VII Bal Królewskiego Miasta Krakowa
700 przedsiębiorców, naukowców, artystów i polityków zakończyło karnawał na największym w Polsce balu charytatywnym - VII Balu Królewskiego Miasta Krakowa. Dochód z imprezy (według wstępnych szacunków, w tym roku przekroczy on 400 tys. zł) przeznaczony zostanie na zakup mammografu, przewoźnego aparatu RTG i rektoskopu dla krakowskiej służby zdrowia. Nie przekonało to anarchistów, którzy tradycyjnie już obrzucili gości imprezy śnieżnymi pigułami.
Na krakowski bal gości z całej Polski przyciąga nie tylko wyśmienite menu przygotowywane przez sześć krakowskich restauracji, ale i aukcja. Corocznie przekazują na nią swe prace m.in. Jerzy Nowosielski i Bronisław Chromy. Za udział w tej imprezie zaproszeni przez prezydenta Krakowa Andrzeja Gołasia musieli zapłacić 900 zł od pary. Pozostali goście wykupili bilety po 5 tys. zł. Bal organizowany jest w Pałacu Wielopolskich, na co dzień pełniącym funkcję krakowskiego magistratu.
Sala obrad Rady Miasta Krakowa zmienia się w salę balową, a sale konferencyjne na piętrze i na parterze - w wystawne restauracje. Na uwagę w tym roku zasługiwały kompozycje roślin i kwiatów przygotowane przez Ogród Botaniczny Uniwersytetu Jagiellońskiego. W holu prezydenckim ustawiono kilkudziesięciometrowej długości stół, na którym królowały wystawne dania. Najbardziej zachwalano potrawy z ryb - dwudziestokilogramowego rekina faszerowanego rybim mięsem, łososie, sandacze i węgorze. Gościom smakowały także wół w miodzie królewskim, udźce jagnięce i cielęce i pieczone prosięta. Potrawy popijano zazwyczaj winami z Langwedocji. Amatorzy trunków wysokoprocentowych już przy wejściu wypijali kieliszek śliwowicy łąckiej, by potem kontestować rzeczywistość z nieodłączną szklaneczką whisky "Johnnie Walker". Amatorzy kawy mieli do wyboru kawę turecką z kardamonem, oryginalną etiopską mokkę i kawę pięciu smaków, mieszankę autorską sieci sklepów "Pożegnanie z Afryką".
Bal rozpoczęła gwiazda wieczoru Edyta Geppert, jednak największe ożywienie wśród gości wywołał występ zespołu Boney M. "Rivers of Babylon" i "Daddy Cool" zgodnie nucili wykonawcy i biznesmeni we frakach. Na balu tańczyli razem minister Joanna Wnuk-Nazarowa i prezydent Krakowa Andrzej Gołaś. Dostojnie po salach przechadzał się Jan Maria Rokita. Najwięcej zaś osób otaczało byłego prezydenta Krakowa, posła Unii Wolności i krakowskiego radnego Józefa Lassotę i ministra Kazimierza Barczyka.
Dystyngowanie tańczyli walce profesorowie krakowskich uczelni. Zabawę musiał przerwać prof. Antoni Dziatkowiak, który wezwany z kliniki przez telefon w gabinecie prezydenckim ratował życie kolejnemu pacjentowi. Tuż przed północą przerwano zabawę, by ogłosić, że komitet honorowy balu (tworzą go m.in. Wisława Szymborska, ks. bp Tadeusz Pieronek, Andrzej Wajda, Sobiesław Zasada, Antoni Dziatkowiak, Aleksander Koj, Anna Dymna i Jerzy Stuhr) przyznał tytuł Krakowianina Roku 1998 ks. prof. Józefowi Tischnerowi i prof. Andrzejowi Szczeklikowi. "W Krakowie najpiękniejsze jest to, że z kopca Kościuszki widać Tatry" - napisał, dziękując za wyróżnienie, ks. prof. Józef Tischner. Prof. Andrzej Szczeklik wyróżniony został - jak określono - "za śmiałe operacje intelektualne w dziedzinie chorób wewnętrznych". Tytuł Ambasadora Krakowa przypadł Robertowi Korzeniowskiemu. Prezydent Krakowa Andrzej Gołaś, wręczając dyplom, przyznał mu równocześnie "dożywotnie prawo do maszerowania wokół rynku na każdy sygnał hejnału mariackiego". Sam Korzeniowski na licytację przeznaczył koszulkę, w której zdobył mistrzostwo świata w Budapeszcie. Prowadzącemu brawurowo i z humorem aukcję Andrzejowi Starmachowi najwięcej, bo aż 5600 zł, udało się uzyskać za serigrafię "Plaża" Jerzego Nowosielskiego. Za niewiele mniej (3600 zł) sprzedano rzeźbę "Mrówka" Bolesława Chromego. Jednymi z najdroższych licytowanych przedmiotów okazały się dary patrona medialnego balu, tygodnika "Wprost", nóż do papieru i szwajcarski zegarek Roamer (opatrzone logo tygodnika). Po zaciekłej walce z przedsiębiorcami z Klubu Krakowskiego za 2100 zł kupił je Henryk Kuśnierz, jeden z listy 100 najbogatszych Polaków, współwłaściciel m.in. giełdowej spółki Krakchemia SA. Polski biznes reprezentowali na balu m.in. szef Optimusa Roman Kluska, dyrektorzy banków, firm państwowych i spółek akcyjnych. Po raz kolejny licytowano ciupagę ks. prof. Józefa Tischnera - tym razem sprzedano ją za 4600 zł. - Tradycyjnie ciupagę kupują firmy tylko na rok, by przed kolejnym balem ponownie oddać ją na licytację - tłumaczy pomysłodawca i organizator imprezy, biznesmen Krzysztof Smolarski. Przedsiębiorcy co roku rywalizują też o tytuł Największego Sponsora Balu. Nikomu jednak do tej pory nie udało się przebić Wisławy Szymborskiej, która ze swojej Nagrody Nobla podarowała dwa lata temu aż 300 tys. zł. Gościom opuszczającym bal nad ranem wręczano przywiezione przez prezydenta Nowego Sącza Andrzeja Czerwińskiego oprawione w skórę butelki ze słynną śliwowicą łącką. Najwytrwalsi o szóstej rano przeszli korowodem na śniadanie do restauracji "Noworolski" w Sukiennicach. Strudzeni całonocnym szaleństwem posilali się jajecznicą, popijając zamiast wytrawnych trunków - maślankę.
Na krakowski bal gości z całej Polski przyciąga nie tylko wyśmienite menu przygotowywane przez sześć krakowskich restauracji, ale i aukcja. Corocznie przekazują na nią swe prace m.in. Jerzy Nowosielski i Bronisław Chromy. Za udział w tej imprezie zaproszeni przez prezydenta Krakowa Andrzeja Gołasia musieli zapłacić 900 zł od pary. Pozostali goście wykupili bilety po 5 tys. zł. Bal organizowany jest w Pałacu Wielopolskich, na co dzień pełniącym funkcję krakowskiego magistratu.
Sala obrad Rady Miasta Krakowa zmienia się w salę balową, a sale konferencyjne na piętrze i na parterze - w wystawne restauracje. Na uwagę w tym roku zasługiwały kompozycje roślin i kwiatów przygotowane przez Ogród Botaniczny Uniwersytetu Jagiellońskiego. W holu prezydenckim ustawiono kilkudziesięciometrowej długości stół, na którym królowały wystawne dania. Najbardziej zachwalano potrawy z ryb - dwudziestokilogramowego rekina faszerowanego rybim mięsem, łososie, sandacze i węgorze. Gościom smakowały także wół w miodzie królewskim, udźce jagnięce i cielęce i pieczone prosięta. Potrawy popijano zazwyczaj winami z Langwedocji. Amatorzy trunków wysokoprocentowych już przy wejściu wypijali kieliszek śliwowicy łąckiej, by potem kontestować rzeczywistość z nieodłączną szklaneczką whisky "Johnnie Walker". Amatorzy kawy mieli do wyboru kawę turecką z kardamonem, oryginalną etiopską mokkę i kawę pięciu smaków, mieszankę autorską sieci sklepów "Pożegnanie z Afryką".
Bal rozpoczęła gwiazda wieczoru Edyta Geppert, jednak największe ożywienie wśród gości wywołał występ zespołu Boney M. "Rivers of Babylon" i "Daddy Cool" zgodnie nucili wykonawcy i biznesmeni we frakach. Na balu tańczyli razem minister Joanna Wnuk-Nazarowa i prezydent Krakowa Andrzej Gołaś. Dostojnie po salach przechadzał się Jan Maria Rokita. Najwięcej zaś osób otaczało byłego prezydenta Krakowa, posła Unii Wolności i krakowskiego radnego Józefa Lassotę i ministra Kazimierza Barczyka.
Dystyngowanie tańczyli walce profesorowie krakowskich uczelni. Zabawę musiał przerwać prof. Antoni Dziatkowiak, który wezwany z kliniki przez telefon w gabinecie prezydenckim ratował życie kolejnemu pacjentowi. Tuż przed północą przerwano zabawę, by ogłosić, że komitet honorowy balu (tworzą go m.in. Wisława Szymborska, ks. bp Tadeusz Pieronek, Andrzej Wajda, Sobiesław Zasada, Antoni Dziatkowiak, Aleksander Koj, Anna Dymna i Jerzy Stuhr) przyznał tytuł Krakowianina Roku 1998 ks. prof. Józefowi Tischnerowi i prof. Andrzejowi Szczeklikowi. "W Krakowie najpiękniejsze jest to, że z kopca Kościuszki widać Tatry" - napisał, dziękując za wyróżnienie, ks. prof. Józef Tischner. Prof. Andrzej Szczeklik wyróżniony został - jak określono - "za śmiałe operacje intelektualne w dziedzinie chorób wewnętrznych". Tytuł Ambasadora Krakowa przypadł Robertowi Korzeniowskiemu. Prezydent Krakowa Andrzej Gołaś, wręczając dyplom, przyznał mu równocześnie "dożywotnie prawo do maszerowania wokół rynku na każdy sygnał hejnału mariackiego". Sam Korzeniowski na licytację przeznaczył koszulkę, w której zdobył mistrzostwo świata w Budapeszcie. Prowadzącemu brawurowo i z humorem aukcję Andrzejowi Starmachowi najwięcej, bo aż 5600 zł, udało się uzyskać za serigrafię "Plaża" Jerzego Nowosielskiego. Za niewiele mniej (3600 zł) sprzedano rzeźbę "Mrówka" Bolesława Chromego. Jednymi z najdroższych licytowanych przedmiotów okazały się dary patrona medialnego balu, tygodnika "Wprost", nóż do papieru i szwajcarski zegarek Roamer (opatrzone logo tygodnika). Po zaciekłej walce z przedsiębiorcami z Klubu Krakowskiego za 2100 zł kupił je Henryk Kuśnierz, jeden z listy 100 najbogatszych Polaków, współwłaściciel m.in. giełdowej spółki Krakchemia SA. Polski biznes reprezentowali na balu m.in. szef Optimusa Roman Kluska, dyrektorzy banków, firm państwowych i spółek akcyjnych. Po raz kolejny licytowano ciupagę ks. prof. Józefa Tischnera - tym razem sprzedano ją za 4600 zł. - Tradycyjnie ciupagę kupują firmy tylko na rok, by przed kolejnym balem ponownie oddać ją na licytację - tłumaczy pomysłodawca i organizator imprezy, biznesmen Krzysztof Smolarski. Przedsiębiorcy co roku rywalizują też o tytuł Największego Sponsora Balu. Nikomu jednak do tej pory nie udało się przebić Wisławy Szymborskiej, która ze swojej Nagrody Nobla podarowała dwa lata temu aż 300 tys. zł. Gościom opuszczającym bal nad ranem wręczano przywiezione przez prezydenta Nowego Sącza Andrzeja Czerwińskiego oprawione w skórę butelki ze słynną śliwowicą łącką. Najwytrwalsi o szóstej rano przeszli korowodem na śniadanie do restauracji "Noworolski" w Sukiennicach. Strudzeni całonocnym szaleństwem posilali się jajecznicą, popijając zamiast wytrawnych trunków - maślankę.
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.