Kupiłem specjalną ściereczkę do przecierania oczu, ale tylko ze zdziwienia. W normalnych warunkach nie jest mi potrzebna, i na przykład, patrząc na pierwsze po wakacjach posiedzenie Sejmu, nawet jej nie dotknąłem. Tu, na Wiejskiej, nikt mnie nie zaskoczy, nawet Janusz Palikot powiedzeniem: „Odwołajmy tę karawanę z gibonami i Gowinami”. Czy Ryszard Czarnecki, który przebywa częściej w Warszawie niż w Brukseli, mówiąc kilka dni wcześniej: „Polityka jest jak wyścig kolarski, a Jarosław Kaczyński pojedzie w żółtej koszulce”. Nie zaskoczy, bo od dawna w okolicach Sejmu krąży żart, że pan Czarnecki nosi z sobą zawsze dwie rzeczy: legitymację europosła i miniaturową kadzielnicę, którą wyjmuje na widok prezesa.
Gadanie na trybunie sejmowej czy – że zażartuję – debata w sprawie Amber Gold dotyczyły albo spraw nieistotnych, albo syna premiera, zwanego przez Ludwika Dorna premierowiczem.
Ostatnio mój starszy, dowcipny, syn popisał się żartem.
– Czy planujesz w najbliższych czasach brać udział w polityce? – zapytał podstępnie.
– Dlaczego? – zapytałem, używając natychmiast ściereczki.
– Pytam, bo znalazłem pracę.
Wygląda więc na to, że albo polityka, albo dzieci, i w tym przypadku pan prezes Kaczyński już jest w żółtej koszulce. Ale tak naprawdę to kilka razy przecierałem oczy, i to raz za razem, kiedy wyczytałem, że powstał pomysł, żeby stadion Legii nosił nazwę Miejski Stadion Klubu Sportowego Legia im. marszałka Józefa Piłusudskiego, pomysł ten upadł, ale nie do końca, ponieważ jeden z radnych Ruchu Palikota, tego od karawany z gibonami, forsuje teraz inną nazwę: Miejski Stadion Klubu Sportowego Legia im. generała Kazimierza Sosnkowskiego, tak jakby miejski nie mógł się nazywać miejski. Kiedy dowiaduję się o takich pomysłach, zastanawiam się nad tym, czym się różni patriotyzm od paranoi, i dochodzę do wniosku, że granica się powoli zaciera. I chwilę później przypominam sobie brytyjskiego męża stanu Williama Gladstone’a, który na jedno z posiedzeń parlamentu zabrał swoją wnuczkę. W pewnym momencie zapytała go:
– Dziadku, dlaczego ten pan odmawia paciorek?
– To spiker na widok posłów modli się za nasz kraj.
Gadanie na trybunie sejmowej czy – że zażartuję – debata w sprawie Amber Gold dotyczyły albo spraw nieistotnych, albo syna premiera, zwanego przez Ludwika Dorna premierowiczem.
Ostatnio mój starszy, dowcipny, syn popisał się żartem.
– Czy planujesz w najbliższych czasach brać udział w polityce? – zapytał podstępnie.
– Dlaczego? – zapytałem, używając natychmiast ściereczki.
– Pytam, bo znalazłem pracę.
Wygląda więc na to, że albo polityka, albo dzieci, i w tym przypadku pan prezes Kaczyński już jest w żółtej koszulce. Ale tak naprawdę to kilka razy przecierałem oczy, i to raz za razem, kiedy wyczytałem, że powstał pomysł, żeby stadion Legii nosił nazwę Miejski Stadion Klubu Sportowego Legia im. marszałka Józefa Piłusudskiego, pomysł ten upadł, ale nie do końca, ponieważ jeden z radnych Ruchu Palikota, tego od karawany z gibonami, forsuje teraz inną nazwę: Miejski Stadion Klubu Sportowego Legia im. generała Kazimierza Sosnkowskiego, tak jakby miejski nie mógł się nazywać miejski. Kiedy dowiaduję się o takich pomysłach, zastanawiam się nad tym, czym się różni patriotyzm od paranoi, i dochodzę do wniosku, że granica się powoli zaciera. I chwilę później przypominam sobie brytyjskiego męża stanu Williama Gladstone’a, który na jedno z posiedzeń parlamentu zabrał swoją wnuczkę. W pewnym momencie zapytała go:
– Dziadku, dlaczego ten pan odmawia paciorek?
– To spiker na widok posłów modli się za nasz kraj.
Więcej możesz przeczytać w 36/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.