami lub najwybitniejszymi postaciami historii współczesnej. Interpretacja zdarzenia i treść komunikatu zależą między innymi od sposobu skadrowania. Piotr Grzybowski sfotografował premiera Buzka rozmawiającego z lekarzami na korytarzu szpitalnym. Bohater zdjęcia pozostaje jednak w tle - na pierwszym planie widać leżącego na podłodze pacjenta. Radosław Pietruszka zdjęcie przedstawiające papieża Jana Pawła II, który spogląda na Tatry z Kasprowego Wierchu, opatrzył podpisem "Nigdy tu nie powrócę".
W polskich redakcjach zdjęcia często jeszcze traktowane są wyłącznie jako uzupełnienie tekstu. Czytelnicy pism znają nazwiska publicystów, rzadziej natomiast zwracają uwagę na podpisy pod zdjęciami. - Czytający najczęściej pomijają tzw. blachy, czyli strony zapełnione wyłącznie tekstem. Ich uwagę zwraca dopiero zdjęcie lub rysunek. Mimo to nazwiska fotografików nagłaśniane są dopiero na przykład przy okazji przyznania prestiżowej nagrody - mówi Lesław Wdowiński.
Fotografia w zachodnich mediach uchodzi za osobny rodzaj dziennikarstwa, operującego innymi narzędziami. Dobry dziennikarz potrafi słowami opowiedzieć ciekawą historię, zaprezentować problem. Dziennikarz-fotograf musi to samo zrealizować za pomocą obrazu. Fotograf, który czuje się dziennikarzem, potrafi zrobić zdjęcia, które w języku angielskim określa się jako "story-telling pictures". - W Polsce współpraca dziennikarza piszącego i fotoreportera to rzadkość. Pokutują tu jeszcze inne przyzwyczajenia, na przykład piszący mają na stronach więcej miejsca niż fotograf - mówi Cezary Sokołowski.
W Polsce niewiele gazet decyduje się na zamieszczanie fotoreportaży, w czym w poprzednich dziesięcio- leciach celowały "Na przełaj", "Czas" i "Perspektywy". - Z tym, że fotoreportaże bywały tu często okrojone przez cenzurę - mówi Sokołowski. Rehabilitację fotografii na polskim rynku przyniosły rodzime wersje zachodnich magazynów, jak "Viva", a także niektórych pism kobiecych, zwłaszcza tych, których serwis fotograficzny powstaje na przykład w Niemczech. Rodzime fotoreportaże zdarzają się rzadko - zamieszczają je magazyny "Gazety Wyborczej" i "Rzeczpospolitej". Podobną tendencję widać również w prasie zachodniej. Fotografię jako główny sposób komunikowania wybrał między innymi szwajcarski miesięcznik "DU". W popularnym magazynie "Die Zeitschrift der Kultur" - mimo że nie jest to fachowe pismo fotograficzne - zdjęcia zajmują nawet 90 proc. powierzchni stron. Redakcja nie zatrudnia na stałe fotografików, ale współpracuje z najznakomitszymi artystami z całego świata. Pismo, w ostatnich latach najczęściej deficytowe, wyrobiło sobie pozycję, dzięki której zamieszczanie na jego łamach fotografii w branży traktowane jest jako wysokie wyróżnienie zawodowe.
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.