Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club: Nowy rząd nie wywołuje hurraoptymizmu

Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club: Nowy rząd nie wywołuje hurraoptymizmu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club Agencja Gazeta 
Z punktu widzenia przedsiębiorców niewiele się zmienia. Najistotniejsze są dla nas stanowiska ministra finansów i ministra gospodarki. Do obu mamy zastrzeżenia. Jeden prowadzi kreatywną księgowość, a drugi tak naprawdę nic nie robi.

Karol Manys: Podoba się panu nowy skład rządu, jaki zaproponował premier Donald Tusk?
Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club: Podchodzę do niego bez hurraoptymizmu.

Dlaczego?
Przecież niewiele się zmienia. Z punktu widzenia przedsiębiorców najistotniejsze jest stanowisko ministra finansów i ministra gospodarki. Pozostałe resorty odgrywają raczej poboczną rolę. A w tych dwóch najważniejszych ministerstwach pozostają dokładnie te same osoby.

Do Jacka Rostowskiego, który pozostanie ministrem finansów, macie jakieś uwagi?
Oczywiście. Tak samo zresztą jak do wicepremiera Waldemara Pawlaka. Przez ostatnie cztery lata środowisku przedsiębiorców nie współpracowało się z nimi dobrze.

Co biznes miał im do zarzucenia?
Minister Rostowski to niezwykle inteligentny człowiek oraz sprawny finansista, ale tak naprawdę wykonuje jedynie polecenia premiera. No i wszystkie te jego sztuczki z OFE czy Funduszem Drogowym. To kreatywna księgowość. Z kolei wicepremier Pawlak zdecydowanie nie wykorzystuje wszystkich możliwości, by biznesowi pomóc. Gdyby tylko chciał, mógłby zrobić dużo więcej, a tak naprawdę nic nie robi.

Ale w resortach gospodarczych pojawiają się przecież nowe twarze. Choćby nowy minister skarbu, Mikołaj Budzanowski.
No i właśnie to jest duży znak zapytania. Nie tylko zresztą nowy minister skarbu. To samo dotyczy na przykład nowego ministra pracy, Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Premier wyjaśnia, że postanowił postawić na młodą krew...
To prawda, że młodzi ludzie są chętni do podejmowania trudnych wyzwań, a wiadomo, że ten rząd stanie przed wieloma takimi sprawami. Ale też z drugiej strony w administracji jednak potrzebne jest jakieś doświadczenie. A tego im zdecydowanie brakuje.

Największe zaskoczenie?
Wymiana na stanowisku ministra sprawiedliwości, co zresztą bardzo nas niepokoi. Przedsiębiorcy od dawna biją na alarm, że cierpią z powodu niewydolności sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości, i bardzo im to utrudnia działanie. Poprzedni minister Krzysztof Kwiatkowski niejednokrotnie pokazał, że te problemy rozumie. Pytanie, jak podejdzie do tych bolączek nowy minister.

Myśli pan, że nowy rząd w tym składzie sprosta trudnościom gospodarczym, przed którymi niebawem stanie?
Mam nadzieję, bo to jest w naszym wspólnym interesie. I my, jako przedsiębiorcy, będziemy robić wszystko, by rządowi w tym pomóc. Inaczej wszyscy obudzimy się z ręką w nocniku. Ale biorąc pod uwagę, co rząd zrobił dla przedsiębiorców przez ostatnie cztery lata i ile obietnic zrealizował, nie należy chyba mieć zbyt dużych nadziei. Bo zrobił niewiele. 

Wychodzi na to, że do nowego rządu podchodzicie ze sporą rezerwą i nieufnością?
Może nie tyle z rezerwą, ale na pewno z dystansem. Oczywiście mamy nadzieję, że coś dobrego z tego wyjdzie. A tak naprawdę wszystko zależy nie od poszczególnych ministrów, tylko od samego premiera. Czy on sam zrozumie, tak jak kiedyś Tony Blair w Wielkiej Brytanii, że bezwzględnie należy postawić na przedsiębiorców, bo to nie kto inny, ale właśnie oni dają podatki. Jeśli tego nie zrozumie, niewiele się zmieni.