- Odpiłowanie napisu wiszącego nad bramą Stoczni Gdańskiej pokazuje, że Polską rządzi kompletna paranoja. Oczekiwałbym od działaczy „Solidarności” większego poczucia humoru – stwierdził w rozmowie z Wprost.pl Władysław Frasyniuk były działacz „Solidarności”.
Joanna Apelska, Wprost.pl: Przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda odpiłował napis „im. Lenina” ze Stoczni Gdańskiej. Czy pan jako działacz „Solidarności” też by coś takiego zrobił?
Władysław Frasyniuk: Z całą pewnością nie. Myślę, że przede wszystkim brakuje tu poczucia humoru. To jest niestety cecha wszystkich Polaków - jak widać także Piotra Dudy. Stocznia imienia Lenina to przecież świetna gra słów. Z jednej strony „Solidarność” a z drugiej Lenin – tak historycznie było. Ale to jednak „Solidarność” wygrała, a nie Lenin. Oczekiwałbym od działaczy „Solidarności” poczucia humoru – wiecznie żywy Lenin skończył się. Walka z tym napisem pokazuje, że Polską rządzi kompletna paranoja.
Pana zdaniem odpiłowanie tego napisu nie świadczy o tym, że „Solidarność” wciąż prowadzi walkę z Leninem i komunizmem?
Historycznie jest tak, że górą jest „Solidarność” - to oni obalili Lenina. Rozumiem, że konsekwencją tego protestu powinno być to, że „Solidarność” będzie bojkotować święto 11 listopada. Bo jeśli ktoś uznaje 11 listopada, to uznaje porządek 50 lat komuny i wszystkich jej przywódców. Ciekawe, kogo będą odpiłowywać 11 listopada?
A czy związek zawodowy powinien się w ogóle zajmować takimi sprawami?
Kompletnie nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek działalnością „Solidarności”. Paradoks polega na tym, że wtedy, gdy związkowcy zajmowali się czasem pracy i jej jakością, to wszyscy mieli do nich pretensje. Dziś, kiedy się zajmują piłowaniem historycznego napisu, to tym się interesujemy. To kompletna głupota. W dodatku cała sytuacja świadczy o braku refleksji historycznej i dumy z tego, że Lenina pokonali stoczniowcy i obywatele Polski. Lenin przestał być wiecznie żywy właśnie w Polsce.
29 września działacze „Solidarności” planują wziąć udział w marszu razem z Prawem i Sprawiedliwością i środowiskiem Radiem Maryja. Czy takie upolitycznienie związku jest potrzebne?
To straszny błąd wizerunkowy. Ta decyzja z powrotem wpycha „Solidarność” i jej przewodniczącego w klimat maryjno-pisowski. Z drugiej strony problem polega na tym, że tej rzeczywistości nie da się zmienić. Rozejrzyjmy się wokół - prokurator generalny Andrzej Seremet nie wymieni wszystkich prokuratorów w Polsce, którzy przez 20 lat byli upolityczniani. Prymas Polski – nawet „importowany” z jakiegoś liberalnego kraju, nie zmieni rzeczywistości episkopatu, który w 90 proc. jest opanowany przez biskupów radiomaryjnych. W tym sensie przewodniczący „Solidarności” także jest zakładnikiem tej rzeszy PiS-owców i maryjnych działaczy. Nie zmienia to jednak faktu, że wizerunkowo jest to dramatyczny błąd. Duda miał odkleić „Solidarność” od polityki a przykleił się do niej jeszcze mocniej.
Czy „Solidarność” nie powinna zmienić nazwy? Obecny związek zawodowy niewiele ma już chyba wspólnego z historyczną „Solidarnością”
Żyjemy w demokratycznym państwie. Wydaje mi się, że jest olbrzymia przestrzeń dla nowoczesnego związku, który odwołuje się do tradycji Sierpnia oraz „Solidarności” i współuczestniczy w modernizacji państwa polskiego. „Solidarność” tego nie robi, ale ani ja, ani Lech Wałęsa nie mamy prawa odbierać im nazwy związku.
Władysław Frasyniuk: Z całą pewnością nie. Myślę, że przede wszystkim brakuje tu poczucia humoru. To jest niestety cecha wszystkich Polaków - jak widać także Piotra Dudy. Stocznia imienia Lenina to przecież świetna gra słów. Z jednej strony „Solidarność” a z drugiej Lenin – tak historycznie było. Ale to jednak „Solidarność” wygrała, a nie Lenin. Oczekiwałbym od działaczy „Solidarności” poczucia humoru – wiecznie żywy Lenin skończył się. Walka z tym napisem pokazuje, że Polską rządzi kompletna paranoja.
Pana zdaniem odpiłowanie tego napisu nie świadczy o tym, że „Solidarność” wciąż prowadzi walkę z Leninem i komunizmem?
Historycznie jest tak, że górą jest „Solidarność” - to oni obalili Lenina. Rozumiem, że konsekwencją tego protestu powinno być to, że „Solidarność” będzie bojkotować święto 11 listopada. Bo jeśli ktoś uznaje 11 listopada, to uznaje porządek 50 lat komuny i wszystkich jej przywódców. Ciekawe, kogo będą odpiłowywać 11 listopada?
A czy związek zawodowy powinien się w ogóle zajmować takimi sprawami?
Kompletnie nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek działalnością „Solidarności”. Paradoks polega na tym, że wtedy, gdy związkowcy zajmowali się czasem pracy i jej jakością, to wszyscy mieli do nich pretensje. Dziś, kiedy się zajmują piłowaniem historycznego napisu, to tym się interesujemy. To kompletna głupota. W dodatku cała sytuacja świadczy o braku refleksji historycznej i dumy z tego, że Lenina pokonali stoczniowcy i obywatele Polski. Lenin przestał być wiecznie żywy właśnie w Polsce.
29 września działacze „Solidarności” planują wziąć udział w marszu razem z Prawem i Sprawiedliwością i środowiskiem Radiem Maryja. Czy takie upolitycznienie związku jest potrzebne?
To straszny błąd wizerunkowy. Ta decyzja z powrotem wpycha „Solidarność” i jej przewodniczącego w klimat maryjno-pisowski. Z drugiej strony problem polega na tym, że tej rzeczywistości nie da się zmienić. Rozejrzyjmy się wokół - prokurator generalny Andrzej Seremet nie wymieni wszystkich prokuratorów w Polsce, którzy przez 20 lat byli upolityczniani. Prymas Polski – nawet „importowany” z jakiegoś liberalnego kraju, nie zmieni rzeczywistości episkopatu, który w 90 proc. jest opanowany przez biskupów radiomaryjnych. W tym sensie przewodniczący „Solidarności” także jest zakładnikiem tej rzeszy PiS-owców i maryjnych działaczy. Nie zmienia to jednak faktu, że wizerunkowo jest to dramatyczny błąd. Duda miał odkleić „Solidarność” od polityki a przykleił się do niej jeszcze mocniej.
Czy „Solidarność” nie powinna zmienić nazwy? Obecny związek zawodowy niewiele ma już chyba wspólnego z historyczną „Solidarnością”
Żyjemy w demokratycznym państwie. Wydaje mi się, że jest olbrzymia przestrzeń dla nowoczesnego związku, który odwołuje się do tradycji Sierpnia oraz „Solidarności” i współuczestniczy w modernizacji państwa polskiego. „Solidarność” tego nie robi, ale ani ja, ani Lech Wałęsa nie mamy prawa odbierać im nazwy związku.