Planeta Mars zdobyta! Od czasu, gdy dwa tygodnie temu naukowcom z NASA udało się wyekspediować na Marsa maszynę Curiosity, która sobie po planecie spaceruje, bada powierzchnię i robi zdjęcia, nie ustają spekulacje dotyczące kolejnych marsjańskich podróży. Skoro na tak odległej planecie udało się wylądować maszynie, jest już jasne, że to tylko kwestia czasu, gdy pojawią się tam ludzie.
Pytanie tylko, jacy ludzie. To nie może być ktoś niepewny politycznie (np. Al-Kaida, PiS, ktoś od Palikota), uwikłany aferalnie (zarząd Amber Gold, ludzie z Agencji Rynku Rolnego), umoczony w teczki IPN (połowa SLD) czy o marnej reputacji (np. członkowie rządu PO). To nie mogą być wariatki (np. striptizerki z Femenu) ani ludzie nadużywający herbaty (np. zespół Macierewicza albo Jarosław Gowin).
Trwa poważna, ogólnoświatowa dyskusja, kogo w pierwszej kolejności należałoby wysłać na Marsa. Jest to wbrew pozorom sprawa niezwykle istotna. Ignoranci odpowiadają, że na Marsa w pierwszej kolejności powinni pojechać kosmonauci. To niezwykle naiwna postawa. Badacze nie wykluczają, że na dopiero co zdobytej planecie są jakieś żywe istoty. Osoby, które się z nimi spotkają, będą reprezentować całą ludzkość. W kontaktach z kosmitami potrzebne są doświadczenie dyplomatyczne i znajomość kodów flagowych. Tak uważa część dyskutantów. Inni twierdzą, że bardziej przydadzą się przeszkolenie wojskowe, wiedza medyczna lub umiejętności sportowe (najlepiej w bieganiu z powrotem do rakiety).
Zgłosili się już ochotniczo pierwsi kandydaci na mieszkańców Marsa, ale nie potraktowano tych zgłoszeń poważnie, gdyż są to głównie osoby poszukiwane listami gończymi, ukrywające się przed urzędem skarbowym lub współmałżonkiem. Do podróży na Marsa o dziwo nie palą się wcale politycy. Wszyscy o swoich szansach wyborczych na Marsie wypowiadają się wstrzemięźliwie i jedynie posłowie Zbigniewa Ziobry, którym topnieje poparcie, zamierzają tam otworzyć swoje biuro werbunkowe. Wśród chętnych do wyjazdu na Czerwoną Planetę nie brakuje ekscentrycznych artystów. Wielu z nich uważa, że dopiero tam ich sztuka znalazłaby odpowiednie uznanie. Także wielu utopijnych lewicowych proroków jest zdania, że Mars ze względu na swój rdzawoczerwony odcień idealnie się nadaje do testowania tam socjalistycznych ustrojów społecznych, które mogłyby się sprawdzić, głównie ze względu na brak ludzi. Ten brak ludzi, a co za tym idzie, brak jakiejkolwiek konkurencji jest także wielką (być może jedyną) szansą naszej reprezentacji narodowej w piłce nożnej. Trener Waldemar Fornalik jest pewny, że nasi piłkarze na Marsie zdobyliby międzygalaktyczne mistrzostwo świata. Kibice nie podzielają tego entuzjazmu, bo przecież zawsze można strzelić do własnej bramki.
Pytanie tylko, jacy ludzie. To nie może być ktoś niepewny politycznie (np. Al-Kaida, PiS, ktoś od Palikota), uwikłany aferalnie (zarząd Amber Gold, ludzie z Agencji Rynku Rolnego), umoczony w teczki IPN (połowa SLD) czy o marnej reputacji (np. członkowie rządu PO). To nie mogą być wariatki (np. striptizerki z Femenu) ani ludzie nadużywający herbaty (np. zespół Macierewicza albo Jarosław Gowin).
Trwa poważna, ogólnoświatowa dyskusja, kogo w pierwszej kolejności należałoby wysłać na Marsa. Jest to wbrew pozorom sprawa niezwykle istotna. Ignoranci odpowiadają, że na Marsa w pierwszej kolejności powinni pojechać kosmonauci. To niezwykle naiwna postawa. Badacze nie wykluczają, że na dopiero co zdobytej planecie są jakieś żywe istoty. Osoby, które się z nimi spotkają, będą reprezentować całą ludzkość. W kontaktach z kosmitami potrzebne są doświadczenie dyplomatyczne i znajomość kodów flagowych. Tak uważa część dyskutantów. Inni twierdzą, że bardziej przydadzą się przeszkolenie wojskowe, wiedza medyczna lub umiejętności sportowe (najlepiej w bieganiu z powrotem do rakiety).
Zgłosili się już ochotniczo pierwsi kandydaci na mieszkańców Marsa, ale nie potraktowano tych zgłoszeń poważnie, gdyż są to głównie osoby poszukiwane listami gończymi, ukrywające się przed urzędem skarbowym lub współmałżonkiem. Do podróży na Marsa o dziwo nie palą się wcale politycy. Wszyscy o swoich szansach wyborczych na Marsie wypowiadają się wstrzemięźliwie i jedynie posłowie Zbigniewa Ziobry, którym topnieje poparcie, zamierzają tam otworzyć swoje biuro werbunkowe. Wśród chętnych do wyjazdu na Czerwoną Planetę nie brakuje ekscentrycznych artystów. Wielu z nich uważa, że dopiero tam ich sztuka znalazłaby odpowiednie uznanie. Także wielu utopijnych lewicowych proroków jest zdania, że Mars ze względu na swój rdzawoczerwony odcień idealnie się nadaje do testowania tam socjalistycznych ustrojów społecznych, które mogłyby się sprawdzić, głównie ze względu na brak ludzi. Ten brak ludzi, a co za tym idzie, brak jakiejkolwiek konkurencji jest także wielką (być może jedyną) szansą naszej reprezentacji narodowej w piłce nożnej. Trener Waldemar Fornalik jest pewny, że nasi piłkarze na Marsie zdobyliby międzygalaktyczne mistrzostwo świata. Kibice nie podzielają tego entuzjazmu, bo przecież zawsze można strzelić do własnej bramki.
Więcej możesz przeczytać w 35/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.