Za kasę wezmą na siebie winę i pójdą do więzienia zamiast sprawcy - ding zui, czyli kryminalni dublerzy, wrócili do chińskich sądów. Za cichym przyzwoleniem władz.
Takich dublerów szeroko opisywali już Europejczycy, którzy w XIX w. dotarli do Państwa Środka. Chińscy sędziowie uważali, że jeśli przestępca ma pieniądze, to powinien się wykupić od winy. Bo z jednej strony on sam ponosi karę, płacąc dublerowi, a z drugiej strony działa moc odstraszająca kary, bo jednak ktoś ją odbędzie. Jeden z niemieckich podróżników opisał nawet przypadki dublerów, którzy decydowali się przyjąć na siebie karę śmierci, za odpowiednią opłatą, która po wykonaniu wyroku trafiała do rodziny zmarłego.
Dziś, gdy chińskie marzenie o bezklasowym społeczeństwie odeszło bezpowrotnie, a nierówności w Chinach są nieporównywalnie większe, niż w krajach Zachodu, dublerzy znów są potrzebni.
31 dolarów dziennie przez cały okres odbywania kary - taką stawkę zaproponował ojcu swojego pracownika prezes szpitala we wschodnich Chinach, który jadąc autem śmiertelnie potrącił przechodnia. Przeważnie jednak podkładający się dostaje całą sumę od razu, w zależności od wyroku. Według lokalnej prasy za sześć miesięcy więzienia dubler z Suzhou zainkasował od biznesmena z branży hutniczej równowartość ponad 9 tysięcy dolarów.
Jedynym hamulcem dla działalności dublerów jest internet. W chińskiej sieci jest już kilka portali, które zajmują się wyłącznie porównywaniem zdjęć sprawcy z miejsca wypadku (dziś większość Chińczyków ma telefony komórkowe z aparatami) i tych oficjalnych - z sali sądowej.
Cały artykuł Łukasza Wójcika przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
Dziś, gdy chińskie marzenie o bezklasowym społeczeństwie odeszło bezpowrotnie, a nierówności w Chinach są nieporównywalnie większe, niż w krajach Zachodu, dublerzy znów są potrzebni.
31 dolarów dziennie przez cały okres odbywania kary - taką stawkę zaproponował ojcu swojego pracownika prezes szpitala we wschodnich Chinach, który jadąc autem śmiertelnie potrącił przechodnia. Przeważnie jednak podkładający się dostaje całą sumę od razu, w zależności od wyroku. Według lokalnej prasy za sześć miesięcy więzienia dubler z Suzhou zainkasował od biznesmena z branży hutniczej równowartość ponad 9 tysięcy dolarów.
Jedynym hamulcem dla działalności dublerów jest internet. W chińskiej sieci jest już kilka portali, które zajmują się wyłącznie porównywaniem zdjęć sprawcy z miejsca wypadku (dziś większość Chińczyków ma telefony komórkowe z aparatami) i tych oficjalnych - z sali sądowej.
Cały artykuł Łukasza Wójcika przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".