Rozkleiły ci się po tygodniu adidasy, a w spodniach pękł szew. Jeśli sprawdzisz, gdzie wyprodukowano ten bubel, przetrzesz oczy ze zdumienia. Tej fuszerki wcale nie odstawili Chińczycy!
Jan Szymanowski, polski biznesmen, mieszka w Chinach od 10 lat. Prowadzi tam piekarnię („Robię europejski chleb dla Chińczyków!”), ale zaczynał od produkcji i eksportu mebli. I z sentymentem wspomina stare, dobre czasy: – Oferowałem odpowiednik 250 zł miesięcznie i ustawiała mi się przed drzwiami kolejka chętnych do pracy!
A teraz? – Przed trzema miesiącami zatrudniłem piekarza. Z łaski zgodził się pracować za 1,6 tys. juanów, czyli mniej więcej 800 zł. Plus mieszkanie i wyżywienie. I jeszcze kilka dni temu zażądał 500 zł podwyżki. Dałem 300 zł. Co miałem zrobić? Chętnych na jego miejsce brak! – rozkłada ręce Szymanowski.
Z Chin wyprowadzić się nie zamierza. Zrezygnował z wielkich ambicji biznesowych, a podoba mu się ciepły klimat miasta Heshan na południowym wschodzie kraju. W świecie tamtejszego biznesu jest jednak wyjątkiem. Inni pakują manatki.
A teraz? – Przed trzema miesiącami zatrudniłem piekarza. Z łaski zgodził się pracować za 1,6 tys. juanów, czyli mniej więcej 800 zł. Plus mieszkanie i wyżywienie. I jeszcze kilka dni temu zażądał 500 zł podwyżki. Dałem 300 zł. Co miałem zrobić? Chętnych na jego miejsce brak! – rozkłada ręce Szymanowski.
Z Chin wyprowadzić się nie zamierza. Zrezygnował z wielkich ambicji biznesowych, a podoba mu się ciepły klimat miasta Heshan na południowym wschodzie kraju. W świecie tamtejszego biznesu jest jednak wyjątkiem. Inni pakują manatki.
Więcej możesz przeczytać w 35/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.