Jedną z najlepszych współczesnych interpretacji „Hamleta” stworzył belgijski reżyser, Luk Perceval. Ten spektakl potwierdza jego wyjątkową pozycję w europejskim teatrze.
Czy to możliwe – rozprawić się z arcydziełem Szekspira w dwie godziny, nie wypaczając jego sensów cięciami? Perceval daje dowód, że tak – pokazał na gdańskim Festiwalu Szekspirowskim, co znaczy „Hamlet” naprawdę bolesny i radykalny. Przy tym przedstawieniu liczne nowe reinterpretacje Szekspira (niby nowoczesne) wyglądają poczciwie i śmiesznie.
Choć przecież Perceval też dramat przepisał, a raczej uczynili to za niego dramaturdzy – Feridun Zaimoglu i Günter Senkel. Tyle że w ich pracy nie chodziło o szokowanie ani o przenoszenie fabuły w konkretne czasy i miejsce. Frazy Szekspira ulegają tu modyfikacjom, a jednak nawet przez moment nie odczuwany tego jako nadużycia. Mimo że Hamletów mamy dwóch, Ofelię obdarzono trzema dublerkami, Rosencrantz i Guildenstern przeistoczyli się w jedną postać – Rosencrantza Guildensterna, Poloniusz jest poruszającą się na wózku inwalidzkim kobietą, Laertes zaś olbrzymem przemieszczającym się po scenie na gigantycznych szczudłach. Nie ma Horacja, aktorów, Fortynbrasa, zamiast dwóch grabarzy na chwilę pojawia się jeden. A jednak owa mocna adaptacja wynika z wnikliwej lektury utworu. Udała się rzecz niezwykła. Rozbicie tytułowego bohatera na dwóch aktorów służy pokazaniu walczących z sobą sfer osobowości Hamleta. Jeden Hamlet jest zwalisty, współczujący, gotów do objaśniania ziemskich porządków. Drugi mógłby być jego synem, wypełnia go żądza zemsty – cały czas w ruchu, ledwie hamuje agresję wobec świata. Pierwszą część spędzają razem pod ogromnym swetrem. W końcu młodszy wyswobadza się nagi, jakby chciał pokazać, że nie boi się prowokacji.
Ostatecznie ten spektakl staje się fascynującym dyskursem o naturze wiecznie pytającego Szekspirowskiego bohatera i o naszej zdolności do zadawania pytań. Dlatego litania ludzkich dylematów jest wykrzykiwana przez Hamleta w jednej wstrząsającej scenie: być czy nie być, działać albo pozostać bezczynnym, chorować czy być zdrowym. Pytań jest kilkadziesiąt, każde wbija się w serce. Perceval – wspomagany przez fenomenalnych aktorów i Jensa Thomasa, który grą na pianinie i gitarze stworzył poruszającą sferę dźwięków tego spektaklu, uczynił z arcydramatu Szekspira niezwykłe oratorium. Trudno dziś będzie komukolwiek dorównać randze tej interpretacji.
Choć przecież Perceval też dramat przepisał, a raczej uczynili to za niego dramaturdzy – Feridun Zaimoglu i Günter Senkel. Tyle że w ich pracy nie chodziło o szokowanie ani o przenoszenie fabuły w konkretne czasy i miejsce. Frazy Szekspira ulegają tu modyfikacjom, a jednak nawet przez moment nie odczuwany tego jako nadużycia. Mimo że Hamletów mamy dwóch, Ofelię obdarzono trzema dublerkami, Rosencrantz i Guildenstern przeistoczyli się w jedną postać – Rosencrantza Guildensterna, Poloniusz jest poruszającą się na wózku inwalidzkim kobietą, Laertes zaś olbrzymem przemieszczającym się po scenie na gigantycznych szczudłach. Nie ma Horacja, aktorów, Fortynbrasa, zamiast dwóch grabarzy na chwilę pojawia się jeden. A jednak owa mocna adaptacja wynika z wnikliwej lektury utworu. Udała się rzecz niezwykła. Rozbicie tytułowego bohatera na dwóch aktorów służy pokazaniu walczących z sobą sfer osobowości Hamleta. Jeden Hamlet jest zwalisty, współczujący, gotów do objaśniania ziemskich porządków. Drugi mógłby być jego synem, wypełnia go żądza zemsty – cały czas w ruchu, ledwie hamuje agresję wobec świata. Pierwszą część spędzają razem pod ogromnym swetrem. W końcu młodszy wyswobadza się nagi, jakby chciał pokazać, że nie boi się prowokacji.
Ostatecznie ten spektakl staje się fascynującym dyskursem o naturze wiecznie pytającego Szekspirowskiego bohatera i o naszej zdolności do zadawania pytań. Dlatego litania ludzkich dylematów jest wykrzykiwana przez Hamleta w jednej wstrząsającej scenie: być czy nie być, działać albo pozostać bezczynnym, chorować czy być zdrowym. Pytań jest kilkadziesiąt, każde wbija się w serce. Perceval – wspomagany przez fenomenalnych aktorów i Jensa Thomasa, który grą na pianinie i gitarze stworzył poruszającą sferę dźwięków tego spektaklu, uczynił z arcydramatu Szekspira niezwykłe oratorium. Trudno dziś będzie komukolwiek dorównać randze tej interpretacji.
Więcej możesz przeczytać w 33/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.