- Jeśli mówi o polityce prorodzinnej, to po raz kolejny to propozycja dla bogatych rodzin, a zresztą nie pierwsza, dlatego że kiedy Kaczyński rządził, to zdjął trzecią stawkę podatkową, co siłą rzeczy było korzystne dla bogatych polskich rodzin - dodał.
- Jeśli mówi, że trzeba wprowadzić (do szkół) religię w pełnym zakresie i stawia ją na równi chociażby z lekcjami języka polskiego, to jest to niedopuszczalne, dlatego że religia jest wiarą a nie wiedzą, a w szkole powinno się przede wszystkim zdobywać wiedzę - podkreślił polityk SLD.
- Jeśli mówi, że spowoduje powstanie ponad miliona miejsc pracy, to biorąc pod uwagę, że jednocześnie mnoży rozmaite instytucje i fundusze, to te ponad milion miejsc pracy byłoby dla urzędników, dla ludzi PiS-u, jak rozumiem. W '93 roku była taka partia, nazywała się Kongres Liberalno-Demokratyczny, partia Donalda Tuska, która szła do wyborów pod hasłem "milion nowych miejsc pracy" i poniosła sromotną klęskę - zaznaczył.
- Jeśli mówi o systemie emerytalno-rentowym i mówi, że należałoby wybierać między OFE a ZUS-em, to ja uważam, że lepiej po prostu zlikwidować OFE, bo wtedy korzyści będą zdecydowanie większe. Jeżeli mówi o zaostrzeniu kar, to jest to stary konik Kaczyńskiego. To było przecież realizowane w okresie IV Rzeczpospolitej, wtedy ta koncepcja państwa łomoczącego o szóstej rano do drzwi była powszechna. Natomiast jeśli chodzi o Narodowy Fundusz Zdrowia, jest o czym myśleć, ale ja bym ten wątek wydzielił. Po pierwsze, NFZ powinien być bardziej płatnikiem, czyli realizować funkcje techniczne, natomiast polityka zdrowotna powinna być tylko i wyłącznie w ręku instytucji państwowych, czyli głównie Ministerstwa Zdrowia. Więc ja był szedł w takim kierunku, aby wyraźnie ustalić funkcję NFZ jako płatnika, natomiast całą polityką zdrowotną państwa mógł się zajmować minister zdrowia - stwierdził.
- A jeśli chodzi o taką ogólną refleksję, nie trzeba zapominać, że premier Kaczyński był już szefem rządu, miał większość parlamentarną, miał prezydenta rodzonego brata i te śmiałe, rozmaite propozycje, o których mówi, mógł wtedy realizować. Nie zrealizował ich, to stawia pod znakiem zapytania jego wiarygodność - przypomniał. - W warstwie diagnostycznej, kiedy mówi, co się przez dwadzieścia kilka lat polskiej transformacji zrobiło i mówi, że nie można tego okresu przekreślać, ale też pokazuje niedomogi tego systemu, to na ogół trafnie to diagnozuje, tylko że wyciąga fałszywe wnioski, a w każdym razie wnioski, które nie zapobiegną tym problemom, o których sam mówi - dodał.
eb, pap