Współtwórca Alfabetu Lemingów Robert Mazurek o moherach, przemyśle pogardy i furii. We wrażym „Wprost”.
PIOTR NAJSZTUB: Jesteś warszawiakiem?
ROBERT MAZUREK: Ponieważ ani ja nie urodziłem się w Warszawie, ani tym bardziej moi rodzice i dziadkowie, to – według kryteriów norymberskich – nie jestem warszawiakiem.
Ktoś z twojej bliskiej rodziny był powstańcem warszawskim?
Nie, ani nawet z dalszej. Moi rodzice mieszkają w Świeciu nad Wisłą, ja w ciągu 41 lat swojego życia przez pół roku mieszkałem na wsi, kilkanaście lat w mieście do 30 tys. mieszkańców, w owym Świeciu, a resztę w Warszawie.
Po tekście „Alfabet lemingów” jesteś bohaterem ludu smoleńskiego?
O, tak!
Noszą cię na rękach?
Tak! Noszą mnie na rękach, prosto do miejsca, w którym mnie ubiczują! Przestań… Po pierwsze, myślę, że nie ma takiej prostej opozycji: lud smoleński – lemingi. Jeśli już na siłę należałoby jej szukać, to raczej lemingi – mohery.
Nie, przecież sam napisałeś w „Alfabecie”, że mohery to często dziadkowie lemingów.
Tak, ponieważ z moherami jest tak jak z hasłem „oszołomy”. Na początku lat 90. ten termin był ukuty jako pejoratywny, natomiast później wiele osób zaczęło o sobie mówić „jestem oszołomem” z dumą. Tak samo stało się z moherami.
Wieszczysz taką samą karierę dla określenia „leming”, że nadejdą czasy dumy z bycia lemingiem?
ROBERT MAZUREK: Ponieważ ani ja nie urodziłem się w Warszawie, ani tym bardziej moi rodzice i dziadkowie, to – według kryteriów norymberskich – nie jestem warszawiakiem.
Ktoś z twojej bliskiej rodziny był powstańcem warszawskim?
Nie, ani nawet z dalszej. Moi rodzice mieszkają w Świeciu nad Wisłą, ja w ciągu 41 lat swojego życia przez pół roku mieszkałem na wsi, kilkanaście lat w mieście do 30 tys. mieszkańców, w owym Świeciu, a resztę w Warszawie.
Po tekście „Alfabet lemingów” jesteś bohaterem ludu smoleńskiego?
O, tak!
Noszą cię na rękach?
Tak! Noszą mnie na rękach, prosto do miejsca, w którym mnie ubiczują! Przestań… Po pierwsze, myślę, że nie ma takiej prostej opozycji: lud smoleński – lemingi. Jeśli już na siłę należałoby jej szukać, to raczej lemingi – mohery.
Nie, przecież sam napisałeś w „Alfabecie”, że mohery to często dziadkowie lemingów.
Tak, ponieważ z moherami jest tak jak z hasłem „oszołomy”. Na początku lat 90. ten termin był ukuty jako pejoratywny, natomiast później wiele osób zaczęło o sobie mówić „jestem oszołomem” z dumą. Tak samo stało się z moherami.
Wieszczysz taką samą karierę dla określenia „leming”, że nadejdą czasy dumy z bycia lemingiem?
Więcej możesz przeczytać w 36/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.